Polska w sercu i w modlitwie. Ciężkie losy kazachstańskiej Polonii
niedziela,
30 lipca 2017
Nie wszyscy znają język polski, wielu długo nie zdawało sobie sprawy ze swoich korzeni. Dla dziesiątek tysięcy obywateli Kazachstanu Polska jest jednak czymś więcej niż tylko małą plamką na mapie. Zajmuje szczególne miejsce w ich sercach. Niektórzy chcą zamieszkać w ojczyźnie przodków, ale większość będzie nadal pielęgnowało polskość na stepach Azji.
Oficjalnie osób pochodzenia polskiego jest nieco ponad 30 tysięcy, a więc około 0,15 proc. spośród około 18-milionowej populacji Kazachstanu. Szacuje się jednak, że Polaków może być nawet trzy razy więcej. Kraj jest ogromny – niemal 9 razy większy od Polski, żyje w nim około 140 narodowości - ale nasi rodacy są tam widoczni.
Kraj o trudnej historii wyrasta na lidera w regionie.
zobacz więcej
Historia Polaków w Kazachstanie jest długa, choć szczególnie bogatych relacji między naszymi krajami – tak jak choćby w przypadku Armenii – nie było. Pierwsi Polacy pojawili się w tym kraju już pod koniec XVIII wieku, po upadku konfederacji barskiej.
Zesłani i bezrolni
Kolejne fale popłynęły ku stepom w XIX wieku, po upadku powstań listopadowego oraz styczniowego. Władze carskie zsyłały patriotów między innymi do twierdzy Wierny (obecnie to największe miasto kraju Ałmaty) lub do Semipałatyńska (obecnie Semej).
Z rosyjskiego spisu powszechnego z 1897 roku wynikało, że na obszarze rosyjskiej Azji Środkowej, a więc w znacznej części Kazachstanu, żyło 11 597 Polaków, głównie w miastach.
Pojawiła się także migracja ekonomiczna, czemu pomogła reforma rosyjskiego premiera Piotra Stołypina. W pierwszych latach ubiegłego wieku wielu bezrolnych chłopów z obszaru Królestwa Kongresowego przeniosło się między innymi do Kazachstanu.
Portal tvp.info odwiedził wystawę w Astanie.
zobacz więcej
Następne dwie fale imigrantów terenów Polski przybyły do Kazachstanu w latach 30. i 40. ubiegłego roku, ale tym razem nie było mowy o dobrowolności. "Operacja polska" Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych była jedną z wielu przeprowadzonych wobec mniejszości narodowych podczas „Wielkiego terroru”, którego ofiarą padło co najmniej 8 milionów ludzi.
Zakaz nauki języka
Na podstawie decyzji Biura Politycznego WKP(b) z 18 marca 1936 roku tylko z ukraińskich ziem należących dawniej do I Rzeczypospolitej deportowano do Kazachstanu 93 tys. ludności polskiej.
Deportowani Polacy została zakwalifikowani jako „specjalni przesiedleńcy” bez możliwości powrotu. Osiedlano ich w kołchozach, które najczęściej sami musieli budować w stepie i poddawano indoktrynacji.
Warunki były podobne do tych panujących w łagrach. Żaden Polak powyżej 14. roku życia nie miał prawa wyjść poza wieś bez odpowiedniego zezwolenia. Badacz historii Polaków w Kazachstanie Leszek Wątróbski zwraca uwagę, że „Specprzesiedleńcom” nie wydawano paszportów.
Sytuacja Polaków była o wiele gorsza niż choćby przesiedlanych Niemców, nawet po wybuchu konfliktu między III Rzeszą a ZSRR. Niemcy zachowali prawo nauczania swojego języka, Polaków obowiązywał zakaz nauki języka ojczystego, mówienie w tym języku było tępione, podobnie jak praktykowanie religii rzymsko-katolickiej. Posiadanie Pisma Świętego w języku polskim groziło skazaniem na 10 lat więzienia za antysowiecką agitację.
Chruszczow dał paszporty
Historycy zwracają uwagę, że powiązana z „Wielkim terrorem” operacja polska NKWD dotyczyła zbiorowo największej liczby członków konkretnej narodowości w całym ZSRR. Ludobójcza akcja objęła w zasadzie wszystkich Polaków. Szczególnie tępieni byli księża. Spośród 470 polskich duchownych, świadczących posługę w ZSRR, po zakończeniu czystki etnicznej pozostało zaledwie 10 kapłanów oraz dwa czynne kościoły katolickie.
Prof. Terry Martin, historyk z Uniwersytetu Harvarda, obliczył, że w czasie „Wielkiego terroru” Polak mieszkający w Związku Radzieckim miał 31 razy większą szansę być rozstrzelanym, niż wynosiła średnia dla innych grup narodowościowych w tym okresie. Ocenia się, że łącznie zginęło wówczas nie mniej niż 200 tysięcy Polaków.
Sytuacja poprawiła się po 1956 roku, ale tylko nieznacznie. Na mocy rozkazu następcy Stalina, Nikity Chruszczowa, Polacy otrzymali sowieckie paszporty, ale wyznaczono im konkretny obszar na terenie Kazachstanu, po którym mogli się poruszać.
Prawdziwa odwilż nastąpiła dopiero po rozpadzie ZSRR. Z Kazachstanu wyjechało niemal od razu 4 mln ludzi – najwięcej do Rosji (około 2 mln) i Niemiec (1,1 mln). Ze spisu przeprowadzonego w 1991 roku wynika, że kraj zamieszkiwało wówczas 69 tys. Polaków.
Co ciekawe, tylko kilka tysięcy zdecydowało się na powrót do Polski. Ogromna większość wybrała Rosję.
– To nie zła wola. Proszę nie mieszkać w kraju 250 lat i spróbować mówić po polsku. To samo dotyczy deportowanych w latach 30., którzy po 50 latach życia w ZSRR, nie znają języka polskiego, a chcą żyć w lepszych warunkach – tłumaczy o. Aleksander Posacki, wikariusz w Parafii katedralnej Najświętszej Maryi Panny Fatimskiej w Karagandzie.
90 proc. urzędów dla Kazachów
– Nie wolno zapominać, że bohaterstwem było też samo wpisywanie polskiego pochodzenia w dokumentach. W czasach ZSRR można było nawet za to zapłacić życiem. Pielęgnowanie polskości w choćby najmniejszym wymiarze było bardzo niebezpieczne – podkreśla o. Posacki.
Podobnie jak wiele innych republik powstałych po upadku ZSRR, do których władze sowieckie zsyłały swoich obywateli i inne osoby a wysiedlały ludność rdzenną, Kazachstan stopniowo zmienia strukturę etniczną. Może być niekorzystne między innymi dla Polaków. Rząd w Astanie przeprowadził repatriację około 200 tys. swoich obywateli między innymi z Mongolii, Chin, Afganistanu, Iraku czy Iranu.
Ponieważ Kazachstan od wieków był oparty na związkach rodowych, tzw. żuzach, istnieje bardzo silna narodowa solidarność. Jej efektem jest to, że ponad 90 proc. urzędów w administracji, sądownictwie, policji i większości instytucji sprawują rdzenni Kazachowie. Czy to dobrze?
– Sprawiedliwie będzie nie wydawać w tej kwestii wyroków – podkreśla abp Tomasz Peta, opiekun Archidiecezji Najświętszej Marii Panny w Astanie, od 27 lat mieszkający w Kazachstanie. – To państwo ma dopiero 25 lat, wcześniej nie było podobnego organizmu. Był tu też komunizm inny od polskiego socjalizmu. Zespół obozów koncentracyjnych miał rozmiar Francji. A teraz mamy to co mamy – wskazuje.
PKB per capita wyższe niż w Polsce
– Lepiej porównać sytuację panującą w Kazachstanie z innymi państwami w regionie: Turkmenistanem, Uzbekistanem, Kirgistanem i zobaczyć jaka panuje w tych krajach. Trzeba się cieszyć, że tu sytuacja jest stabilna. Na początku lat 90. przez kilka lat niemal nie było tu światła, to była tragedia. Od razu po ogłoszeniu niepodległości wyjechało milion osób. A teraz to jeden z najbogatszych krajów w regionie – zwraca uwagę abp Peta.
Faktycznie, pod względem gospodarczy Kazachstan odskoczył sąsiadom, co zawdzięcza w znacznej mierze ogromnym zasobom naturalnym. W kraju występuje niemal cała tablica Mendelejewa – około 100 ze 110 podstawowych pierwiastków, w tym jedne z najbogatszych złóż uranu. Już teraz PKB na osobę jest wyższe niż w Polsce.
– W Uzbekistanie nie ma czego kupić. Podobnie w Kirgistanie. Mówimy, że w Ałmatach są wąskie ulice i duże samochody, zaś w Taszkiencie – szerokie drogi, ale nie ma aut. Znaczna część gospodarki Kirgistanu opiera się na tym, że jest niedaleko do Ałmatów – tłumaczy Tatiana Sławecka, przedstawicielka Polonii z Ałmatów.
Astana to nie cały Kazachstan
Wysokie PKB na osobę nie przekłada się jednak dobrobyt wszystkich. Większość pieniędzy trafia do mniejszej grupki zamożnych. Minimalne wynagrodzenie to odpowiednik zaledwie 300 dolarów. Niewielką część ludności można zaliczyć do klasy średniej, a wśród zamożniejszych obywateli Polaków jest niewielu.
– Jest wielu ubogich ludzi. Ciężko o dobrą pracę, a nawet wręcz w ogóle pracę. Spotykam się z biednymi ludźmi, pomagamy sobie nawzajem, pomagamy w znalezieniu zatrudnienia – opowiada o. Paweł Blok, franciszkanin od 10 lat mieszkający w Kazachstanie.
– Wielu mieszkańców denerwuje się, że w Astanie za ich pieniądze zorganizowano wystawę światową EXPO, ale ich nie stać, żeby ją zobaczyć – mówi o. Blok. – Owszem, sytuacja się poprawia, pojawiają się reformy gospodarcze, stolica się rozwija, ale Astana to nie cały Kazachstan. Ludzie wciąż są ubodzy – dodaje duchowny.
Władze w Astanie dokładają starań, żeby w kraju, w którym większość stanowią muzułmanie, panowała tolerancja religijna. Mimo ubiegłorocznych incydentów terrorystycznych z dżihadystami, w kraju jest bezpiecznie.
Efekt pielgrzymki
– Szczególny szacunek dla katolików zawdzięczamy wizycie Jana Pawła II w 2001 roku. Kiedyś zatrzymała mnie policja. Wcześniej oznaczało to konieczność zapłacenia łapówki, ale teraz patrzą, że ksiądz, i jeden z funkcjonariuszy powiedział: „A ja zabezpieczałem wizytę” i mnie puścili – śmieje się o. Blok.
– Islam w Kazachstanie nigdy nie był radykalny, ponieważ zawsze był zmieszany z lokalnymi religiami, szamanizmem. To również jest korzystne dla katolików – zwraca uwagę o. Posacki.
– Prezydent Nazarbajew jest otwartym przywódcą, opowiada się wspólnotą religijną. Wyobraźmy sobie innego przywódcę muzułmańskiego kraju, który cztery razy spotykał się z papieżami. Jest za to ceniony, zaś jego model jest stawiany jako wzór państwa świeckiego. Imamowie są w taki sposób szkoleni, żeby w kraju nie było ekstremizmu. To też korzystne dla rozwoju kraju – podkreśla.
W powstrzymywaniu fundamentalizmu pomagają katolicy. – Prezydent i rząd liczą na poparcie Kościoła katolickiego w krzewieniu wartości uniwersalnych, takich jak rodzina, szacunek dla prawa, patriotyzm – tłumaczy o. Posacki.
Wiza do nieba
– Kazachstan walczy o to, żeby żadna religia nie stała się ekstremistyczna. Wszystkie są traktowane równo, mają takie same prawa i obowiązki – uzupełnia o. Blok.
Tolerancja sprawia, że wielu ludzi zgłasza się do polskich organizacji, żeby sprawdzić czy mają polskie korzenie. Część chce wyjechać, korzystając z nowej ustawy, która dała wielu Polakom prawo powrotu do ojczyzny, ale większość woli zostać.
– Nie chcemy, żeby wyjeżdżali. To są nasi Polacy, nasi sąsiedzi, przyjaciele, ale też nie możemy nikogo zatrzymywać – mówi ambasador Republiki Kazachstanu w Polsce Margułan Baimukhan. – Polacy są bardzo cenieni, mamy nawet posłów wywodzących się z Polonii.
– Służymy ludziom, którzy tu są, pomagamy im szukać Boga, pielęgnować polskość. Są tu polskie wioseczki, jest Kamyszenka, Pierwomajka, mamy swoją Matkę Boską Częstochowską. Mimo rusyfikacji wielu ludzi nadal modli się po polsku. Spytała mnie raz jedna babinka, czy może się spowiadać po polsku. Mówię, że oczywiście. A ona: „To dobrze, że się nie nauczyłam grzeszyć po rosyjsku” – opowiada o. Blok. – Mimo tylu lat wynarodowiania, sentyment do Polski pozostał. Ludzie pamiętają i modlą się tak jak ich rodzice.
– My nie możemy ani zachęcać do wyjazdu do Polski ani zniechęcać, bo byśmy minęli się z misją. Naszą misją jest załatwianie wiz do nieba, a nie do Polski – przyznaje abp Peta.