Gdy pływają, walczą albo jeżdżą brakuje im wolnej chwili, ale gdy wychodzą z basenu, schodzą z ringu, czy zsiadają z roweru mają nie tylko mnóstwo czasu, ale i nowe życie, które nie od razu potrafią sobie poukładać. Jak wygląda życie po życiu, czyli po skończonej sportowej karierze?
Otylia Jędrzejczak, mistrzyni olimpijska, która na swoim koncie ma złoto, srebro, trzy rekordy świata i wiele mistrzowskich tytułów, kilka dni temu została mamą. Zanim jednak poukładała sobie życie przeszła długą drogę, być może dłuższą niż odległości jakie pokonywała każdego dnia podczas treningów w basenie.
– Nie byłam człowiekiem bez planu B, sportowcem, który został z niczym. Ale coś nie „kliknęło”. Napisałam CV: gdzie mam je wysłać? Jak się szuka pracy? Nie wiedziałam. Nie wiedziałam nawet, jak się płaci rachunki, bo dotąd nie musiałam tego robić – mówiła w wywiadzie dla miesięcznika „Twój Styl”.
Tygodnik TVPPolub nas
„Nie umiałam zrezygnować ze sportu”
Przyznaje, że po tym jak na dobre wyszła z basenu, przestała wierzyć, że jest poza nim coś warta. Poznała strach, o którym mówi wielu sportowców. To niepokój związany właśnie z momentem zakończenia kariery. – Nie umiałam zrezygnować ze sportu. I było mi coraz gorzej w pustym mieszkaniu. Wiem, że mężczyźni sportowcy łatwiej znoszą takie sytuacje, mają zdolność odszukiwania w sobie pozytywnych cech, które pomagają im przeć do przodu. No i na ogół mają żony, rodziny, a ja mieszkałam sama. Zabrakło stałych obowiązków, punktów odniesienia. Rozsypka. Co się robi o 16 po południu, jeśli nie jest się na treningu? – pytała w wywiadzie.
Z pustką, jaka pojawiła się w życiu, radziła sobie czytając maile, które przysyłali do niej różni ludzie, jak ten, w którym pewna kobieta napisała, że dzięki niej poradziła sobie na życiowym zakręcie. Nie potrafiła określić sobie celu, nie chciała przyznać się przed rodzicami, że nie daje sobie rady. Po wielu miesiącach nieobecności postanowiła wrócić do pływania. Jak sama przyznaje, nie był to dobry pomysł. Basen nie dawał jej już tej frajdy co kiedyś. Trzy lata temu wyszła z wody na dobre. – Organizm się zbuntował. Pływanie to cholernie ciężki sport… Miałam 30 lat, pora na nowy rozdział – powiedziała.
Dziś poza tym, że została mamą, jest wykładowcą na AWF-ie, zajęła się doktoratem, pisze wiersze, chodzi na spacery. Założyła też fundację, która propaguje wśród młodych ludzi ideę „mistrzostwa w życiu”. – Nauczyłam się czerpać radość z małych rzeczy. Chyba pozostało mi to ze sportu – czasem muszę mentalnie upaść nisko, by ponownie wspiąć się na górę – stwierdza. Namawiana na napisanie biografii, jest przekonana, że jest jeszcze zdecydowanie za młoda.
Otylia Jędrzejczak przyznaje, że na sportowej emeryturze nie wiedziała jak płaci się rachunki (fot. arch.TVP/Jan Bogacz)
„Za szybko zsiadłem z roweru”
O tym, że nowy rozdział w jego życiu nastąpił zdecydowanie za szybko i za gwałtownie jest przekonany Czesław Lang. – Za szybko zsiadłem z tego roweru – mówi w rozmowie z portalem tvp.info. W 1990 roku, gdy przestał się ścigać i mógł przejść nie tylko na sportową, ale i życiową emeryturę, nie potrafił.
– Jak na polskie warunki byłem człowiekiem bogatym, nie musiałem nic robić, ale krążyło wokół mnie wiele osób, które namawiały mnie do tego, by inwestować i wchodzić w spółki. Tak było zawsze i jest, że sportowiec, który ma na swoim koncie tytuły i pieniądze będzie przyciągał tych, którzy będą chcieli zrobić z nim jakieś interesy i podpowiedzieć co zrobić z majątkiem – wyjaśnia.
Śmieje się, że jest niespokojnym duchem i być może dlatego rzucił się w wir inwestycji. Zajmował się importem i eksportem, był gastronomem, inwestował w nieruchomości. – Miałem restaurację, agencję celną, przedstawicielstwo firmy transportowej, sklep rowerowy i inne mniejsze biznesy – wylicza. Przyznaje, że choć nie na wszystkich dobrze wyszedł, udało mu się nie roztrwonić pieniędzy i nie zostać bankrutem.
Czesław Lang rzucił się w wir inwestycji (fot. arch.TVP/Ireneusz Sobieszczuk)
„Wiele spraw załatwianych jest za ciebie”
Lang zakończenie kariery sportowej porównuje do wyjścia z wojska. – Nie ma już tego pewnego rygoru, ograniczeń, obowiązków i wcale nie jest z tym lekko. W tym skoszarowanym, sportowym życiu wiele spraw załatwianych jest za ciebie, których ty nawet nie dotykasz. Nagle o wszystkim trzeba decydować samemu, do tego dochodzi trauma, że to już naprawdę koniec – tłumaczy. Dodaje, że nawet robienie interesów nie jest łatwe, tylko ze względu na nazwisko.
Rzucenie się w wir pracy i odstawienie w kąt roweru, sprawiło, że u Langa pojawiły się problemy ze zdrowiem.
– Zaokrągliłem się, zaniedbałem, zbyt gwałtownie zerwałem ze sportem, cieszyłem się z sukcesów i niestety wpakowałem się w kłopoty ze zdrowiem – mówi. W ratowaniu zdrowia, a przede wszystkim w walce z chorobą Meniere’a, ogromną rolę odegrała żona Langa, Ela. – Zaczęła się interesować medycyną alternatywną i dzięki niej oraz moim przyjaciołom podjąłem skuteczną terapię w Meksyku. Dziś sam jestem propagatorem zdrowego stylu życia i prowadzę ekogospodarstwo, tam gdzie się wychowałem – mówi Lang.
Karierę Szymona Kołeckiego przerwała kontuzja (fot. arch.TVP/Jan Bogacz)
„To był spory szok”
Koniec kariery nie zawsze nadchodzi wtedy, gdy naprawdę się tego chce i jest się na to zdecydowanym. Tak było w przypadku Szymona Kołeckiego. W 2008 roku sztangista musiał przejść poważną operację kolana. Zabieg nie do końca się udał. Do 2010 roku miał jeszcze kilka, które miały poprawić to, co nie wyszło. – Powoli zacząłem się orientować, że ten powrót na arenę sportową może się nie udać. Miałem trochę czasu, aby się zastanowić nad tym, co się dzieje. Owszem to był spory szok, ale jakoś go sobie racjonalnie wytłumaczyłem – mówi. Pytany o to, co było najtrudniejsze do ogarnięcia w nowym życiu, przyznaje, że może nie samo płacenie rachunków, ale rozplanowanie domowego budżetu.
– Gdy trenujesz, odnosisz sukcesy, zarabiasz nie martwisz się o pieniądze, bo inni ci pomagają, ale gdy lądujesz w tym rzeczywistym życiu zaczynasz rozumieć, że jest coś takiego jak książka przychodów i rozchodów, domowy budżet. Trzeba się przystosować i zrozumieć, że nie zawsze będzie tak kolorowo, jak było, że trzeba będzie zająć się czymś innym – wyjaśnia.
Po kilkunastu miesiącach, jak mówi, dogadał się z nową rzeczywistością na tyle, że nie zatruwała mu życia. – Nie siedziałem, nie płakałem i nie lamentowałem. Nie jestem taki. Prawdziwi przyjaciele zostali przy mnie, a ci którzy mieli odejść, po prostu odeszli i też nad tym nie ubolewam – mówi. Jedyne, czego żałuje, to operacja. – Gdybym posłuchał wtedy żony i nie poszedł na tę operację, to być może moja kariera potrwałaby kilka lat dłużej. Dziś się już nad tym nie zastanawiam. Spełniam się w innych dziedzinach, a od kilku miesięcy trenuję MMA i to mi teraz daje zastrzyk sportowej adrenaliny – przyznaje.
Dariusz Michalczewski przyznał, że bardzo łatwo jest przechulać oszczędności (fot. arch.TVP/Jan Bogacz)
Kilka lat temu Dariusz Michalczewski zapytany o to, co jest najważniejsze w momencie, gdy sportowiec kończy karierę, odpowiedział, że pokora. – Na swoim przykładzie wiem, że po zakończeniu sportowej przygody trzeba być przede wszystkim pokornym. Nie wolno patrzeć z góry na świat jak dawniej, raczej należy spuścić głowę. A znacznie wcześniej poszukać innego pomysłu na życie, może zainwestować gdzieś zarobione pieniądze – powiedział.
Pięściarz dodał, że wielu sportowców nigdy nie pracowało i rzeczywiście nie jest przygotowanych na życie po karierze. – Wtedy najłatwiej bierze się kasę z kupki, ma się więcej czasu i więcej kumpli. To bardzo prosta droga ku upadkowi – mówił. Kiedy ktoś proponował mu powrót na ring mówił, że za mniej niż 10 mln euro nie ruszy się z domu. I bez tego miał co robić. Jeździł na spotkania z fanami, firmował swoim nazwiskiem sieć klubów fitness, promował też jeden z energetyków. Udzielał się także charytatywnie.
Monika Pyrek została mamą, prowadziła program w radiu i tańczyła w telewizyjnym show (fot. arch.TVP/Ireneusz Sobieszczuk)
Nie potrafili przejąć kontroli nad życiem
To, że emerytura sportowca nie jest łatwą sprawą, dowodzą badania naukowców. Według psycholog sportowej Lisy O’Halloran istnieją trzy rodzaje sportowej emerytury. Jedna to zakończenie długiej kariery, najczęściej z powodu zaawansowanego wieku zawodnika, przegrywania rywalizacji o kwalifikacje do ważnych imprez z młodszymi i bardziej dynamicznymi rywalami i niewystarczające przygotowanie fizyczne. Druga to wymuszone zakończenie kariery spowodowane odniesionym trwałym urazem, chorobą lub utratą możliwości uprawiania sportu z innych powodów (np. formalnych). Jest to wówczas zakończenie niezależne od woli zawodnika, podyktowane czynnikami zewnętrznymi. Trzecie to moment gdy zawodnik kończy karierę i podejmuje tę decyzję w oparciu o czynniki wewnętrzne. Zawodnik z reguły jest gotowy do podjęcia takiej decyzji i robi to świadomie oraz w zgodzie ze sobą. Momentem idealnym jest czas, gdy sportowiec jest spełniony sportowo i prywatnie.
O’Halloran stawia hipotezę, że osoby kończące karierę w sposób opisany w jednym z dwóch pierwszych punktów częściej doświadczają negatywnych skutków i mają największe trudności z adaptacją do nowych warunków.
O tym, że nie każdy sportowiec radzi sobie z nową sytuacją świadczą także dane opublikowane przez Irish Rugby Union Players Association (IRUPA) – 31 proc. spośród badanych zawodników rugby przyznało, że nie potrafiło przejąć kontroli nad swoim życiem w czasie dwóch lat po zakończeniu kariery. Około 150 byłych zawodowych piłkarzy znajduje się obecnie w więzieniach. Wielu z nich toczy też walkę z uzależnieniami i trudnościami finansowymi. Trzech na pięciu ankietowanych byłych piłkarzy Premier League (liga angielska) zadeklarowało bankructwo w ciągu pięciu lat po zakończeniu kariery.
„Nie da się leżeć na kanapie”
– Staram się być aktywna fizycznie, mimo że zapowiedziałam, że po przejściu na sportową emeryturę będę leżeć na kanapie przynajmniej 2 lata. Tak się jednak nie da – powiedziała Monika Pyrek. Lekkoatletka po zejściu ze sportowej areny wyszła za mąż, urodziła dziecko, wystąpiła w tanecznym show i przez kilka lat prowadziła autorską audycję w radiu Szczecin.
W trakcie kariery udało się trzykrotnie zdobyć medal mistrzostw świata w skoku o tyczce. Lekkoatletka zwyciężyła także 11 razy w mistrzostwach Polski. Pyrek w ciągu trwania jej sportowej przygody aż 68 razy poprawiała rekord Polski w tej dyscyplinie. Przyznaje jednak, że popularność i możliwość korzystania z niej przyniósł jej bardziej niż skoki o tyczce, telewizyjny show i wygrana w nim.
Zdjęcie główne: Koniec kariery sportowca jak się okazuje nie należy do najłatwiejszych (fot. fb/Otylia Jędrzejczak, Mistrzyni Olimpijska w pływaniu/TVP Polonia/arch.TVP/Jan Bogacz)