Po godzinach

„Diablica z Neapolu”, która podbiła męski świat Formuły 1. „Byłam wtedy nieustraszona”

– Kochałam wyścigi. Ryzyko wypadku, które towarzyszyło każdemu z nich, nadawało im intensywności. Tory nie były tak bezpieczne, jak teraz. Śmierć czyhała, ale ja byłam nieustraszona – mówiła w wywiadach Maria Teresa de Filippis, pierwsza kobieta, która ścigała się w Formule 1. Neapolitańska arystokratka pierwszy wyścig samochodowy wygrała w 1948 r. Miała wtedy 22 lata.

Miniaturowe domki i ich upiorne tajemnice. Jak milionerka została „matką współczesnej kryminalistyki”

Przedwojenna dama z towarzystwa uczyła policjantów, jak prowadzić śledztwa.

zobacz więcej
– Robiłam to, na co miałam ochotę. Byłam niezależna dzięki mojemu charakterowi, wykształceniu i pochodzeniu. Pieniądze dawały mi wolność – mówiła Maria Teresa de Filippis w wywiadzie w 2008 r. Kilka dni temu, 8 stycznia, minęła pierwsza rocznica jej śmierci.

Zaczęło się od zakładu

Była uwielbiana i podziwiana. Jak twierdziła, nie spotykała się z dyskryminacją w świecie sportów motorowych, choć zdarzały się nieprzyjemne sytuacje.

Zanim dzięki swoim umiejętnościom i talentowi dostała się do Formuły 1, wygrała wiele wyścigów. W F1 udało jej się dokończyć jeden – w Grand Prix Belgii uplasowała się na 10. miejscu. Do kwalifikacji stawała w sumie pięć razy – cztery w 1958 r. i raz w 1959 r. Jej nazwisko jest łączone z maserati 250F, który jest uważany za najpiękniejszy i najszybszy samochód na torach wyścigowych lat pięćdziesiątych.

Przyszła na świat w 1926 r. w arystokratycznej rodzinie w Neapolu. Jak na dobrze urodzoną panienkę otrzymała staranne wychowanie. Uwielbiała sport, szalała konno, grała w tenisa. Za kierownicą samochodu wyścigowego siadła, założywszy się ze swoimi braćmi, Antoniem i Giuseppe, że potrafi jeździć naprawdę szybko. I tak odnalazła sport, który pochłonął ją na kolejnych kilka lat.



W malutkim fiacie 500, zwanym topolino (po włosku myszka), zdobyła drugie miejsce w lokalnym wyścigu po górskich trasach od Salerno po Cava de’ Tirreni. To był jej pierwszy sportowy sukces. Potem zapełniła półki pucharami.

Amelia Earhart przeżyła katastrofę? Najsłynniejsza pilotka mogła umrzeć na bezludnej wyspie

Samolot Amelii Earhart miał runąć do Pacyfiku 2 lipca 1937 roku.

zobacz więcej
„Córeczko, jedź powoli i wygrywaj”

Pokochała pęd i adrenalinę. Maria Teresa de Filippis z pasją startowała w wyścigach. Wygrywała lokalne zawody i wspinała się coraz wyżej po szczeblach sportowej kariery. Jak mówiła, miała wsparcie ze strony rodziny. Mama mówiła jej „jedź powoli i wygrywaj”.

Jeździła wieloma samochodami, marki Taraschi-Urania, BMW, różnymi modelami Fiata. Zwykle bywała w czołówkach wyścigów. Dzięki brawurowej jeździe zasłużyła sobie na przydomek „Diablica”. W 1954 r. wygrała np. mistrzostwa Włoch.

Uwielbiała jazdę w górach i chętnie brała udział w tego typu wyścigach. W 1950 r. miała pecha, bo została zdyskwalifikowana po jednym z etapów wyścigu Stella Alpina. Uznano, że popełniła falstart. – Pozwoliliście dziewczynie przejechać tysiąc kilometrów po mokrych, górskich drogach i potem ją zdyskwalifikowaliście. To szaleństwo – mówił wtedy inny kierowca wyścigowy, Tazio Nuvolari.



Jeździła świetnie, dynamicznie i z fantazją. Nic więc dziwnego, że przyciągnęła uwagę organizatorów Formuły 1. Najpierw odrzuciła propozycję Ferrari, a potem łaskawszym okiem spojrzała na Maserati i w 1956 r. stała się częścią legendarnej już drużyny.

Następne trzy lata w jej karierze okazały się bardzo intensywne. Wkroczyła na motorowy Olimp. Jej kolegami byli najwięksi i najszybsi kierowcy tamtych czasów. W 1958 r. usiadła za kierownicą maserati 250F, startowała m.in. w Grand Prix Syrakuz, Monaco (na torze w Monte Carlo) i Belgii.

Grand Prix Belgii Formuły 1 ukończyła na 10. miejscu. To było wielkie osiągnięcie. De Filippis prowadziła samochód, który w poprzednim roku przyniósł zwycięstwo mistrzowi Juanowi Manuelowi Fangio.

Włoszka nie była wysoka, Maserati dla swojego nowego kierowcy specjalnie przystosował więc samochód, tak by wygodnie mogła dosięgnąć pedałów.



W 1959 r. przeniosła się do drużyny Porsche. 2 sierpnia na torze w Niemczech zginął jej kolega i szef drużyny Jean Behra. Wtedy postanowiła wycofać się z wyścigów.
Maria Teresa de Filippis w 2013 r. (fot. Moni Fellner/Getty Images)

„Ostatnia rodzina” – mnóstwo pracy, walka ze stereotypami i deszcz nagród

– Jeśli ktoś pójdzie do kina, żeby się dowiedzieć, dlaczego Zdzisław tak malował, może się poczuć rozczarowany. Mnie to nigdy nie interesowało – mówi Jan P. Matuszyński, reżyser filmu nagrodzonego Złotymi Lwami w Gdyni.

zobacz więcej
Miłość i sportowe emocje

Z kierowcą Luigim Musso połączył de Filippis romans. Ścigali się razem i podróżowali. Organizowali swoje dwuosobowe wyścigi, zdarzało się, że żadne z nich nie wygrywało, bo wypadali z toru. Jak opowiadała potem, Musso wiele ją nauczył, m.in. jak czysto i płynnie wchodzić w zakręty.

– W Syrakuzach siadłam po raz pierwszy za kierownicą maserati 250 F w wyścigu Formuły 1. Nie znałam tego toru. Luigi wziął ferrari i kazał mi jechać za sobą. Pokazywał mi, w jakim tempie mam jechać, jak pokonywać tor – podkreślała potem w wywiadach, jak wiele zawdzięczała przyjacielowi. W 1958 w Grand Prix Syrakuz zajęła 5. miejsce.

Romans się jednak skończył, a potem Musso zginął podczas Grand Prix Francji w 1958 r.

„Spojrzałam śmierci w twarz”

– Kilka razy spojrzałam śmierci w twarz, miałam wypadki. Wzięłam kiedyś udział w wyścigu Sassari-Cagliari-Sassari bez próbnego przejazdu. Wiedziałam, że organizatorzy na szczególnie niebezpiecznych zakrętach układają wzdłuż drogi bele siana. Gdy je widziałam, wiedziałam, że trzeba być ostrożną – opowiadała de Filippis.

Uważała, że współcześni kierowcy wyścigowi nie są tak świetni technicznie, jak ich koledzy sprzed lat, dlatego że tak bardzo polegają na technice i elektronice. – Bardziej liczą się parametry auta niż sposób myślenia osoby, która siedzi za kierownicą – tłumaczyła.

Jak podkreślała wielokrotnie, współcześnie w sportach motorowych liczą się głównie pieniądze i wygrana za wszelką cenę, a w latach pięćdziesiątych chodziło o czystą rywalizację. – Czerpaliśmy z jazdy wiele wartości. Przyjaźniliśmy się. Teraz na pierwszym planie są rywalizacja i biznes – mówiła.

Chętnie opowiadała o swoich przyjaźniach z kierowcami. Były wśród nich takie sławy jak Juan Manuel Fangio, Luigi Musso, Jean Behra, Gigi Villoresi.



Wielokrotnie powtarzała, jak wiele nauczyła się od nich. Juan-Manuel Fangio, pięciokrotny mistrz świata, powtarzał jej, że jeździ zbyt szybko i niedobrze, że nie odczuwa strachu.

„Rzymskie wakacje” – romanse, płacz i wielkie emocje w Wiecznym Mieście

Początek wielkiej kariery Audrey Hepburn.

zobacz więcej
Zbyt wielu moich przyjaciół zginęło

Francuski kierowca Jean Behra zbudował dla de Filippis porsche hybrydę, którym miała wyjechać na niemiecki tor AVUS. Odmówiła. W wyścigu wystartował Behra i zginął w wypadku. Maria Teresa dowiedziała się o tym z radia.

– Przestałam się ścigać, gdy zginął Jean. To ja miałam być na tym torze, w tym samochodzie, nie on. Postanowiłam wtedy, że się wycofuję. Zbyt wielu moich przyjaciół zginęło – powiedziała Maria Teresa de Filippis. Na sportową emeryturę przeszła więc w wieku 33 lat. Niedługo potem wyszła za mąż za Austriaka, Theodor Huscheka, urodziła córkę i zajęła się rodziną.

W 1978 r. znowu powróciła do wyścigów samochodowych, ale już nie jako zawodniczka. Dołączyła do międzynarodowego klubu byłych kierowców Formuły 1. Gdy ukończyła 85 lat, została honorowym prezesem tej organizacji.

„Jak jadę wolno, to chce mi się spać”

Marzeniem 19-letniego Igora Waliłko jest Formuła 1.

zobacz więcej
Kobieta w kasku? Tylko u fryzjera

Swoją sportową postawą de Filippis zasłużyła na szacunek kolegów i kibiców. Mówili, że była twarda i potrafiła walczyć.

Podczas kariery sportowej nie spotykała się często z dyskryminacją, bo jak twierdziła, na początku nikt nie spodziewał się, że daleko zajedzie, a potem pokazywała, na co ją stać. Ale raz boleśnie odczuła smak poniżenia. Nie pozwolono jej wystartować w Grand Prix Francji. Od szefa wyścigu usłyszała, że jedyny kask, w jakim widzi kobietę, to duża suszarka u fryzjera.

Na zdjęciach, które robiono Marii Teresie de Filippis w latach pięćdziesiątych, widać drobną, atrakcyjną brunetkę o krótkich włosach. Świetnie wygląda w sportowych kombinezonach i w kasku, zachwyca w „cywilnych” ubraniach. – Tuż po wyścigu tak samo jak moi koledzy twarz i ręce miałam brudne od smarów. Ale potem, gdy już się umyłam i przebrałam, znowu byłam „panną F1”, czasem z chustką na głowie – taka była wtedy moda, która mi bardzo odpowiadała – mówiła w wywiadzie dla włoskiego portalu automobilismodepoca.it.

Kobiety w Formule 1

Od 1950 r., gdy odbywają się zawody Formuły 1, zaledwie pięć kobiet zostało zgłoszonych do startu, ale tylko dwóm udało się przejść eliminacje i wziąć udział w konkursie. Drugą po de Filippis była Lella Lombardi, która startowała w latach 1974-1976. Jako jedyna kobieta zdobywała punkty; wzięła udział w 12 wyścigach.

Do Formuły 1 zgłoszone były także Brytyjka Divina Mary Galica, Desiré Wilson z RPA oraz Włoszka Giovanna Amati.

Kierowcami testowymi Formuły 1 były Hiszpanka María de Villota i Brytyjka Susie Wolff.
Zdjęcie główne: Maria Teresa de Filippis w 1959 r. (fot. Keystone/Hulton Archive/Getty Images)
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.