Trzy lata niewoli, gwałtów i tortur. Uczennice z Chibok nadal w rękach Boko Haram
niedziela,23 kwietnia 2017
Udostępnij:
Terroryści z Boko Haram zaatakowali nocą z 14 na 15 kwietnia 2014 r. Wdarli się do internatu przy szkole średniej dla dziewcząt w nigeryjskim mieście Chibok. Uczennice właśnie przygotowywały się do końcowych egzaminów. Uprowadzili 276. Miały wtedy od 16 do 18 lat. 50 z nich udało się uciec. Niedużą grupę udało się uwolnić, ale rodzice nadal czekają na 195 swoich dzieci.
Świat się oburzył i potępił terrorystów. Ruszyły kampanie społeczne. Nigeryjski rząd obiecywał, że robi wszystko, co tylko w ludzkiej mocy, by uwolnić porwane. Niestety, czas mija, a eksperci twierdzą, że szanse na odbicie pozostających w niewoli dziewcząt są coraz mniejsze. Zwłaszcza że Boko Haram słabnie, a uczennice z Chibok są mocną kartą przetargową w negocjacjach z nigeryjskim rządem.
Boko Haram, czyli „zachodnia edukacja jest zabroniona”
Zmilitaryzowana organizacja Boko Haram wyłoniła się z islamskiego bractwa religijnego, które działało w latach 90. na uniwersytecie w Maiduguri. Powstała w 2002 r. i opanowała północ Nigerii. Żąda utworzenia kalifatu, w którym obowiązywać ma szariat (teraz prawo to obowiązuje w 12 z 36 stanów).
Boko Haram jest przeciwko zachodniej cywilizacji i chce z wszelkich jej oznak oczyścić Nigerię. Wrogami bojowników są wszyscy „niewierni”, którzy mają cokolwiek do czynienia z instytucjami rządowymi. Gdyby Boko Haram przejęło władzę w tym wielkim afrykańskim kraju, zakazałoby noszenia zachodnich ubrań, słuchania muzyki i oglądania filmów.
Boko Haram w języku hausa znaczy „zachodnia edukacja jest zabroniona”. W 2010 r. zmieniło nazwę na „Sunnickie braterstwo prowadzące świętą wojnę”.
Terroryści przeprowadzili setki krwawych zamachów. W 2015 r. złożyli przysięgę wierności tzw. Państwu Islamskiemu. Boko Haram wpisana jest na listę organizacji terrorystycznych Departamentu Stanu USA.
Terroryści działają nie tylko w Nigerii, lecz także w Nigrze, Czadzie i Kamerunie.
W ich niewoli są setki kobiet i dzieci – torturowanych, bitych, gwałconych. Szkoli się też ich na żołnierzy, a także zmusza się do udziału w zamachach, jako żywe bomby. W pierwszych trzech miesiącach br. w samobójczych atakach zginęło 27 dzieci.
Amnesty International podaje, że od początku 2014 r. Boko Haram uprowadziło ok. 2 tys. chłopców i dziewcząt.
Boko Haram nie zawsze bierze niewolników, często pali po prostu całe wsie, a ludzi zabija.
W sobotę 22 kwietnia nigeryjskie ministerstwo obrony ogłosiło, że Boko Haram nie okupuje nigeryjskich terytoriów.
Pierwsze uwolnienia po dwóch latach
W sumie Boko Haram uprowadziło 219 dziewcząt z Chibok. Przez dwa lata niewiele było wiadomo o ich losie.
Pojawiały się tylko, publikowane przez terrorystów, nagrania. Już w maju 2014 r. szef ugrupowania Abubakar Shekau mówił na filmie, że „sprzeda je jak niewolnice”.
Na innym wideo terroryści pokazali ok. 50 dziewcząt w chustach, otoczonych uzbrojonymi ludźmi. Jeden z nich, zamaskowany, mówił w języku hausa, że część dziewcząt została śmiertelnie ranna, a 40 z nich zostało „wydanych za mąż”. Zapewnił, że żadna z żyjących nie odzyska wolności, jeśli nigeryjski rząd nie uwolni uwięzionych bojowników Boko Haram.
Pierwszą z uczennic Boko Haram uwolniło w maju 2016 r. razem z 96 innymi zakładnikami. Amina Ali powiedziała, że dziewczęta głodują, wiele z nich jest chorych, mają połamane kości, odniosły rany w wybuchach. Część zginęła. Wyjawiła, że są traktowane przez terrorystów jak niewolnice, gwałcone i bite.
Wiele z dziewcząt ze szkoły w Chibok to chrześcijanki. Terroryści zmuszali je więc, by przeszły na islam.
Aminę także zmuszono do konwersji. Opowiadała, że była świadkiem ukamienowania koleżanki, która się na nią nie zgodziła.
Nigeria pamięta. Fot. Henry Chukwuedo/Anadolu Agency/Getty Images
W połowie października ub.r. wolność odzyskało 21 dziewczyn. Wymieniono je na czterech bojowników Boko Haram. W negocjacjach z terrorystami razem z nigeryjskimi władzami uczestniczyli przedstawiciele Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i szwajcarskiego rządu. Negocjacje trwają nadal.
„Łzy nigdy nie obeschną”
W niedzielę 8 stycznia 2017 r. minęło 1000 dni od porwania uczennic. Nigeryjski prezydent Muhammadu Buhari mówił wtedy, że pozostaje głęboko przekonany, że uda się doprowadzić do połączenia dziewcząt z ich rodzinami „tak szybko, jak będzie to możliwe. – Łzy nigdy nie obeschną, ból jest cały czas w naszych sercach – podkreślił.
– Świat nadal czeka, by 195 dziewczyn wróciło do domów. One nie są już tylko Nigeryjkami, są obywatelkami świata – powiedziała telewizji Al Jazeera jedna z działaczek na rzecz uwolnienia uczennic z Chibok, Aisha Yesufu. Podkreśliła, że są w niewoli, bo „ośmieliły się marzyć i postanowiły zdobyć edukację”.
Buhari, podobnie jak jego poprzednik na stanowisku prezydenta, Goodluck Ebele Jonathan, jest krytykowany za bierność w działaniach na rzecz uwolnienia porwanych.
Nigeryjczycy pamiętają o porwanych. Przez cały kwietniowy tydzień w tym roku poprzedzający datę tragedii z Chibok, m.in. w stolicy odbywały się poświęcone im wydarzenia, marsze, modlitwy.
W stolicy kraju, Abudży, na drzewach wiązano czerwone wstążki pamięci. Zorganizowano też marsz protestu. Rodzice porwanych koczowali przed siedzibą prezydenta.
„Albo będziecie posłuszne, albo was zabijemy”
Uwolnione dziewczęta unikają kontaktu z mediami. Boją się o bezpieczeństwo swoje i swoich bliskich.
W marcu 2017 r. jedna, z nich, Sara, wzięła udział w panelu dyskusyjnym zorganizowanym w Dubaju. Ukrywała się za ciemnymi okularami.
– Myślałam, że umrę tej nocy. Nie wiedziałam, co robić – wspominała czas porwania.
– Boko Haram wkroczyło do Chibok. Strzelali i krzyczeli. Słyszałyśmy ich – mówiła.
Sara zadzwoniła wtedy do ojca, który poradził jej, że będzie bezpieczna, jeśli zostanie w internacie i poczeka na nauczycieli. Nauczyciele jednak uciekli, a uczennice zostały, zdane na łaskę terrorystów.
Ludzie z Boko Haram zagrozili im, że jeśli będą stawiać opór i krzyczeć, zginą. Potem spalili szkołę, a dziewczęta załadowali na ciężarówki i wywieźli.
„Czy bylibyście cicho, gdyby porwali wasze córki?” Fot. Mac John Akende/Anadolu Agency/Getty Images
Sarze i jej koleżance udało się wyskoczyć z samochodu i uciec. Pomógł im przypadkowo spotkany pasterz. Obie wróciły do domów. Potem widziały wideo nagrane przez terrorystów, którzy grozili, że wyłapią wszystkie uciekinierki i zabiją je razem z ich rodzinami.
#BringBackOurGirls
Porwanie zelektryzowało świat. W mediach społecznościowych rozpętała się kampania na rzecz uwolnienia dziewcząt. Hashtag #BringBackOurGirls (oddajcie nasze dziewczęta) do dziś bije rekordy popularności. Powstała też internetowa strona www.bringbackourgirls.org.
Do akcji włączyły się gwiazdy z Hollywood, m.in. Sylvester Stallone, Mel Gibson, Wesley Snipes i Antonio Banderas i piosenkarze – Madonna, Ricki Martin, Bob Geldof.. Celebryci pojawiali się na wielkich imprezach z kartkami, na których napisane było „bring back our girls”.
Aktorka Angelina Jolie, ambasadorka ONZ, mówiła: „Porwanie tych młodych Nigeryjek to niewyobrażalne okrucieństwo. To smutne, że na świecie jest prawdziwe zło”.
Sprawę w Nigerii nagłaśniały gwiazdy Nollywood, czyli nigeryjskiego przemysłu filmowego. Od porwania do połowy maja 2014 r. hastag #BringBackOurGirls został użyty ponad prawie 3,5 mln razy.
Jedną z najbardziej prominentnych osób, która zaangażowała się w akcję na rzecz nagłośnienia sprawy porwanych dziewcząt, była Michelle Obama, żona ówczesnego prezydenta USA, Baracka Obamy.
W jednym ze swoich wystąpień z maja 2014 r., czyli niedługo po tych tragicznych wydarzeniach, mówiła, że amerykański rząd zrobi wszystko, by wesprzeć Nigerię w działaniach na rzecz uwolnienia uczennic z Chibok. – W tych dziewczętach Barack i ja widzimy nasze córki. Ich nadzieje i marzenia. Możemy sobie tylko wyobrazić udrękę, którą czują ich rodzice – mówiła.
„Nie ma nic cenniejszego niż edukacja”
Tłumaczyła, że rodzice porwanych zdawali sobie sprawę, jakie niebezpieczeństwo grozi ich córkom, które wysłali do szkoły, ale jednocześnie ważne było dla nich zapewnienie im wykształcenia i lepszej przyszłości. Przypomniała, że szkoła była już zamykana, ponieważ pojawiały się pogróżki ze strony terrorystów z Boko Haram, ale uczennice nalegały, by mogły nadal się uczyć.
– Były zdeterminowane, by ukończyć kolejny etap edukacji. (…) Ten scenariusz powtarza się na całym świecie. Dziewczęta ryzykują wiele, by podążać za swoimi ambicjami – powiedziała Michelle Obama.
Przywołała przykład Malali Yousafzai, pakistańskiej nastolatki, która walczyła o to, by ona i dziewczęta z jej kraju mogły chodzić do szkoły. Malala na początku 2009 roku zaczęła pisać na blogu pod pseudonimem Gul Makai o swoim życiu i o tym, jak talibowie po wprowadzeniu zakazu edukacji dziewcząt wymuszają zamykanie prywatnych szkół.
W październiku talibowie przeprowadzili zamach na Malalę, została postrzelona w głowę i szyję. W 2013 r. zdobyła nagrody im. Anny Politkowskiej i Andrieja Sacharowa. 10 października 2014 r. uhonorowano ją Pokojową Nagrodą Nobla.
Kto zawiódł?
W kwietniu 2016 r., w drugą rocznicę porwania, BBC przygotowało krótki film, w którym zestawiono apele i deklaracje prominentnych światowych polityków, że trzeba zrobić wszystko, by uwolnić uczennice z Chibok z rąk terrorystów. Wśród przywołanych osobistości są ówczesny premier Wielkiej Brytanii David Camero, Michelle Obama, francuski prezydent François Hollande.
W maju 2014 r. David Cameron informował, że Wielka Brytania, USA, Francja i Chiny zaoferowały pomoc rządowi w Nigerii w poszukiwaniu dziewcząt z Chibok. Nigeryjczycy zaakceptowali pomoc dopiero po trzech tygodniach. Terroryści z Boko Haram mieli więc dużo czasu, by zacierać ślady.
Brytyjczycy i Amerykanie wspierają nigeryjskie siły zbrojne, szkolą tamtejszych żołnierzy w działaniach antyterrorystycznych. Jednak opinie są takie, że Nigeria pomocy tak naprawdę nie chce.
Wojna trwa
W Nigerii i sąsiednich państwach, gdzie działają terroryści z Boko Haram, cały trwają walki. W grudniu ub.r. podczas operacji wojskowej armii nigeryjskiej przeciwko Boko Haram w stanie Borno uwolniono 1880 cywilów przetrzymywanych przez tę organizację.
Za bastion Boko Haram uchodzi leśny rejon Sambisa, który w czasach kolonialnych był parkiem narodowym. Według ekspertów organizacja, która w marcu 2015 roku złożyła deklarację posłuszeństwa Państwu Islamskiemu (IS), ma ok. 8 tys. bojowników. Połowa z nich stacjonuje w lesie Sambisa oraz w rejonie wzgórz Gwoza. Pozostali – w sąsiednich państwach, czyli Nigrze, Czadzie i Kamerunie.
Boko Haram ma tracić impet i terytoria. Szacuje się, że pod koniec 2014 roku miało pod kontrolą dużą część północno-wschodniej Nigerii, ale jego pozycja stale słabnie. Nadal jednak nie ustają terrorystyczne zamachy na tym terenie, a także w Kamerunie, Nigrze i Czadzie.
Od 2009 roku w Nigerii w wyniku działań dżihadystów z Boko Haram, zginęło co najmniej 20 tys. osób, a 2,6 mln musiało opuścić domy.
Zdjęcie główne: W październiku ub.r. Boko Haram uwolniło 12 dziewcząt z Chibok (fot. Nigeria State House/Anadolu Agency/Getty Images)