Pierwsza sylwestrowa noc z Telewizją Polską emitowana była ponad pół wieku temu. Przez dziesięciolecia miała różny, nawet polityczny charakter. W latach 60. wytrwali widzowie pewnego noworocznego poranka oglądali transmisję… bamboszy Krystyny Loski. Później Edward Gierek zapewniał Polaków 31 grudnia m.in. o zmniejszającym się panowaniu kolonializmu. Dziś miliony widzów porywają gwiazdy. Takie, jak Maryla Rodowicz, która zachwyca, szokuje i przechodzi do historii.
Przedwojenne gwiazdy estrady w Sylwestra nie były dostępne dla swoich wielbicieli. Bawiły się na balach w Warszawie. Najsłynniejsze z nich organizowano w Teatrze Wielkim, Bristolu i Adrii. Atrakcją tej ostatniej była obrotowa scena taneczna, z której niejeden tancerz wypadał w czasie długiej i męczącej zabawy.
Dziennikarze ówczesnej prasy zasadzali się na słynne artystki pod ich domami. Wracającą z Sylwestra o czwartej nad ranem Ordonkę pytali, czy przed planowaną niebawem trasą koncertową zamierza zrzucić kilka kilogramów z bioder? Artystka mimo późnej pory nie straciła rezonu: „Nie muszę. Nie będę pracowała tą częścią ciała”.
Pojawienie się telewizji wykreowało gwiazdy nowego rodzaju. Każdego roku w sylwestrową noc są one obecne w domach milionów Polaków.
Ulubieńcem publiczności przez wiele dekad był Lucjan Kydryński. Miłośnik i wybitny znawca musicalu, który wielokrotnie prowadził festiwale piosenki w Opolu i w Sopocie, miał zwyczaj rozpoczynać program, zwracając się do publiczności słowami: „Witam Państwa bardzo, bardzo serdecznie”.
W 1965 r. w programie „Przeboje roku” Kydryński składał telewidzom życzenia w sposób dość niekonwencjonalny. Zamiast recytować oficjalne formułki przy dźwiękach standardów, mówił od siebie. Co dokładnie, nie wiadomo. Wodzireja zagłuszał bowiem jeden z jego towarzyszy, rzępolący na skrzypcach.
Rok później z oficjalnymi już życzeniami noworocznymi wystąpiła między innymi młodziutka Edyta Wojtczak. Trafiła do telewizji chyba ku swojemu zaskoczeniu. Kolega w tajemnicy przed Edytą wysłał jej zdjęcie do „Przekroju” na konkurs „Piękne dziewczyny na ekrany”. 18-letnia urzędniczka wojskowej instytucji znalazła się w gronie finalistek i wpadła w oko Irenie Dziedzic, która wykreowała ją na gwiazdę.
Kolega po fachu Jan Suzin opisywał wówczas Wojtczak jako „coś niedużego, speszonego, ze śmieszną blond-kukiełką na czubku głowy”. Przyszłość miała należeć do niej.
Sam Suzin znalazł się w telewizyjnym gwiazdozbiorze 10 lat wcześniej, w podobnych okolicznościach. Jadąc tramwajem 25-letni architekt z Miastoprojektu przeczytał w prasie ogłoszenie o konkursie na spikera telewizyjnego. Uznał je za bzdurę, ponieważ telewizja wydawała się wówczas w Polsce czystą fantazją. Na szczęście z błędu wyprowadziła go Olga Lipińska i Suzin konkurs wygrał.
Z czasem przyjęło się, że to właśnie Jan Suzin i Edyta Wojtczak składali telewidzom życzenia noworoczne na głównej antenie przez kolejne dziesięciolecia, aż do lat 90-tych.
Sylwestrową wpadkę zaliczyła absolutna królowa spikerek z czasów PRL-u – Krystyna Loska. Słynęła z tego, że potrafiła przedstawić z pamięci program telewizyjny na cały tydzień.
Na początku swojej kariery pracowała w Telewizji Katowice. Wspólnie z Józefem Kopoczem prowadziła wieczór Sylwestrowy, który trwał do godz. 23. Potem antenę przejmowała Warszawa i nadawała aż do 5-tej rano. Na ponowne wejście Loska i Kopocz musieli więc czekać 6 godzin.
Spikerka wspomina, że współprowadzącemu program koledze było niewygodnie w garniturze, więc założył dżinsy. Ją natomiast od wysokich szpilek bolały nogi, dlatego zmieniła je na bambosze z ogromnymi pomponami. Nad ranem, w czasie wejścia antenowego, operator przysnął, kamera opadła i widzowie zobaczyli prowadzących skadrowanych od pasa z dół.– W rolach głównych wystąpiły moje bambosze z pomponami i dżinsy kolegi – śmieje się Loska.
Była bardzo zaskoczona, że o tej porze program oglądało tak wiele osób. Do TVP przyszło bowiem mnóstwo listów z ubolewaniem, że telewizji nie stać na ubrania dla swoich spikerów. – Jak to możliwe, żebym ja nie miała porządnych butów, a kolega spodni?! – wspomina treść protestów.
Po tygodniu ówczesny naczelny wezwał Loskę i Kopocza, wyjął swój prywatny portfel i dał im pieniądze na spodnie i na szpileczki z komentarzem: „Żebyście mi więcej wstydu nie przynosili!”
Telewizja transmitowała także życzenia noworoczne I sekretarzy Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, którzy podsumowywali sukcesy ostatnich 12 miesięcy i zachęcali do jeszcze większych starań w nadchodzącym roku.
Władysław Gomułka był pełen wiary, że Nowy Rok „stanie się kontynuatorem wysiłków swego poprzednika w dziedzinie zapewnienia ludzkości trwałego pokoju”.
Edward Gierek zapewniał o lepszych wynikach uzyskanych w przemyśle i rolnictwie mimo „konfliktów i napięć wzniecanych przez imperialistów”. Polacy mogli się też dowiedzieć, że zmniejszył się zasięg panowania kolonializmu.
Gierek zakazał zabaw sylwestrowych w gmachu Komitetu Centralnego. Miały je zastąpić bale w Pałacu Kultury i Nauki, na których bawili się nie tylko partyjni notable, ale również zaangażowani pracownicy, racjonalizatorzy i społecznicy. Pokazywała je oczywiście telewizja.
Pierwszą transmisję realizował reżyser Jerzy Gruza, któremu marzyło się widowisko w zachodnim stylu. Tymczasem radzieccy towarzysze podarowali polskiej telewizji nowy wóz transmisyjny. Gruza wspominał:
„Byłem najzręczniejszy w przyciskaniu guzików, więc mnie posadzono w tym wozie. Wymyślono, że oni się bawią, a my ich obserwujemy przez okienko telewizyjne. W wozie panowała ciasnota niesłychana. Kamery umieszczone w trzech miejscach obserwowały tańce pierwszych sekretarzy i całej wierchuszki oraz wybranych osób. W pewnym momencie dostrzegłem, że kamery zaczynają iskrzyć jedna po drugiej. Zostaliśmy z jedną kamerą, która błądziła po balujących. A w wozie zaczęło się wszystko mocno nagrzewać. W ekipie był inżynier odpowiedzialny za transmisję, który wyglądał jak Iwan Groźny. Wysoki mężczyzna w czapie futrzanej, włosy miał długie i płaszcz do ziemi czarny. Miał suszarkę do włosów nastawioną na chłodzenie i biegał od jednej kamery do drugiej, od jednego sprzętu do drugiego i chłodził je suszarką. Nagle poczułem, że siedzenie pode mną nagrzewa się coraz bardziej. Aż zobaczyłem, że coś się kopci. Ten Sylwester był dla mnie niebywały, bo walczyłem o życie, jednocześnie miałem obowiązek bal transmitować do końca”.
W stanie wojennym zakazano wszelkich imprez, ale też mało kto miał ochotę na szampańskie zabawy sylwestrowe. Przemówienie telewizyjne wygłosił przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński, który cynicznie stwierdził: „Czeka nas jeszcze wiele trosk i wiele trudu, zanim przywrócimy pełny blask imieniu Rzeczypospolitej”.
W latach 80. prezenterzy propagandowego Dziennika Telewizyjnego informowali nie tylko o przygotowaniach do polskiego Sylwestra, ale także o tym, jak będą świętować przyjaciele ze wschodu.
Władza za wszelką cenę chciała przekonać Polaków, że w kraju panuje porządek, a socjalizm ma przyszłość. Dlatego w telewizji pojawili się przedstawiciele nowego pokolenia, m.in. dziennikarz muzyczny Krzysztof Szewczyk, który poprowadził Sylwestra w 1984 r.
Program rozrywkowo - sylwestrowy "Przeboje Dwójki" w 1984 roku, prowadzi Krzysztof Szewczyk. Fot. PAP/CAF Romuald Królak
Radykalne zmiany w świętowaniu końca roku przyniósł przełom wieku. Zaczęto organizować sylwestry miejskie. Musicale, rewie taneczne i oficjalne życzenia składane z telewizyjnego studia z obowiązkowym kieliszkiem szampana w ręce Dwójka zamieniła na wielogodzinne koncerty z udziałem plejady gwiazd, nie tylko krajowego chowu.
Wciąż gromadzą przed telewizorami miliony widzów, a przed sceną dziesiątki tysięcy ludzi. Artyści nazywają te koncerty spędami i mówią , że wyjście na scenę tylko na dwie piosenki jest bardzo stresujące.
– Zawsze boję się, że coś się spieprzy. Wystarczy źle ustawiony odsłuch i będę fałszował. A potem nie ma szansy już tego naprawić – martwi się Robert Gawliński.
Tłumy bawiących się przed sceną ludzi uwielbia Bata Kozidrak z zespołu Bajm: – To są niesamowite emocje i wielka satysfakcja z występu.
Sylwestrowe koncerty są specjalnością niekwestionowanej królowej polskiej estrady – Maryli Rodowicz. Piosenkarka starannie przygotowuje się do każdego występu. Jej stroje bulwersują, szokują i przechodzą do historii.
Rok temu absolutnym hitem okazał się wspólny występ w Zakopanem Maryli Rodowicz i króla disco polo Zenka Martyniuka w przeboju „Przez twe oczy zielone”, spopularyzowanym przez piłkarzy polskiej reprezentacji. Maryla wystąpiła w stroju z akcentami podhalańskimi i z długimi blond warkoczami.
W tym roku telewizyjny szampan kolejny raz wystrzeli na scenie w stolicy Tatr – Zakopanem. Zabawa zapowiada się nie mniej atrakcyjnie, niż w szaloną noc sylwestrową z 2016 na 2017 rok. – Irena Pręcikowska
Świetna atmosfera, mnóstwo artystów i ulubione hity!
Zdjęcie główne: Maryla Rodowicz i Zenon Martyniuk. Fot. Jan Bogacz TVP