Bohater idealny i do tego milicjant. Taki mógł być tylko Borewicz
piątek,9 czerwca 2017
Udostępnij:
– To był taki nasz PRL-owski James Bond, taki 007 zgłoś się, tylko bez jednego zera – śmieje się w rozmowie z portalem tvp.info Wiesław Kot. Oficer MO co prawda nie był aż tak przystojny i nowoczesny jak jego brytyjski kolega po fachu, ale oczarował miliony. Nadal ma grono wiernych fanów, którzy niecierpliwie czekają na kolejną emisję serialu o jego przygodach. TVP2 przygotowała dla nich niespodziankę. Od piątku zobaczą swojego idola w wersji „po liftingu” – cyfrowym oczywiście.
– Kiedy TVP informuje, że rozpoczyna emisję „07 zgłoś się”, mam trzy skojarzenia. Po pierwsze, że powoli nadchodzi lato, po drugie – że za chwilę będą czereśnie, a po trzecie – że po raz nie wiem już który będę mógł śledzić przygody Borewicza i cytować mojego ulubionego klasyka na Facebooku – mówi w rozmowie z portalem tvp.info pan Krzysztof, który od ponad 30 lat jest wiernym fanem serialu.
Nie jest jedynym. Takich jak on jest wielu. Zakładają specjalne grupy na Facebooku, w których zadają sobie pytania na temat serialu, wrzucają fragmenty odcinków i wpisują na swoich profilach najlepsze ich zdaniem cytaty swojego ulubieńca.
#wieszwiecej | Polub nas
Izabela Trojanowska zagrała byłą żonę Borewicza (fot. arch.TVP/Włodzimierz Pochmara)
W atrakcyjnych cytatach można przebierać do woli. Kwestie takie jak „Mnie te twoje dwa piegi nie interesują”, „Każdy mężczyzna lubi słodycze, ale tylko prawdziwi mają odwagę się do tego przyznać”, „Przyzwoity mężczyzna nie nocuje poza domem”, czy „Pracownice fachu pokrewnego miłości sypiają zwykle długo” – pojawiają się w niejednej rozmowie dotyczącej serialu i uchodzą za kultowe już powiedzonka.
Wśród wypowiadanych przez Borewicza kwestii nie brakuje też złotych myśli odnoszących się do spraw sercowych. „Moja babcia (…) mówiła, że po to się żyje we dwoje, żeby radości mnożyć przez dwa, a kłopoty dzielić na dwoje” – to jedna z nich.
Kobiety były jedną ze słabości dzielnego i odważnego milicjanta. Fani serialu wyliczyli, że statystycznie miał ich ok. 3,5 w każdym odcinku. Twórcy serialu mieli nosa do obsady i wybierali aktorki nie tylko najładniejsze, ale te, które były już albo za chwilę stawały się gwiazdami polskiego kina.
Wszyscy chyba pamiętają scenę, w której Grażyna Szapołowska w skąpym kostiumie kąpielowym leży na rufie płynącej łódki; był to odcinek „Hieny”. W tym samym odcinku można było podziwiać Laurę Łącz i jej półnagi biust, a także Dorotę Kamińską.
Serce Borewicza próbowały skraść w serialu m.in. Hanna Stankówna wcielająca się w Joannę, historyczkę sztuki; Dorota Stalińska, która zagrała samą siebie i Danuta Kowalska, która na dłużej niż jedną noc zagrzewa miejsce u boku Borewicza.
Nina Gocławska zagrała stewardessę, którą podrywal Borewicz (fot. arch.TVP/Włodzimierz Pochmara)
Aktorzy zaszufladkowani, ale popularni w Bułgarii
Kobietą, która wytrzymała z Borewiczem jednak najdłużej, była jego koleżanka z pracy, czyli Ewa Olszańska, grana przez Ewę Florczak. – Borewicz nigdy nie był w moim typie i do dziś się dziwię, na czym polegał jego fenomen, dlaczego kobiety tak do niego lgnęły. Miał połamany nos, mroczną przeszłość, więc stabilności przy nim ciężko było szukać – śmieje się.
Aktorka przyznaje, że serial ten przyniósł jej ogromną popularność, ale też sporo problemów. – To był czas komunizmu, więc koledzy i koleżanki niezbyt przychylnym okiem patrzyli na to, że gram w mundurze. Wiele mnie praca w tym serialu nauczyła, była świetną szkołą warsztatu w praktyce – wyjaśnia.
Podobnie jak Cieślaka, ją także rola porucznik Olszańskiej zaszufladkowała na wiele lat. I w niej, i w nim reżyserzy oraz producenci widzieli postaci, które grali w „07 zgłoś się” i na nowe ciekawe role długo nie mogli liczyć. Cieszyli się natomiast uznaniem i ogromną popularnością wśród widzów.
O jej sile Cieślak przekonał się na wakacjach w Bułgarii. – Rano wychodzimy na ulicę z Krzyśkiem Szmagierem, a tam...tramwaje stanęły, hotel był otoczony tłumem. Trudno to opowiedzieć, obłęd – wspominał. Ewa Florczak co jakiś czas słyszała zarówno na ulicy, jak i w teatrze, w którym grała szepty: „Patrz, to ta milicjantka z serialu”.
Zdzisław Tobiasz wcielił się w majora Stopczyka (fot. arch.TVP/Włodzimierz Pochmara)
„Graj tak, aby sąsiad narobił ci na wycieraczkę”
Serial był majstersztykiem zarówno ze względu na scenariusz, jak i świetnie napisane dialogi, choć nie wszyscy aktorzy od razu wiedzieli, jak zabrać się do proponowanych im ról. Jerzy Rogalski, który dostał rolę porucznika Jaszczuka, siostrzeńca porucznika Zubka, był w tej grupie. – Nie za bardzo wiedziałem, jak to grać. Gdy spytałem reżysera Krzysztofa Szmagiera usłyszałem: „Graj tak, żeby sąsiad, który cię do tej pory lubił, narobił ci na wycieraczkę”. Rzeczywiście moja postać do najsympatyczniejszych nie należała – mówi Rogalski.
Szmagier tak kierował pracą aktorów, że nawet najmniejsze role, bardzo epizodyczne, widzowie zapamiętywali. Wystarczy wspomnieć tu o takich postaciach jak grana przez Ninę Gocławską stewardessa Małgosia Czarnecka, z którą Borewicz randkuje na basenie, czy Rudzielca, złodzieja okradającego Kurta Rolsona w ostatnim odcinku serialu, w którego wcielił się Wiesław Drzewicz.
Alicja Majewska, która śpiewa w odcinku „Strzały na dancingu” i występuje jako piosenkarka na dancingu, wspomina, że gdy przyszła na plan, miała na sobie bardzo wąską, czarną, długą spódnicę.
– Miałam też bluzkę na ramiączka, która odkrywała sporo, ale Szmagier stwierdził, że mam za bardzo spętane nogi, więc jednym szarpnięciem mi ją rozerwał. Uparłam się jednak, żeby krawcowe poprawiły jego „ręczną robotę” i fachowo to zszyły – śmieje się piosenkarka.
Porucznik Borewicz słynął z modnego stylu ubierania się (fot. arch.TVP/Włodzimierz Pochmara)
Szyba nie chce się zbić, mikrofon wchodzi w kadr
Fani i wnikliwi obserwatorzy serialu nie tylko dokładnie znają dialogi i fabułę, ale potrafią też wyłapać realizacyjne wpadki. A tych, jak się okazuje, w 21-odcinkowym serialu było dosyć sporo. Ekipa serialu momentami tak angażowała się w realizację poszczególnych scen, że sama pojawiała się w kadrze.
W odcinku zatytułowanym „24 godziny śledztwa” widać w prawym górnym rogu mikrofon na wysięgniku, a następnie ekipę filmową odbijającą się w szybie stojącego obok budynku. Podobnie jest np. w odcinku „Złoty kielich z rubinami”, gdzie w szybie samochodu Borewicza, który odjeżdża spod hotelu Victoria, widać operatora.
„Dlaczego pan zabił moją mamę?” to tytuł odcinka, w którym Borewicz i Zubek podróżują do Gdyni nieoznakowanym czarnym pojazdem marki Mercedes-Benz W114/115 o numerze rejestracyjnym WR 4587, ale już podczas scen, które rozgrywają się w Warszawie, auto ma numery rejestracyjne WAS 3655.
W odcinku „Grobowiec rodziny von Raush" w początkowych ujęciach widać samolot IŁ-62 PLL LOT, ale zamiast niego ląduje model Tu-154. Ostatecznie pasażerowie wysiadają z Ił-62M.
Kronika Filmowa, która odwiedziła plan serialu, pokazuje natomiast zabawne zdarzenie podczas kręcenia sceny, w której Jerzy Dziewulski, pełniący wówczas funkcję dowódcy jednostki antyterrorystycznej na lotnisku Okęcie w Warszawie, próbuje zbić szybę ciężarówki, którą ucieka jeden z przestępców. Szyba nie chce się zbić, bo jak tłumaczy lektor „nadburzańskie zakłady nie wypuszczają wraków”. Dopiero gdy do akcji wkracza znowu nieoceniony Krzysztof Szmagier, „dzięki fachowym zabiegom szklarskim reżysera”, udaje się w końcu nakręcić scenę.
Czujne oko fanów dostrzegło także, że martwy Karol von Rausch oddychał, a prokurator Zofia Ołdakowska w odcinku 18. zmieniła imię na Jolanta.
Figle płatały także plenery. W „Zamknąć za sobą drzwi” w okularach, które nosił Piotr Fronczewski grający Kopińskiego, odbijało się zbyt wiele. Bohater leciał helikopterem, a w szkłach było widać m.in., że: maszyna znajduje się na polanie, a nie w powietrzu; za oknem helikoptera ktoś stoi, tak samo zresztą jak przy drzwiach.
Rozpoznawalność głównych aktorów serialu jest natomiast „widoczna gołym okiem”. W odcinku „Złocisty”, gdy Borewicz spaceruje po stadionie X-lecia, widać jak przypadkowi sprzedawcy rozpoznają w Borewiczu słynnego aktora, czyli Bronisława Cieślaka.
Nosił dżinsy, palił papierosy z filtrem, był bożyszczem kobiet i rozwiązywał kryminalne zagadki. Kto? Oczywiście porucznik Sławomir Borewicz. Gdy TVP1 zaczyna powtórki serialu „07 zgłoś się” to znak, że wakacyjny sezon rozpoczął się na dobre, a fani milicjanta, choć wszystkie odcinki znają na pamięć, obejrzą je chętnie po raz kolejny.
– To był taki nasz PRL-owski James Bond, taki 007 zgłoś się, tylko bez jednego zera – śmieje się w rozmowie z portalem tvp.info Wiesław Kot. Nawet jeśli to porównanie wydaje się groteskowe i przaśne, warto wiedzieć, że serial o dobrym milicjancie powstał jako efekt swoistej dyrektywy sekretariatu KC PZPR z czerwca 1960 roku. Jeden z jej punktów wprost nakazywał rozpoczęcie produkcji filmów rozrywkowych, w tym właśnie kryminalno-politycznych.
– Sam pomysł produkowania takiego serialu odwołuje się do wzorców kina hollywoodzkiego i współbrzmi z charakterystycznym dla epoki Gierka otwarciem na Zachód. Wiadomo, jakie serial ma korzenie i genezę polityczną. Nie mógł wykraczać poza pewną strefę, ramę ideologiczną. Trudno tu jednak szukać bezpośrednich i jawnych elementów propagandowych. Można mówić, że „07 zgłoś się” mieści się w ideologicznej ramie wzorowanej na zachodnich produkcjach – mówi Robert Dudziński, badacz popkultury z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Dodaje, że gdy ramy zaczęły się poszerzać w latach 80., zaczęły się w serialu pojawiać wątki polityczne krytyczne wobec systemu.
– Trzeba też pamiętać, że taki temat jak milicja nie był sferą czysto rozrywkową, ale z wielu względów polityczną. Często ekipa miała problemy, jak należy tego milicjanta przedstawić, jak go pokazywać. Rozwiązania były różne. Borewicz nie jest ani idealny, ani wspaniały, ma swoje za uszami. Kreatywność filmowców doprowadziła jednak do tego, że zarówno w PRL-u jak i teraz serial ten wciąż cieszy się ogromną popularnością – mówi Dudziński.
Przyznaje jednak, że porównania do „agenta 007”, choć są na wyrost, to w pewnym sensie pasują do naszego rodzimego „socjalistycznego Bonda”.
Zwraca uwagę, że poza przygodami Borewicza, inne seriale kryminalne z tamtych lat nie doczekały się aż tak długiego żywota. – Serial „Życie na gorąco” został negatywnie odebrany i przez krytyków, i przez widzów, więc jego realizacja skończyła się na dziewięciu odcinkach. A Borewicz przetrwał transformację ustrojową i nadal jest wznawiany i emitowany – mówi. Dwa odcinki serialu po rekonstrukcji cyfrowej zostaną wyemitowane w piątek (9 czerwca) o godz. 20.35 w TVP2.
Zdjęcie główne: Bronislaw Cieslak jako porucznik Borewicz (fot. arch.TVP/Włodzimierz Pochmara)