Błękitni bogowie wojny
piątek,
3 listopada 2017
Armia Hallera była najlepiej wyszkolonym, zorganizowanym i wyposażonym związkiem taktycznym odradzającego się Wojska Polskiego. O jej wyposażeniu oraz o zwycięskiej wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku mówi Hubert Kuberski, historyk i dziennikarz.
HISTORIA.TVP.PL: Armia generała Józefa Hallera została powołana podczas I wojny światowej przez prezydenta Francji, z inicjatywy Romana Dmowskiego. Dlaczego nazwano ją „Błękitną”?
HUBERT KUBERSKI: Ze względu na kolor umundurowania. Generał Haller dowodził armią polską we Francji. Znaleźli się w niej ochotnicy polskiego pochodzenia wywodzący się z oddziałów francuskich. Walczyli w niej też byli austriaccy i niemieccy jeńcy wojenni – również pochodzenia polskiego – oraz przedstawiciele Polonii z USA a także nawet Brazylii.
Oddziały te zostały uformowane według francuskich wzorców; otrzymały błękitno-szare mundury obowiązujące w metropolitalnej armii francuskiej. Niezbyt dobrze sprawdzały się one w okopach, nie dawały odpowiedniego wsparcia maskowania; a na pewno nie takiego jak uniformy khaki obowiązujące we francuskich oddziałach kolonialnych i Legii Cudzoziemskiej.
Podobno była to najlepiej wyszkolona, zorganizowana i wyposażona armia powstającego w tym czasie wojska polskiego. Jaką dysponowała ona bronią?
Uzbrojona też została według wzorców francuskich. Większość oddziałów stanowiła piechota wyposażona w karabiny Lebel Mle 1886/93, w 1918 r. nieco już przestarzałe.
Trafiły do niej też nowocześniejsze karabiny Berthiera Mle 1907/15. „Błękitna Armia” dysponowała również dwoma rodzajami karabinów maszynowych: zawodnego St Etienne Mle 1907 oraz Hotchkiss Mle 14 o nowatorskiej konstrukcji, z lufą chłodzoną powietrzem.
Posiadała nowoczesne, lekkie bombowce pełniące również zadania rozpoznawcze. Trafiły one do eskadr wywiadowczych. Były to ówczesne „konie robocze”: Breguet XIV A2 oraz Salmson 2 A2– dwuosobowe konstrukcje dwupłatowe; z otwartymi kabinami pilota oraz strzelca obsługującego karabin maszynowy.
Lotnicy „Błękitnej Armii” latali też znakomitymi maszynami, samolotami myśliwskimi SPAD VII – konkurencyjnymi wobec niemieckich Fokkerów i Albatrosów. Początkowo francuski personel sześciu eskadr wywiadowczych i jednej myśliwskiej stanowili Francuzi, których stopniowo wymieniali szkoleni Polacy.
Wielu historyków przypomina też super nowoczesne – na tamte czasy - czołgi Renault Ft 17. Co było w nich niezwykłego?
Kiedy po raz pierwszy ujrzałem te maszyny, nie mogłem wyjść ze zdumienia. To była przepiękna rzecz.
Te lekkie czołgi może nie gwarantowały zwycięstwa w Blitzkriegu, bo były wolne, poruszały się z prędkością ledwie 6 km/h. Ale za to mogły siać spustoszenie wśród piechoty i kawalerii. Wielu rosyjskich kawalerzystów, bolszewickich Kozaków, zapewne nie było świadomych umiejętności polskich czołgistów, częściowo uzbrojonych i strzelających ze wspomnianych wyżej karabinów Hotchkiss. A warto pamiętać o tym, że czołgi te uczestniczyły w walkach z 1920 r.
Nie tylko one. Naczelnik Państwa postanowił jak najszybciej wykorzystać żołnierzy Hallera. W maju 1919 r. uczestniczyli oni w zwycięskich dla Polaków walkach w Galicji Wschodniej. Następnie włączono ich do odrodzonego Wojska Polskiego. Czy utworzona armia „odziedziczyła” broń po zaborcach?
Legendarny błękitny generał, był pierwszym i prawdopodobnie jedynym polskim dowódcą polowym, który walczył przeciwko wszystkim trzem armiom zaborczym. Dowodził oddziałami uczestniczącymi w bojach zarówno na froncie wschodnim, po
obu jego stronach jak i na zachodnim - we Francji. Haller to też organizator i budowniczy Wojska Polskiego, które starał się odtwarzać najpierw w Austrii, później w Rosji i we Francji, skąd powrócił na czele swojej Błękitnej Armii do Polski. Postać
generała znana, ale jego wpływ na odzyskanie niepodległości często zapomniany - dlatego naukowcy zabrali się do pracy....
zobacz więcej
Wcześniej na terenach zajmowanych przez poszczególne ośrodki kształtującej się państwowości polskiej – poza Warszawą był jeszcze Kraków, Poznań, Lublin, Lwów – de facto panowała próżnia, którą udało się w końcu przekształcić w podstawy Rzeczypospolitej Polskiej. Wszędzie znajdowała się broń pozostawiona przez zaborców – np. uzbrojenie zdobyte przez wojska państw centralnych na Rosjanach, ale też zapasy po wojskach austriackich i niemieckich.
Jednak wykorzystanie tej broni w walce wiązało się z pewnymi problemami. Karabiny powtarzalne Mosina czy rosyjskie warianty cekaemu Maxima miały inny kaliber amunicji (7,62 mm) niż te używane przez Niemców czy Austriaków (7,92 mm i 8 mm).
To się wiązało z problemami logistycznymi. Ministerstwo Spraw Wojskowych próbowało koncentrować broń w poszczególnych jednostkach. Istniały więc oddziały czy dywizje uzbrojone w karabiny „prawosławne”, czyli rosyjskie, ale też bataliony mające na stanie np. niemieckie Mausery lub austriackie Mannlichery. Pamiętajmy też o francuskim uzbrojeniu Armii Hallera.
Wszystko to razem pokazuje, jaką mozaiką uzbrojenia posługiwało się WP w początkowym okresie.
Dzięki czemu osiągnęliśmy więc zwycięstwo w wojnie z 1920 r.? Czy była to broń, jak choćby wspomniane nowoczesne czołgi, czy też może wywiad?
W okresie międzywojennym panowały na ten temat różne opinie. Endecja wspominała o „opatrzności Bożej”, nie uwzględniając ludzkich możliwości.
Tymczasem widmo zagrożenia kolejnym zaborem rosyjskim sprawiło, że Polacy stanęli na wysokości zadania i heroicznym wysiłkiem odparli Sowietów.
Polscy dowódcy sztabowi – np. generał Tadeusz Jordan Rozwadowski – wykazali się niezwykłymi umiejętnościami. Zaś myśl wojskowa, przekonanie marszałka Józefa Piłsudskiego do ofensywy znad Wieprza sprawiły, że udało się nam, Polakom, uderzyć w oddziały sowieckie w odpowiednim miejscu oraz czasie.
To była idealna jedność miejsca i akcji w momencie, gdy w szeregach bolszewickiego frontu Michaiła Tuchaczewskiego panowało rozprężenie spodziewanym przez nich zwycięstwem i zdobyciem Warszawy.
Po stronie polskiej nie zawiódł ani „czynnik ludzki”, czyli żołnierze, ani wywiad. Nasz radiowywiad odczytywał zamierzenia sztabu Tuchaczewskiego i skutecznie zagłuszył łączność przeciwnika. To były działania absolutnie prekursorskie, jeśli chodzi o radiowywiad.
W 1920 naszym pradziadom udało się osiągnąć zwycięstwo i na 20 lat ocalić suwerenność Rzeczypospolitej Polskiej.
– rozmawiała Małgorzata Borkowska