Popielniczki w biurach, szpitalach i szkołach. PRL mocno dymił
niedziela,
13 listopada 2016
Carmeny, Klubowe, Radomskie. Paliło się w pracy przy biurku, w fabryce, w kolejce do sklepu, na dworcowym peronie i w samolocie. W 1982 roku odsetek polskich palaczy był najwyższy w historii i należał do najwyższych w Europie.
Do historii polskiego kina przeszła scena z „Misia” Stanisława Barei, kiedy palacz w kotłowni rozmawia z kierowniczką ADM-u, odpalając papierosa od papierosa i mówi: „Pani kierowniczko, czy ja palę? Ja palę przez cały czas, na okrągło!”. W „Czterdziestolatku” papierosom poświęcono cały odcinek pt. „Koniec z paleniem”.
Obiekt miał być areną politycznych wieców, ale też sportowych i kulturalnych imprez.
zobacz więcej
Papierosy jak pieniądze
Na początku lat 80. ilość wypalanych papierosów wzrosła. Coraz częściej sięgały po nie kobiety. W 1982 roku aż 30 proc. przyznawało się do tego nałogu.
Zdaniem dr. Zawistowskiego miało na to wpływ wprowadzenie kartek na papierosy. – Ludzie masowo wykupowali papierosy z kiosków. Nie miały daty przydatności do spożycia, były więc świetną walutą zastępczą, podobnie jak wódka czy spirytus – wyjaśnia historyk. Jak mówi, ten sposób handlowania Polacy czerpali jeszcze z czasów wojny, kiedy za papierosy można było zdobyć wszystko. Nawet jeńcy wojenni najpierw prosili o wodę, potem o papierosy, a na końcu o jedzenie.
Rekordowy rok
W 1982 roku odsetek polskich palaczy był najwyższy w historii i należał do najwyższych w Europie. Paliło aż 70 proc. mężczyzn i 50 proc. kobiet.
Na tle innych krajów europejskich polskich palaczy wyróżniała także duża liczba wypalanych papierosów. Średnio około 20 sztuk dziennie.
Z paleniem się nie walczyło. Rządzący pierwszy sekretarz Komitetu Centralnego PZPR Edward Gierek dokonał takiego wyboru wśród licencji zakupionych przez PRL na Zachodzie: Coca-Cola i Marlboro.
Ceny papierosów były jednak zróżnicowane. Mówi o tym ówczesna rymowanka: „Złoty pięćdziesiąt, złoty pięćdziesiąt na Sporty. Gdybym miał więcej, kupiłbym sobie Giewonty”.
Popielniczka na każdym biurku
Pani Magda, która od 1980 roku pracowała w jednym z oddziałów warszawskich zakładów spirytusowych Polmos, wspomina, że w tamtym czasie przepisy nie zabraniały palenia papierosów na terenie fabryki. Rzecz jasna nikt nie stał nad zbiornikami ze spirytusem z „fajkiem” w ustach czy w ręku, ale po halach kręcili się pracownicy popalający papierosy. A już w biurach panowała wolna amerykanka. Niemal na każdym biurku stała popielniczka.
Fajki dla studentów
Kiedy w latach 80. załamała się komunistyczna gospodarka, papierosy, zwłaszcza te tańsze, zniknęły z kiosków. Ludzie bali się, że może ich zabraknąć. Gdy zatem w 1981 roku po Polsce rozlał się strajk studentów, do warszawskiej uczelni, w ramach wsparcia, przyjeżdżali robotnicy z radomskiej fabryki papierosów i przywozili je studentom.
– To było realne wsparcie, jakiego robotnicy udzielili wówczas strajkującym – mówi historyk. Wyjaśnia, że do studentów trafiały wówczas odpady i odrzuty z zakładów, ale strajkujący bardzo docenili ten gest.
Rodzice palili przy dzieciach
Zresztą odpady trafiały także na rynek. Były więc papierosy sprzedawane na metry, które jeszcze przed pocięciem wyparowywały z fabryki.
Palenie było plagą. Nikogo nie dziwiły pełne popielniczki na biurkach urzędniczek. Nauczyciele palili w pokojach nauczycielskich. Dworcowe hale, przystanki autobusowe i chodniki usłane były petami. W samolotach zakaz palenia obowiązywał tylko podczas startu i lądowania.
O dodatkowe przydziały papierosów można było postarać się w miejscu pracy.
Powoli do świadomości ludzi zaczęła się jednak przebijać wiedza o szkodliwości palenia tytoniu. Zatem schyłek PRL to także pojawiające się coraz częściej zakazy palenia.