Mechanik w roli Papy Smerfa. Małe sekrety Michnikowskiego
piątek,12 stycznia 2018
Udostępnij:
Interesował się samochodami, pasjonował fotografią, do teatru trafił wprost z wojska. Rozchwytywany artysta kabaretowy, lecz niespełniony aktor filmowy. Mówiono, że urodził się dla Sławomira Mrożka. Ale to może ten wielki dramatopisarz i satyryk urodził się dla niego?
TVP Kultura wyemitowała 14 stycznia blok programowy „Niedziela z... Kabaretem Dudek”. Słynny kabaret zainaugurował swoją działalność 53 lata temu, 13 stycznia 1965 roku, premierowym przedstawieniem pt. „Spotkajmy się na Nowym Świecie”.
Zapraszamy na nietypowy alfabet wielkiego aktora, gwiazdy Kabaretu Dudek, Wiesława Michnikowskiego, który zmarł jesienią 2017 roku. A jak „Addio pomidory”. To jedna ze sławnych piosenek Kabaretu Starszych Panów, z którymi Michnikowski jest kojarzony najbardziej. Aktor miał jednak do niej inne podejście, niż do pozostałych. Wydawało się, że wszystkie swoje kabaretowe hity zawsze i chętnie wykonywał. Nie było tak jednak z „Addio pomidory”. Artysta tego utworu najzwyczajniej nie lubił i dostawał wysypki, kiedy ktoś o niego pytał. – Przecież żaden normalny człowiek nie wygłasza takich tekstów – mówił.
B jak „Bajadera”. Z tym tytułem jest związany prawdopodobnie pierwszy publiczny występ małego Wiesia. Jako trzylatek zaśpiewał pewnego razu w kościele, do którego chodził z rodzicami, nieproszony przez nikogo, najsłynniejszą arię z operetki „Bajadera” Imre Kalmana – „O Bajadero”. Z występu nie była zadowolona matka Michnikowskiego i wyprowadziła go z nabożeństwa. Być może nie wstydziła się zdolności wokalnych syna, tylko tematu utworu – bajadera to bowiem wytworna nałożnica do wynajęcia.
D jak Dymsza. Podczas przedwojennych spacerów po Ogrodzie Saskim, Michnikowski zaglądał na próby Teatru Letniego. Aktorzy tam występujący nie mieli nic przeciwko wizytom małego pasjonata sceny. Michnikowski najbardziej cenił Adolfa Dymszę. Raz przez znajomego poprosił aktora o autograf, a ten napisał: „Wiesiu, szkoda, że się nie znamy”. Gdy spotkał go osobiście w Saskim i pokazał karteczkę, Dymsza dopisał: „Już się znamy”.
E jak Erwin Axer. Jerzy Wasowski wprowadził Michnikowskiego do Kabaretu Starszych Panów, Edward Dziewoński zaproponował mu angaż w Dudku, ale to Erwin Axer był największym mentorem aktora. Przez wiele lat wspólnie pracowali w Teatrze Współczesnym. Reżyser miał pewność, że Michnikowski udźwignie każdą rolę, a aktor wiedział, że Axer specjalnie ją dla niego przygotuje. Rozmawiali nawet o kobiecym wcieleniu i kiedy Michnikowski zagrał Jej Ekscelencję w filmie „Seksmisja”, rolę zadedykował właśnie temu reżyserowi.
Scena z filmu „Seksmisja”, Wiesław Michnikowski w roli Jej Ekscelencji (w środku). (fot. printscreen)
O artystyczno-archiwistycznych śledztwach, odkryciach i pierwszym spotkaniu Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego opowiadają Monika i Grzegorz Wasowscy.
F jak fotografia. Michnikowski powtarzał, że gdyby nie został aktorem, byłby operatorem filmowym albo fotografem. Od dziecka interesował się bowiem fotografią. Gdy miał 10 lat otrzymał w prezencie od siostry aparat fotograficzny Kodak BB i od tego momentu widziany był na każdej uroczystości z obiektywem „przyklejonym” do oka. Podczas II wojny światowej zorganizowali ze szkolnym kolegą studio fotograficzne. Ciemnię zainstalowali w łazience, zdjęcia robili znajomym i znajomym znajomych.
G jak gwiazda. Przy skali talentu Michnikowskiego jego skromność mogła wydawać się śmieszna. Na każdym kroku przypominał, że to jego role i sceniczne występy przemawiają za niego, dlatego przeważnie odmawiał publicznych wystąpień. – Nigdy nie lubiłem i nie umiałem mówić o sobie. Może właśnie dlatego zostałem aktorem? W tym zawodzie zawsze mogłem ukryć się za postacią, którą grałem, wcielać się w kolejne osoby – twierdził.
K jak kabaret. Wagabunda, Starsi Panowie, Dudek – role w tych kabaretach przyniosły Michnikowskiemu olbrzymią popularność. Kto nie zna skeczu „Sęk” czy piosenki „Wesołe jest życie staruszka” w jego wykonaniu?
Sam jednak zawsze próbował bagatelizować znaczenie kabaretu. – Estrada nie powinna być jedynym miejscem pracy aktora. Po prostu zbyt długie występy na takiej scenie powodują pewne ograniczenie w jego dalszym rozwoju. Wpada się w pewne schematy, człowiek zostaje zaszufladkowany. Może być uzupełnieniem i nie ukrywam, że mi przynosiła pewnego rodzaju odprężenie – mówił.
Kabaret Starszych Panów, czyli antidotum
M jak Mrożek. Hasło, że Michnikowski urodził się dla Sławomira Mrożka, ukuł Erwin Axer. Aktor zagrał w wielu z wystawianych sztuk dramatopisarza. W 2010 roku w wywiadzie dla czasopisma „Dialog” reżyser mówił tak: – Mrożek nie lubi stylizacji w przedstawieniach swoich sztuk, nie znosi groteski. Na dobrą sprawę preferuje pewien rodzaj realizmu. Tekst sam, materia jego utworów wnoszą dostateczną porcję absurdu. Tak pewnie sam uważa, nie znosi nadmiaru i przesad. Z kolei obsesją Michnikowskiego jest rzadki u aktora z vis comica lęk przed przesadą. Michnikowski kocha umiar. Ekscentryzm jest w nim samym.
Po latach syn Wiesława Michnikowskiego – Marcin – żartował, że to może Mrożek urodził się dla Michnikowskiego.
O jak osobowość. – Gdy spoglądam i spoglądałem w przeszłość, na siebie, trochę z boku, tak z pozycji widza, to mówiąc szczerze, moja osobowość nie podoba mi się. A zresztą czy w ogóle miałem jakąś osobowość aktorską? Jeśli w ogóle miałem to ona była jakaś dziwaczna, pokręcona, skłócona ze sobą. Chciałbym mieć inną – mówił o sobie Michnikowski.
P jak Papa Smerf. Młodsze pokolenia kojarzą Michnikowskiego z ciepłym głosem, którego aktor użyczył postaci Papy Smerfa w polskiej wersji językowej popularnej dobranocki. Głosem grał też w filmach: „Iniemamocnych”, „Pinokio”, „Śnięty Mikołaj II”, „Rodzinka Robinsonów”. Dubbingowe role, głównie w produkcjach dla dzieci, traktował na równi z „poważnymi” występami. Przekonywał, że młodych widzów po prostu nie da się oszukać i trzeba być prawdziwym.
R jak recenzje. Krytycy teatralni rozpływali się nad grą Michnikowskiego od samego początku jego aktorskiej kariery. Dwa przykłady prasowych artykułów z końca lat 40. zeszłego wieku: „Oto niewątpliwie początek pięknej kariery artystycznej. Michnikowski posiada wszystkie warunki kreowania postaci młodych marzycieli” („Zdrój”, 1946); „Ileż bowiem tkwi w talencie młodego jeszcze aktora, jakim jest Wiesław Michnikowski. W każdej sztuce jest inny i w każdej pierwszorzędny” („Gazeta Lubelska”, 1947).
S jak samochody. Od dziecka pasjonował się motoryzacją. Prawo jazdy zrobił w znanej szkole Prylińskiego w Alejach Jerozolimskich (w miejscu tym stoi teraz hotel Marriott). Jak wspominał, w czasie II wojny światowej pracował i jednocześnie kończył technikum samochodowe. Nie walczył podczas wojny, ale dzięki swoim umiejętnościom motoryzacyjnym uprawiał dywersję jako mechanik – umiejętnie uszkadzał naprawiane dla Niemców samochody. Jego pierwszym autem był zakupiony wspólnie ze szwagrem wartburg.
T jak technika. Z podobnym zapałem jak do motoryzacji, Michnikowski garnął się do techniki. Już jako nastolatek zmontował pierwszy projektor. Po części potrzebne do montażu chodził na przedwojenne, warszawskie targowisko Kercelak. – Kupowałem na wagę zużyte filmy i składałem z nich całość, a potem urządzałem projekcje dla rodziny i kolegów – opowiadał. Żartował też, że przez technikę trafił na scenę: – Pracowałem w zakładach naprawczych Elektrycznej Kolejki Dojazdowej w Grodzisku Mazowieckim. Pewnego razu dostałem polecenie, żeby zreperować pantograf. I jak się tym zajmowałem, kopnął mnie prąd. Zleciałem z wagonika na ziemię. Musiałem upaść na głowę, bo po wojnie zostałem aktorem.
W jak wojsko. Ale tak naprawdę to pójście do wojska było w życiu Michnikowskiego momentem zwrotnym. Przyszyły aktor tuż po wyzwoleniu Warszawy chciał zdawać na politechnikę, ale traf chciał, że wylądował w wojsku. – Na szczęście przełożeni dostrzegli u mnie talent aktorski. Dzięki temu zamiast zdobywać Berlin, zacząłem podbijać serca publiczności w lubelskim Domu Żołnierza, jako aktor w mundurze – wspominał. W dodatku dowództwo Domu Żołnierza pozwoliło Michnikowskiemu kształcić się w lubelskim Studiu Dramatycznym.
Z jak zawód. Oddajmy głos mistrzowi: – Każda rola i każda sztuka były swoistą przygodą. Choć w teatrze, w przeciwieństwie do filmu czy telewizji, aktor ma wpływ na bardzo wiele rzeczy, to jednak nigdy nie wiadomo, jak potoczy się dany spektakl. Może stać się wszystko i to jest fascynujące. Poza tym aktorstwo pozwala na kilka godzin, czyli na czas trwania spektaklu, oderwać się od rzeczywistości. Na kilka godzin codzienne troski, sprawy zostawiało się za drzwiami teatru, zapominało się o nich. W każdej sztuce, niczym w dziecięcej zabawie, człowiek przenosi się do zupełnie innego, często nierealnego świata.
– Jakub Gralik
Przy pisaniu artykułu korzystałem z książki „Tani drań. Wiesław Michnikowski w rozmowie Marcinem Michnikowskim” (Wydawnictwo Prószyński i Media, 2014).
Zdjęcie główne: Kabaret Dudek po latach, 1994 rok. Od lewej: Wiesław Michnikowski, Jan Kobuszewski, Wiesław Gołas. Fot. arch. TVP