Historia

Winne dożynki w Zaleszczykach

„Największą ilość przyjezdnych skupia doroczny obchód winobrania, rozpoczynający się z końcem września. Tysiące gości zjeżdża wtedy do Zaleszczyk” – pisał autor przedwojennego przewodnika turystycznego, zachęcając do przyjazdu do „letniej stolicy Polski”.

Choć Zaleszczyki leżały na odległym polsko-rumuńskim pograniczu, dojazd nie był trudny. Kursował już bezpośredni sleeping z Warszawy, a połączenie z Gdynią było najdłuższe w Polsce. PKP oferowały nawet całkiem przyzwoitą zniżkę. Rabat na bilet do Zaleszczyk w okresie winobrania mógł wynieść nawet 66 procent.

Łaskawość państwowych kolei wynikała zapewne z tego, że rozwój podolskich winnic był już sprawą wagi państwowej.

Finis na plaży słonecznej

W 1937 roku winobranie zaczęło się 16 września. Komitet Winobrania zadbał o oprawę i reklamę. Wydano specjalną broszurę „Winobranie w Zaleszczykach 15-30 września 1937”. Popołudniówka „Gazeta Lwowska” informowała, że „wysoki protektorat” nad świętem objął sam pan premier gen. Składkowski. W komitecie honorowym nie zabrakło paru innych rządowych notabli z generalskimi szarżami.

„Winne dożynki” - jak mawiano - miały trwać dwa tygodnie i zaspokoić różne gusty.

Zaczynało się stereotypowo. W miejscowej szkole powszechnej o godz. 11.00 otwierano wystawę owoców, a o 12.00 - przemysłu ludowego i „krajobrazu podolskiego” (cokolwiek miałoby to znaczyć).

Z każdym dniem jednak program stawał się bogatszy. 17 września o godzinie 16.00 chętni mogli się wybrać na „finis polskiego spływu kajakowego”, organizowanego przez klub ze Lwowa. Meta była na plaży słonecznej.

Zaleszczyki cieszyły się już wtedy renomą modnego kurortu i mogły się poszczycić dwiema plażami: słoneczną i cienistą – z parasolkami, leżakami, barami, parkietami do tańca. Była też jeszcze plaża dla naturystów, ale publicznie raczej się tym nie chwalono.

18 września od godziny 13.00 mieli się ścigać kolejno: kajakarze, pływacy i łodzie rybackie. Impreza odbywała się znowu na plaży słonecznej. Chyba działał jeszcze efekt nowości – plażę skończono tuż przed wakacjami. Andrzej Zieliński, syn ówczesnego wiceburmistrza Zaleszczyk budowę zapamiętał jako bardzo trudną, ponieważ trzeba było kuć w skalistym podłożu.

„Największą ilość przyjezdnych skupia doroczny obchód winobrania, rozpoczynający się z końcem września. Tysiące gości zjeżdża wtedy do Zaleszczyk” – przedwojenny przewodnik turystyczny „Po słońce – do Zaleszczyk”

Powóz hrabiny

19 września, w niedzielę oficjalny program obchodów zaczynała poranna Msza św. w miejscowym kościele. Potem był „finis gwiaździstego zjazdu samochodowo-motocyklowego” (impreza raczej snobistyczna), a o 11.00 najbardziej chyba lubiany – i demokratyczny - punkt programu: pochód grup winiarskich i dożynkowych.

Z nakręconego wtedy 10-minutowego ni to reportażu, ni to filmu propagandowego „W dolinie Dniestru” wynika, że prym wiedli rusińscy chłopi. Ale ziemianie też stawali do rywalizacji.

W czasie pierwszych głośnych „winnych dożynek”, we wrześniu 1935 roku główna nagroda nagroda za dekorację powozu w winobraniowym korowodzie przypadła hrabinie Zofii Łosiowej, dzidziczce majątku w Torskiem.

Ta energiczna, trzydziestoparoletnia wtedy dama, działaczka samorządowa i społeczna, od 1934 r. była też wiceprzewodniczącą Podolsko-Pokuckiego Związku Posiadaczy Sadów i jako jedyna kobieta w Polsce zasiadała we władzach największej organizacji rolniczej w kraju. A była to niezwykle prężna i wpływowa organizacja rolnica. Zrzeszała właścicieli winnic i włościańskie koła sadownicze. Jego prezesem był posiadacz największej polskiej winnicy Cyryl Czarkowski-Golejewski (zostanie zastrzelony w Kozielsku w 1940 r.). Drugim wiceprezesem był Józef Wartanowicz z Dźwiniacza.
Pocztówka z Zaleszczyk z 1935 roku (fot. Wikimedia)
W 1919 r. od swojej babki Felicji Zofia Łosiowa otrzymała majątek w Torskiem. Zajęła się nim z talentem i zapałem. Jako jedna z pierwszych postawiła na uprawę winorośli, która nie byłaby tylko hobbystycznym wybrykiem.

Działała też społecznie - była też radną gminną i powiatową, przewodniczyła radzie szkolnej i kasie chorych. W swoim majątku stworzyła kursy szkolne dla dorosłych. Na lekcje przychodzili młodzi ludzie z okolicznych wsi, Polacy i Ukraińcy.

Przede wszystkim zapamiętano ją jednak jako upartą propagatorkę winnych upraw. Miejmy więc nadzieję, że jury postanowiło ją nagrodzić naprawdę dla urody powozu, a nie z innych względów.

Wieczorem 19 września 1937 roku goście mogli się jeszcze pobawić na imprezie o tyleż tajemniczo, ile banalnie brzmiącej nazwie „Noc nad Dniestrem”. Ten punkt programu przeznaczony był głównie dla zamożnych i zblazowanych letników.

Pokazowa winnica

Potem obchody nieco siadały. 20, 21, 22 i 23 września zapraszano już tylko wycieczki do Borszczowa (o 12.00 otwierano wystawę owoców) i Buczacza. 24, 25 i 26 Podolski Klub Jeździecki organizował zawody konne.

27 września przewidziano wyjazd do Czortkowa na zwiedzanie tamtejszej winnicy.

Winnica czortkowska stanowi żywy dowód, jak sanacyjne władze postanowiły wykorzystać uprawę winorośli zarówno do celów gospodarczych, jak i propagandowych.

Zgodnie z założeniami, winnica miała pełnić rolę „żywej szkoły winiarstwa dla młodego pokolenia”. Dlatego też była pod specjalną opieką Podolsko-Pokuckiego Związku Posiadaczy Sadów.

Powstała w 1933 roku z inicjatywy wojewody tarnopolskiego Artura Maruszewskiego. Ten legionista, piłsudczyk i pułkownik, właśnie zaczynał błyskotliwą karierę w administracji państwowej. Tarnopolskie było pierwszym województwem, jakim rządził.

Właścicielem winnicy był zaś Związek Strzelecki, ulubiona organizacja Józefa Piłsudskiego.

Ukraina – Winnica

Zachodniopomorskie wino - produktem regionalnym?

W Baniewicach trwa drugie w historii - winobranie. Czy to był dobry rok dopiero okaże się w marcu, kiedy wino trafi do sprzedaży. Na razie trwają starania, aby zostało wpisane - na ministerialną listę produktów tradycyjnych.

zobacz więcej
Wakacje Marszałka

Niektórzy początek boomu winoroślowego wiążą z wakacjami marszałka Józefa Piłsudskiego, który do Zaleszczyk zawitał w 1933 roku.

„My mieszczanie zapracowani od młodości swojej przy warsztatach, wiemy, co to znaczy odpoczynek po pracy. Dlatego życzymy Panu Marszałkowi, by podczas swego pobytu w Zaleszczykach nabrał sił, ochoty i rozmachu do dalszej pracy dla dobra naszej Ojczyzny” - witał go w napuszonym stylu wiceburmistrz Jan Zieliński. Przemowę wydrukowała lokalna gazeta „Echo Zaleszczyk”.

Zieliński zasłynął nie tylko solennym powitaniem Marszałka. To jemu jako dyrektorowi Komisji Uzdrowiskowej, a także staroście powiatu zaleszczyckiego Józefowi Krzyżanowskiemu miasteczko i okolica zawdzięczają spektakularną karierę.

O ile zasługi Piłsudskiego dla uprawy winorośli można jednak uznać za nieco przesadzone, o tyle naprawdę pierwszym ważnym politykiem, który zwrócił uwagę na możliwości Ciepłego Podola był gen. Felicjan Sławoj Składkowski. Pan premier odwiedził południowo-wschodnie kresy RP w 1927 r. i – jak zapamiętano - przekazał tysiąc złotych na założenie winnicy.

Błogosławieństwo władz oczywiście było ważne, ale politycy nic by nie zdziałali, gdyby nie marzyciele i zapaleńcy, którzy uwierzyli, że ze swoich zapyziałych i zacofanych gospodarczo powiatów mogą zrobić – jeśli nie drugą Francję, to przynajmniej Węgry.

Winorośl uprawiano tu od zawsze, tyle że na niewielką skalę. Sprzyjał klimat: łagodny, ciepły, południowy. Na nasłonecznionych stokach winorośl udawała się znakomicie.

Ale pod zaborem austriackim nie było potrzeby rozwijania produkcji, bo dobre wina produkowali Węgrzy. I nagle doszło do eksplozji zainteresowania uprawami winorośli. Nie przeszkodziły ani mroźna zima 1929 r., ani fatalne lato 1933.

Pomogła zapewne polityka państwa - „Zamknięcie celne granic i kierunek samowystarczalności dają ogromne możliwości” - wskazywał Józef Wartanowicz. Tym bardziej że – jak pisał w broszurze wydanej z okazji winobrania - „winogrona polskie są tej samej jakości co zagraniczne i zupełnie słodkie, ale pod tym warunkiem, że owoce zostaną zdjęte w stanie dojrzałości”.

Polskie ryby w polskim winie
Ormianin od wina

Prowadzenia nowoczesnych plantacji uczono w słynnym Państwowym Instytucie Ogrodniczym w Zaleszczykach. W roku 1930 z inicjatywy Małopolskiego Towarzystwa Rolniczego we Lwowie utworzono „Instruktorat winniczny”. Na siedzibę tej jednoosobowej instytucji wyznaczono Zaleszczyki, a na stanowisku instruktora zatrudniono Grzegorza Zarugiewicza.

Zarugiewicz, podobnie jak Józef Wartanowicz, wywodził się ze starej ormiańskiej rodziny osiadłej na Podolu. Do Polski wrócił w 1929 roku, z drugą żoną i czterema córkami z Rumunii, gdzie doskonalił się w winnym fachu. W majątku w Borszczowie na powierzchni 10,5 ha założył wzorcową winnicę. Okoliczni hodowcy kupowali u niego sadzonki. A on sam objeżdżał wsie i dwory, ucząc ziemian i chłopów, jak prowadzić nowoczesną winnicę.

Popularność upraw rosła. O ile w 1929 r. na Podolu winnice zajmowały zaledwie 10 ha, to 1939 – już 150 hektarów, a szacowano, że w ciągu kolejnych 5-10 lat winoroślą będzie można obsadzić ok. 1,5-2 tys. hektarów.

Czy były to tylko mocarstowe mrzonki? Trudno ocenić, zwłaszcza, że mimo obietnic, rządowi notable nie ułatwiali życia plantatorom. Stawki akcyzy pozostawały zabójczo wysokie, podobnie jak koszt założenia winnicy (w sumie na początek trzeba było wyłożyć ok. 5-6 tys. złotych!). A jednak winnice zakładali nawet chłopi. W 1939 r. 50 ha winnic należało do małorolnych. Zatem, kto wie?

Mroźna zima

W niedzielę 17 września 1939 roku na Polskę napadli Sowieci. Tego samego dnia, około południa byli w Zaleszczykach i zaczęli zaprowadzać swoje rządy.

Zima przełomu 1939/40 roku będzie wyjątkowo mroźna i zniszczy wiele plantacji. Ale nikt nie będzie miał głowy, żeby je ratować.

Zofia Łosiowa, zagrożona aresztowaniem, opuści majątek zaraz po wkroczeniu Sowietów. Wojnę spędzi u dalekich krewnych na Zamojszczyźnie. W PRL będzie sekretarką w Krakowie. Ciekawe, czy wiedziała, że ponad 60 jej sąsiadów z Torskiego wstąpiło do UPA.

Artur Maruszewski na emigracji w Londynie – jako polityk sanacyjny – dozna wielu upokorzeń od ludzi gen. Sikorskiego. Umrze w nędzy.

Józef Wartanowicz zginie w 1941 roku rozstrzelany przez Niemców za działalność konspiracyjną. Jego krewnych Sowieci wywiozą pierwszym transportem – w mroźną lutową noc 1940 roku - na Syberię.

Grzegorz Zarugiewicz Podole opuści w 1944 roku. Osiądzie w Zielonej Górze, gdzie będzie dbał o poniemieckie winnice, dopóki ludowe władze nie uznają, że nie ma sensu się tym zajmować.

Zainteresowanie uprawą winorośli – na taką skalę jak w latach 30. – do Polski wróci po ponad 70 latach. Na Podolu zaś wszystkie winnice zostaną zniszczone w latach 50., kiedy w ZSRR walczono z pijaństwem. Dziś nie pozostał po nich ślad.

– Beata Zubowicz

Przy pisaniu tekstu korzystałam z publikacji: Józef Schwartz „Zaleszczyki i okolica”, „Winobranie w Zaleszczykach od 15-30 września 1937”, Wojciech Włodarczyk „Ziemiańskie winnice Podola”


Warto też obejrzeć reportaż „W dolinie Dniestru”.

Zdjęcie główne: Zaleszczyki, 2006 rok (fot. Wikimedia/Dave Ley)
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.