Samotność w Cerkwi
piątek,
15 grudnia 2017
Katolicy i prawosławni grają seksualnością – ocenia moskiewski diakon i teolog Andriej Kurajew. Uważa, że w małżeństwie ważny jest seks, w Cerkwi działa lobby homoseksualne, a na świecie objawił się Antychryst. Kontrowersyjny duchowny, którego poglądy lawirują między „oszołomstwem” a religijnym modernizmem, uosabia nowe trendy w prawosławiu.
Rosyjskie prawosławie uchodzi w Polsce za konserwatywny monolit. Po upadku komunizmu i krachu ZSRR, Cerkiew zaczęła zaznaczać swoją obecność w życiu publicznym. Dziś jawi się ona jako ideologiczna podpora państwa, lansującego siebie jako strażnika wartości tradycyjnych. Na uwagę zatem zasługują te tendencje w rosyjskim prawosławiu, które można interpretować jako odpowiednik tego, co w Polsce określa się mianem „Kościoła otwartego”.
Można je odnaleźć właśnie w działalności 54-letniego moskiewskiego teologa, diakona Andrieja Kurajewa, choć nie jest to wcale takie oczywiste.
Z jednej strony trudno tę barwną postać rosyjskiej Cerkwi porównywać do ks. Adama Bonieckiego, ks. Wojciecha Lemańskiego czy ludzi z kręgu warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Kurajew w przeszłości bowiem nieraz mówił rzeczy, które w liberalnych, świeckich środowiskach w Europie są nie do przyjęcia. Przykładem może być jego opinia, że w Piśmie Świętym mamy zapowiedź „nowego światowego porządku” prześladującego chrześcijan. Adwersarze teologa zarzucali mu, iż jego poglądy przeniknięte są spiskowym myśleniem i wyrażają „czarnosecinny nacjonalizm”.
Z drugiej jednak strony od pewnego czasu Kurajew ma kłopoty z władzami cerkiewnymi. Duchowny naraził się im między innymi występując przeciwko wymierzeniu kary więzienia performerkom z grupy Pussy Riot, które sprofanowały sobór Chrystusa Zbawiciela w Moskwie w roku 2012. Według Kurajewa, całe wydarzenie odbyło się w okresie tak zwanej maslenicy – czegoś w rodzaju karnawału, będącego pogańskim reliktem na dawnej Rusi, kiedy Cerkiew zezwalała na wygłupy w świątyniach.
„Teolog lawiruje między posłuszeństwem wobec cerkiewnych zwierzchników a krytyką pod ich adresem. W roku 2013 obwieścił, że w Cerkwi działa lobby homoseksualne”
To być może patriarchat moskiewski puściłby jeszcze płazem. Teolog poruszył jednak też problem, który musiał wywołać burzę. W roku 2013 obwieścił, że w Cerkwi działa lobby homoseksualne, czego przejawem miałyby być seksualne przestępstwa wobec kleryków w prawosławnym seminarium duchownym w Kazaniu. W rezultacie Kurajew stracił posadę profesora w Moskiewskiej Akademii Duchownej.
Jeśli więc któregoś spośród znanych polskich kapłanów katolickich rosyjski duchowny przypomina, to na pierwszy rzut oka nie tych, którzy kojarzeni są z „Kościołem otwartym”, lecz ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Duszpasterz polskich Ormian oskarżał niegdyś Kościół nad Wisłą o nierozliczenie się ze współpracy swoich hierarchów z komunistyczną bezpieką i podnosił kwestię obecności w jego strukturach lobby homoseksualnego. Tyle że potem ks. Isakowicz-Zaleski podporządkował się władzom kościelnym, gdy te wydały mu zakaz publicznych wypowiedzi na ten temat.
„Kurajew snuje apokaliptyczne wizje dotyczące obecności Antychrysta w świecie – a więc poglądy, które na europejskich salonach uchodzą za »oszołomskie« – jednocześnie wygłasza opinie będące po linii lewicowo-liberalnych antagonistów chrześcijaństwa”
Kurajew zdaje się lawirować między posłuszeństwem wobec cerkiewnych zwierzchników a krytyką pod ich adresem.
Gdzie zatem tkwią podobieństwa, łączące działalność moskiewskiego teologa z przekazem „Kościoła otwartego”? Ano w tym, że ktoś, kto snuje apokaliptyczne wizje dotyczące obecności Antychrysta w świecie – a więc poglądy, które na europejskich salonach uchodzą za „oszołomskie” – jednocześnie wygłasza opinie będące po linii lewicowo-liberalnych antagonistów chrześcijaństwa, i to zarówno w jego wersji prawosławnej, jak i katolickiej.
Tak jest wtedy, gdy Kurajew broni adhortacji „Amoris Laetitia” papieża Franciszka. Zwraca on uwagę, że to, co w katolicyzmie może uchodzić za przejaw modernizmu, w prawosławiu jest normą, która nie budzi żadnych kontrowersji. Chodzi o zainicjowanie przez papieski dokument dyskusji dotyczącej dopuszczenia do Komunii osób żyjących po rozwodzie w związku niesakramentalnym.
Tymczasem prawosławie zezwala na rozwód. Znamienne jest jednak to, co ma Kurajew do powiedzenia katolikom.
„Jego zdaniem, katolicy i prawosławni grają seksualnością i powinni tego procederu zaprzestać. Uważa, że dla jedności małżeńskiej ważny jest seks, że pokłóceni małżonkowie powinni jednać się fizycznie we wspólnym łożu”
W rozmowie z portalem tygodnik.tvp.pl stwierdza, że jeśli ktoś, nie mogąc po rozwodzie zawrzeć ślubu przed ołtarzem, chce trwać w związku niesakramentalnym, to nie powinno mu się z tego powodu odmawiać w konfesjonale rozgrzeszenia. – Przecież są inne grzechy, o których warto wtedy rozmawiać – oznajmia z rozbrajającą szczerością rosyjski duchowny.
Jego zdaniem, katolicy i prawosławni grają seksualnością i powinni tego procederu zaprzestać.
W Polsce to koronny argument „Kościoła otwartego”. Kiedy czyta się publicystykę portalu Laboratorium Więzi nieraz można odnieść wrażenie, że szóste przykazanie Dekalogu („Nie cudzołóż”) to właściwie anachronizm, a naprawdę poważnym grzechem jest wrogość wobec „Innego” (kogoś takiego jak gej czy uchodźca).
A przecież seksualność stanowi integralną część osoby ludzkiej, więc chrześcijanin w swoim dążeniu do świętości i zbawienia nie może od niej abstrahować. Kurajew na taką uwagę reaguje szyderstwem: – Znam te gadki, też umiem tak ładnie mówić.
Takie stanowisko moskiewskiego teologa jest o tyle zastanawiające, że kładzie on nacisk na dowartościowanie rodziny, a więc na coś, czego – według niego – brakuje i w katolicyzmie, i w prawosławiu. Wzorem życia chrześcijańskiego – twierdzi Kurajew – wskutek uwarunkowań historycznych stał się monastycyzm, czyli religijność wedle reguły zakonnej, życie we wstrzemięźliwości seksualnej, oddawanie się modlitwie i umartwieniom. A to sprawiło, że na przestrzeni dziejów rodzina nie była traktowana jako wspólnota, w której człowiek może się zbawić.
W tym kontekście rosyjski duchowny narzeka na to, że ani w katolicyzmie, ani w prawosławiu wierni nie dowiadują się od swoich duszpasterzy, jak rozwiązywać kryzysy małżeńskie.
Kurajew uważa, że dla jedności małżeńskiej ważny jest seks, że pokłóceni małżonkowie zamiast spać w oddzielnych pokojach, powinni jednać się fizycznie we wspólnym łożu. I trudno, żeby katolik się z takim podejściem nie zgodził. Tylko że biorąc pod uwagę lekceważące wypowiedzi moskiewskiego teologa na temat seksualności, rzuca się w oczy niekonsekwencja.
„Uważa, że Cerkiew upaja się władzą i unika historycznych rozliczeń: – Powód do kajania się jest jeden – onanizm. Innych grzechów jakby nie było”
Ale główne pretensje, jakie Kurajew kieruje ku rosyjskiej Cerkwi dotyczą tego, że – jego zdaniem – upaja się ona władzą i unika historycznych rozliczeń: – Powód do kajania się jest jeden – onanizm. Innych grzechów jakby nie było: ani tych z czasów ZSRR, ani z czasów przedrewolucyjnej Rosji. Nie ma grzechu niesprawiedliwości społecznej, grzechu wyzysku. Można odnieść wrażenie, że XX wiek przeszedł obok nas, nic nie zostawił po sobie.
W bardzo ciekawy sposób Kurajew wyjaśnia przyczyny tego stanu rzeczy: – Jest różnica między męczeństwem rosyjskiej Cerkwi XX wieku, a męczeństwem pierwszych chrześcijan. Ich zabijano na placach miast i stadionach, pozostawało więc świadectwo oddawania życia za wiarę. W Związku Sowieckim człowiek znikał i ślad po nim ginął. Nic nie wiadomo było o tym, czy ktoś taki był torturowany, czy został zabity. Dlatego męczennicy XX stulecia nie mieli swoich uczniów.
I tak pojawia się kwestia zblatowania rosyjskiego prawosławia z władzą państwową. Kurajew zarzuca Cerkwi, że w bardzo płytki sposób potępia komunizm, że epatuje swoją męczeńską przeszłością, choć w jej strukturach roi się od konformistów, którzy nigdy by nie postawili się reżimowi sowieckiemu.
Z jednej strony można u rosyjskiego duchownego zauważyć pewien rodzaj ewangelicznego radykalizmu, z drugiej jednak – naiwność. Kurajew chce bowiem, żeby chrześcijanie zaczęli patrzeć na świat tak, jak patrzył na niego Kościół tuż przed uznaniem przez cesarza Konstantyna Wielkiego chrześcijaństwa za państwową religię Rzymu.
Czasu nie da się jednak cofnąć. Jeśli nawet sekularyzacja życia publicznego – i w krajach zachodnich, i w Rosji – pociąga za sobą konieczność rewizji przekonań dotyczących udziału katolików i prawosławnych w polityce, to rozwiązaniem nie jest eskapizm. A przecież i on stanowi pokusę dla tych chrześcijan, którzy woleliby unikać konfrontacji z nieprzyjaznym im otoczeniem kulturowym.
– Trzeba wymagać od siebie i okazywać wyrozumiałość innym ludziom. Trzeba myśleć o tym, co możesz drugiemu człowiekowi podarować, a nie czego mu zakazać – mówi Kurajew. W tych słowach jest wiele racji, ale przecież mogą one równie dobrze stanowić wymówkę, żeby zachowywać milczenie wobec zła.