Potrafimy podświadomie kontrolować poziom cukru we krwi. Nawet jeśli cierpimy na cukrzycę typu drugiego. Czyżby potęga umysłu mogła zwalczyć cukrzycę, a metforminę miały zastąpić „techniki” medytacyjne?
Właściwie aż dziw, że nikt tego wcześniej nie udowodnił. Hipoteza była z gatunku prawdopodobnych. Całe zaś instrumentarium niezbędne do przeprowadzenia eksperymentu istniało już ze 30 lat temu.
Naukowcy z grupy Ellen Langer z Harvardu oraz Uniwersytetu Katolickiego w Mediolanie wykorzystali bowiem glukometry, a ponadto: trzy pokoje bez okien, trzy komputery załadowane grami oraz trzy zegary.
Jeden absolutnie akuratny, drugi dwukrotnie szybszy, trzeci zaś dwukrotnie wolniejszy od akuratnego. Tak więc, gdy test trwał realnie 90 min, dla graczy w drugim pokoju upłynęły już trzy godziny, zaś w trzecim zaledwie trzy kwadranse. Gracze oczywiście byli tak zatopieni w monitorach, że niezdolni kontrolować świadomie upływającego czasu.
Uczestnikami testu uczyniono osoby cierpiące na cukrzycę typu drugiego. Postawiono sobie za zadanie sprawdzić, czy obniżanie się poziomu ich cukru w czasie zależy od obiektywnego upływu owego czasu. A może raczej – od czasu płynącego na oszukanych zegarach, a zatem płynącego podświadomie w umysłach testowanych osób.
Gorzka choroba cukierników
Cukrzyca typu drugiego jest związana z opornością na insulinę. Oznacza to, że choroba nie wynika z uszkodzenia wysepek trzustkowych i niedostatku produkcji insuliny (choć i on się w końcu pojawia), ale z obniżonej wrażliwości, rozsianego w komórkach organizmu, receptora tego hormonu. Insulina, aby mogła regulować poziom cukru we krwi, musi się bowiem związać z owym białkowym receptorem. Wywołuje to w każdej z pobudzonych w ten sposób komórek kaskadową reakcję, w której wyniku cukier z krwi jest wychwytywany i ostatecznie magazynowany w wątrobie w postaci złożonej, tzw. glikogenu.
Regulowanie poziomu glukozy we krwi ma kluczowe znaczenie, gdyż jej poważny niedobór powoduje spalanie przez komórki białek i innych elementów tworzących ich struktury. Nadmiar zaś uruchamia procesy śmierci komórek. Na nadmiar cukru we krwi są wrażliwe zwłaszcza nasze komórki nerwowe.
Stosuje się w cukrzycy typu drugiego terapię metforminą, na którą organizm chorego w końcu też się uodparnia. Przy nieprawidłowej higienie życia dochodzi zatem do konieczności zwiększania dawek tego leku, który poza pewną granicą jest toksyczny. Ostatecznie podaje się insulinę.
Cukrzyca typu drugiego ma swe źródło w otyłości. Nic zatem dziwnego, że 1985 roku cierpiało na nią jakieś 30 mln ludzi, a dziś grubo ponad dziesięciokrotnie więcej.
Oczywiście lekarze w pierwszej kolejności winni zatem zalecić znacznie aktywniejszy tryb życia i stosowną dietę. Co, jak wiadomo, na ogół jest wołaniem na puszczy lub rzucaniem grochem o ścianę.
Choroba jest chroniczna i prowadzi do wielu komplikacji, takich jak zaburzenia krążenia, mączliwość, grzybice narządów, uszkodzenia wzroku etc. Właściwie każda komórka naszego organizmu cierpi w jej wyniku i ulega nieustannemu uszkadzaniu.
Kontrola poziomu glukozy we krwi, ze względu na szczególną rolę tego cukru w metabolizmie wszelkich żywych komórek na naszej planecie, jest kluczowa. Sytuacja wydaje się zatem patowa, a dotyczy 90 procent wszystkich cierpiących na cukrzycę na świecie. Oficjalne standardy terapeutyczne tej choroby nigdy nie wspominały o ewentualnej roli subiektywnego stanu umysłu w utrzymaniu określonego poziomu cukru we krwi. A tu takie coś!
3 MILIONY POLAKÓW CHORUJE NA CUKRZYCĘ
Czas płynie subiektywnie
Harwardzko-mediolański eksperyment na 47 osobach na czczo wykazał, że im szybciej subiektywnie płynął czas, tym szybciej obiektywnie spadał poziom cukru we krwi.
Działo się to niezależnie od stopnia rozwoju ich schorzenia. To znaczy nie było istotne, jak głęboko był rozchwiany mechanizm regulacji poziomu glukozy. Naukowcy znali go dokładnie dzięki analizie „dzienniczków” pomiarów prowadzonych już na długie miesiące przed eksperymentem przez zaproszone do niego osoby. Poddawanym eksperymentowi diabetykom każdorazowo pokazano, o ile spadł poziom ich cukru w czasie, który – jak sądzili – wynosił półtorej godziny.
Wielce pomocne w „oszukaniu” umysłów diabetyków było zatopienie ich w wirtualnym świecie gier komputerowych na czas eksperymentu. I tenże umysł, omamiony, ale nadal jakże potężny, kontrolował poziom cukru dokładnie tak, jak zwykł był to robić zazwyczaj „na trzeźwo”. Tylko że tej kontroli nie dało się oczywiście dotąd zauważyć. Choć zatem eksperyment był prosty, niekosztowny i łatwy do analizy, to jego wyniki wydają się być na tyle jednoznaczne, przełomowe i istotne dla przyszłości diabetologii, iż zostały opublikowane w prestiżowym ze wszech miar czasopiśmie PNAS.
DIETA W PROFILAKTYCE CUKRZYCY
Według psychologów wyniki ich eksperymentu na diabetykach da się w pewien sposób połączyć z badaniami nad odczuwaniem głodu przez osoby zdrowe. Czują one głód jakże często dopiero wtedy, gdy spojrzą na zegarek, by przekonać się, że oto nadeszła czy też już minęła pora posiłku.
W sytuacji umysłu niezaabsorbowanego grą komputerową, to właśnie hormonalna regulacja zjawiska odczuwania głodu i sytości oraz osobisty schemat czasowy spożywania posiłków może odgrywać znaczącą rolę przy regulacji poziomu glukozy we krwi w czasie. Ta ostatnia spekulacja – gdyby ją potwierdzić w badaniach nad cukrzycą – wykazywałaby niezbicie, jak wielką władzę nad naszym ciałem, nawet chorym, sprawuje umysł, czy nawet konkretny w tym wypadku proces psychologiczny.
Wystarczy się skupić
Niby nie nowość, bo różnego typu „efekty placebo” znane były już pewnie i Hipokratesowi, a jednak o wielkim potencjale terapeutycznym. Skoro nastawienie umysłu i obecne w nim oczekiwania mogą grać rolę w kontroli poziomu cukru w „chorobie cukierników”, dlaczegóżby nie w cukrzycy insulinozależnej typu pierwszego?
Nie bez znaczenia jest również istnienie dość oczywistych – choć jeszcze niewypróbowanych oficjalnie, klinicznie – metod terapeutycznych wynikających wprost z badań harwardzkich psychologów.
Pierwszą z brzegu receptą powinno być skupienie medytacyjne. Jak powiadał jeden mój znajomy jezuita: „medytacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a wielu doprowadziła do zbawienia”.
Z drugiej strony wystarczy zalogować się do Youtube, by znaleźć setki filmików z „yogą dla diabetyków”.
Pomyślałam, że wystarczyłoby zrzucić powoli jakieś 15-20 kilogramów, utrzymywać dietę o niskim indeksie glikemicznym i regularnie chodzić na jakąkolwiek gimnastykę, basen czy rower powiedzmy na godzinę-dwie dziennie. Poziom cukru natychmiast by się unormował. A jednak prawie nikomu się to nie udaje.
Tym bardziej nikłe mi się wydają szanse na tak potężną pracę nad sobą i dyscyplinę wewnętrzną, jaka jest niezbędna dla wejścia i trwania w medytacji. Zwłaszcza u osób, które bez skutku próbują tylko zażywać regularnie jakiegoś ruchu i nieco zdrowiej sobie gotować. – dr n. med. Magdalena Kawalec-Segond, biolog molekularny, mikrobiolog, współautorka „Słownika bakterii”