Po godzinach

„Bardziej niż ziemia, interesuje nas to, co nad nią”. Voo Voo od 30 lat na scenie

– To trudno nazwać, to jest nieuchwytne, dlatego nazywam to magią. Po to powstało Voo Voo, żeby takie uczucia wywoływać – zdradza fenomen zespołu jego lider Wojciech Waglewski. Choć istnieją nieprzerwanie od ponad 30 lat, wydali 25 płyt i zagrali niezliczoną liczbę koncertów, wciąż pozostają nieodgadnieni, jako muzycy i jako ludzie. Ich historię pełną opowieści, których nie znają nawet najzagorzalsi fani, można przeczytać w biografii „Voo Voo. Dzień dobry wieczór”.

– Jakakolwiek próba zdefiniowania muzyki Voo Voo, wsadzenia tego do jakiejś szufladki od razu skazana jest na niepowodzenie. Oni po prostu mają własną szufladkę, która ciągle zmienia miejsce i rozmiary – zauważa Piotr Metz, autor książki, którą nazywa opowieścią pisaną z punktu widzenia zespołu. I rzeczywiście, jak prześledzi się jego dyskografię, to jest to prawdziwa sinusoida i poszukiwanie czegoś, co można by zrobić inaczej. – Być może, by nie znudzić słuchaczy, ale także samych siebie – dodaje dyrektor muzyczny Programu III Polskiego Radia.

Początek istnienia lider grupy, czyli Wojciech Waglewski wyznacza na rok 1985, kiedy powstała płyta pod szyldem Waglewski, Morawski, Nowicki, Hołdys, zatytułowana „Świnie”. Choć akurat jego nazwisko już wtedy znało wielu, bo miał na swoim koncie współpracę z m.in. Michałem Urbaniakiem, Krystyną Prońko czy mocno folkowym i zakorzenionym w world music Osjanie.
Zespół Voo Voo wraz z Orkiestrą Opery Narodowej w 2001 roku (fot. arch. TVP/Jan Bogacz)
Nie ma miejsca na pełną demokrację

Poza nim zespół obecnie tworzą: Mateusz Pospieszalski, Karim Martusewicz i Michał Bryndal, którzy zgodnie podkreślają, że Voo Voo to tak naprawdę Waglewski. Nie ukrywa tego sam lider, który przyznaje, że „w zespole nie ma miejsca na pełną demokrację”. – Zanim byśmy cokolwiek nagrali, po prostu zadyskutowalibyśmy się na śmierć. Demokracja działa, ale na scenie – dodaje.

Nikt jednak nie robi mu z tego zarzutu, a wręcz przeciwnie. Jego koledzy bezgranicznie mu ufają, a on im. Pomiędzy członkami grupy jest taka więź, której można jedynie pozazdrościć. Jak zauważa Metz szczególnie widoczna jest ona na linii Waglewski-Pospieszalski. – To są relacje, przy których słowo „przyjacielskie” wydaje się być ubogie. To są tak silne związki, że wręcz unikatowe – podkreśla autor biografii zespołu.
Mateusz Pospieszalski i Wojciech Waglewski w 2003 roku (fot. arch. TVP/Bartłomiej Banaszak)
Dwie silne osobowości razem

Zresztą Waglewski bił się i bije nadal o Pospieszalskiego. Pomimo, że obaj są silnymi osobowościami to, jak wspomina po latach ten drugi, już od pierwszego spotkania było wiadomo, że będą razem tworzyć. – Wystarczyło parę pierwszych słów, żeby zorientować się, że mamy te same płyty na półkach i słuchamy tej samej muzyki, że bardziej niż ziemia, po której chodzimy, interesuje nas to, co jest nad nią – wspomina Mateusz Pospieszalski. Od początku, jak dodaje muzyk, „szukali wiedzy, której nie da się nauczyć w szkołach”.

Dobitnym przykładem tego, że razem mogli dokonywać niemożliwego, jest pamiętny koncert w Częstochowie, kiedy zostali sami, bo zaniemógł perkusista oraz basista. – Postanowili, że ta sekcja nie jest im niezbędna do występu. Wzięli to na swoje barki i zagrali – opowiada Piotr Metz. Dodaje, że „potem zainspirowani tą sytuacją występowali w duecie jako Wagiel i Mateo”. – To była taka kuracja odświeżająca, trochę obok zespołu, która w niczym nie przeszkadzała, a wręcz wzmacniała grupę – podkreśla.
Ciągłe poszukiwania muzyczne

Ich fenomen potwierdza rzesza oddanych fanów, która akceptuje fakt, że od lat nie są wierni jednemu brzmieniu, ale stale poruszają się w wielu gatunkach muzycznych. Pozostając zespołem rockowym, sięgają też po jazz, ale nieobce są im również poszukiwania folkowe czy improwizacje. Jak mówi Wojciech Waglewski: „bywa, że unoszą się w tych dźwiękach, transie nad ziemią i to są magiczne chwile”.



Podobnie jest na koncertach grupy. Nie ma tu robienia show, piknikowego klaskania czy nachalnego wychodzenia do widza. Można nawet odnieść wrażenie, że zespół jest trochę odcięty od słuchacza. Wystarczy jednak rozejrzeć się dookoła, zerknąć na publiczność i zrozumieć, co się dzieje.

Najlepiej w książce opisuje to sam Waglewski. – To trudno nazwać, to jest nieuchwytne, dlatego nazywam to magią. Ona pojawia się w takich momentach, kiedy unosimy się w powietrzu, kiedy czuję, że gramy przytrzymany fragment utworu i on wywołuje jakiś trans – wyjaśnia. Dodaje, że „właśnie po to powstało Voo Voo, żeby takie uczucia wywoływać i aby ludzie wychodzili po koncercie w poczuciu, że coś się zdarzyło”.
Trzon zespołu na czele z Wojciechem Waglewskim i Mateuszem Pospieszalskim (fot. mat. pras.)

„Tak zwany koniec świata śni mi się dosyć często”

Kasia Nosowska i Jacek Chrzanowski z HEY o wizjach apokaliptycznych i przechodzeniu na drugą stronę.

zobacz więcej
Kolejna płyta to zwrot o 180 stopni

Zespół od zawsze kierował się zasadą, że kiedy kończy pracę nad płytą czy danym projektem muzycznym, to już myśli, co będzie dalej. Przeważnie musi to być zwrot o 180 stopni. Tym razem jednak Waglewski zaskoczył samego siebie, bo powiedział, że „chyba pierwszy raz w karierze nie potrafi powiedzieć, jaka będzie następna płyta”. Jedyne, czego jest pewien, to że nikt nie będzie chciał jej kupić. Taka strategia sprawdziła się już przy okazji ostatniego krążka „Dobry wieczór”, z października 2014 roku.



Premiera oznacza niespodziankę

Co więcej, po ponad 30 latach od powstania Voo Voo, lider zespołu przyznaje, że „teraz dopiero mogą zaczynać”, ale nie wie, co się za chwilę może wydarzyć. – Puszczam się na bardzo głęboką wodę. Lubię takie wyzwania, choć nie wiem, co z tego wyniknie – mówi otwarcie. Taka zagadkowość i tajemnica jest wpisana w ich działalność, zwłaszcza, jeśli chodzi o wydawanie nowych krążków.

Jak przyznaje Piotr Metz, „w czasach internetowych słowo »premiera« trochę straciło na znaczeniu, ale u nich jest inaczej”. – Starają się, żeby to była niespodzianka i do samego końca płyta była znana tylko zespołowi albo kręgowi wtajemniczonych. Te zasady przez lata, jeśli nawet niemodne i nie na czasie, to mają dla Voo Voo głęboki sens – zauważa dziennikarz muzyczny.
Wojciech Waglewski od ponad 30 lat lider zespołu Voo Voo (fot. mat. pras.)

Martyna Jakubowicz dla tvp.info: wolałabym odejść w pędzie

– Byłam zagubiona, niepewna siebie, często podejmowałam decyzje, które nie były dla mnie dobre. Z różnych opresji ratował mnie mój charakter, bo okazywało się, że ten panczur ze mnie wychodził i tupał nogą. To moim zdaniem zapobiegło większym tragediom w moim życiu. Takie geny, taki charakter – mówi w rozmowie z portalem tvp.info Martyna Jakubowicz. Na rynku właśnie ukazuje się jej nowa płyta „Prosta piosenka”. Tylko nam opowiada, dlaczego zdecydowała się po raz pierwszy na duety z mężczyznami, czyli z Kortezem i Wojciechem Waglewskim, jak postrzega kobiecość i czy udało jej się uciec z „domów z betonu”.

zobacz więcej
Nieznana twarz Waglewskiego

Metzowi udało się wydobyć z legendarnych muzyków wiele historii szerzej nieznanych. Poza tym lider Voo Voo okazał się wytrawnym gawędziarzem, który zawstydza elokwencją i wiedzą. Wojciech Waglewski był też trochę nieufny, a także odrobinę niewierzący we własną wielkość, ale nieustannie i bezgranicznie oddany muzyce.

Sam autor pytany o to, za co ceni sobie zespół Voo Voo, który uczynił bohaterem swojej książki, odpowiada że „to jest tak, jak przy opisywaniu jego muzyki, że brakuje trochę słów”. – Myślę, że na pewno za nieprzewidywalność, szlachetność, a także za ciepło, bo z tego co oni robią, bije właśnie takie humanistyczne ciepło – podsumowuje Piotr Metz.
Zdjęcie główne: Wojciech Waglewski i jego koledzy to nie tylko wspaniali muzycy, ale i gawędziarze (fot. mat. pras.)
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.