Sympatycy skoków narciarskich zapamiętali wystrzał formy Małysza na przełomie wieków, gdy wygrał Turniej Czterech Skoczni, i potem pierwszy Puchar Świata w 2001 roku.
Jednak „orzeł z Wisły” zaskoczył świat skoczni już kilka lat wcześniej.
Trudny czas kibica
Zadebiutował w Pucharze Świata w sezonie 1994/95, niedługo po ukończeniu 17 lat. Choć nie osiągał wtedy oszałamiających wyników, to 17. miejsce w Innsbrucku, podczas Turnieju Czerech Skoczni, było dla znawców pewnym zaskoczeniem i zapowiedzią czegoś niezwykłego.
– Wtedy kibic skoków nie miał łatwo. Polska telewizja pokazywała tylko Turniej Czterech Skoczni, a relacji szukało się w niemieckich stacjach satelitarnych. Dla skoczków sukcesem było już miejsce w pierwszej trzydziestce – wspomina 34-letni Paweł, który śledził skoki już w latach 90. – Gdy przychodziłem do szkoły, koledzy żartowali, że pewnie świętuję, bo Wojciech Skupień zajął 28. miejsce – dodaje.
W tamtym czasie Małyszowi bardzo pomógł trener kadry, Czech Pavel Mikeska, który dostrzegł w młodym zawodniku to „coś”. Za własne pieniądze, przy wsparciu mieszkańców rodzinnej Wisły skoczka, zawoził go na zawody. Opłaciło się, bo już rok od debiutu o Polaku mówił cały świat skoków.