Historia

Kolekcjoner klatek

To jest opowieść o socjalizmie. Jego szaro-szarych odsłonach. Jednak najbardziej utkwiło mi w pamięci nie zdjęcie, które przysporzyło mu dużo sławy, pieniędzy i kłopotów z cenzurą, lecz inna fotografia, niby zwyczajna. Warszawa, lata najwyraźniej 50. Ale nie widzimy stolicy, tylko miasto upadłe, zrujnowane, jakby to dziwnie nie brzmiało – industrialną wieś.

Ruiny domów, dwóch chłopów z łopatą, autobus „ogórek” zagubiony na drodze z kocich łbów i dostawczy samochód żuk z rozwianą plandeką. O dawnej świetności miasta określanego przed wojną „Paryżem wschodu” świadczy wieża kościoła, bodajże na placu Grzybowskim, i świeże sadzonki drzew. Przypominają o niej gazowe lampy. Reszta to smutny obraz zniszczeń dokonanych przez Niemców. A wszystko to przytłacza monumentalna bryła, symbol kolejnego okupanta – Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina.

W tym ujęciu widać, jak nowiutki gigantyczny gmach góruje nad zgliszczami, barakami, codziennym życiem warszawiaków, ich biedą, nie dając zapomnieć o sowieckiej dominacji. Nie nawiązuję tu do dyskusji o tym, czy PKiN po dziesiątkach lat stał się symbolem Warszawy czy nadal jest okrutną zemstą Stalina, czy należy go zostawić czy zburzyć. Po prostu piszę, co widzę na wyjątkowej, doskonale chwytającej te powojenne klimaty i chwile fotografii Bogdana Łopieńskiego. Wraz z innymi zdjęciami tego autora opublikowało ją w swoim trzecim, ostatnim numerze z 2017 roku pismo „Forum Dziennikarzy”.

Komunizm w soczewce

„Kolekcjoner klatek” – tak napisał o tym wybitnym fotoreporterze specjalistyczny portal swiatobrazu.pl. Nie wymyślił tego pseudonimu, tylko przywołał krążącą w branży najkrótszą recenzję, że „każde jego zdjęcie jest zamkniętą, perfekcyjnie opowiedzianą historią”. Łopieńskiego znamy głównie w opisywania życia Polski Ludowej, kiedy otaczający go świat był złożony prawie z samych szarości, nawet czerń i biel były barwami zbyt wyraźnymi.
Bogdan Łopieński. Fot. Wikimedia/Tomasz Kubaczyk/Ośrodek KARTA
Wieś – w szerszym, i nawet obraźliwym tego słowa znaczeniu – wtargnęła wtedy w życie Polaków. Ludzi z pól, ale i z miast. Z powodu upodlenia, braku wszystkiego, siermiężności codziennego życia. A może także zagrożenia sowieckim lochem, praniem mózgu i urawniłowką. Łoziński znał te emocje jako zwykły obywatel PRL, ale też jako potomek znanej przedwojennej rodziny brązowników.

Po wojnie fabryka Braci Łopieńskich przy Hożej była komunistom potrzebna, bo ktoś musiał wyremontować stare stołeczne pomniki i stawiać nowe. Ale zaraz potem, w 1950 roku, firma została znacjonalizowana, a ojca Bogdana Łopieńskiego pozbawiono prawa wykonywania zawodu.
Zdjęcia autorstwa Bogdana Łopieńskiego. Żródło: Forum Dziennikarzy
To „zwieśniaczenie” Polski widać w fotoreportażu „Historia jednego zdjęcia” opublikowanym w „Forum Dziennikarzy”. Każda z fotografii może być osobną opowiastką – śmieszną, refleksyjną, smutną, ale zawsze prawdziwą.

– Fotograf musi widzieć więcej niż inni – mówił Łopieński przy okazji wystawy w Galerii Asymetria w Warszawie. I opowiadał dwutygodnikowi.com o jednej z fotografii, na której mieszczuchy, w tym kobieta w mini, odśnieżają perony: – To zdjęcie jest o socjalizmie! Tu mamy przecież komunizm w soczewce – to jest Dworzec Główny w Warszawie, proszę pana. Akurat przywieziono autobusami cały zakład pracy, żeby ludzie odśnieżyli tory – inaczej pociągi by nie mogły wjechać. Komunizm polega właśnie na tym. Dziś przecież nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby ludzi z biurowców odrywać od pracy! [śmiech].

Kobieta z kaczką

W dorobku Bogdana Łopieńskiego są i zdjęcia ponadczasowe. Na jednym widzimy tłumek, który stoi na skutym lodem stawie lub rzece (Wiśle?) w kufajkach i gumiakach, nad przeręblą. W tle są zarysy miasta, a w rękach mężczyzn siatki pełne ryb. Także i dziś wystarczy zimą przejechać drogą ekspresową S7 Wisłę, w kierunku Gdańska i zjechać na Nowy Dwór w okolicach twierdzy Modlin, aby w rozlewiskach rzeki zobaczyć takich samych mężczyzn nad przeręblami. Cud, że lód się pod nimi nie załamuje.

Mamy fotografię Łopieńskiego z prowincjonalnej zabawy, z mega popularnym w czasach PRL akordeonem. Dwie kobiety tańczą w parze ze sobą, trochę to przypomina film Janusza Kondratiuka „Dziewczyny do wzięcia”.

Jest i góral w spodniach z parzenicami i czapce z piórem, przykryty inteligencką marynarą. W pijanym zbrataniu z chłopakiem z miasta.
Zdjęcia autorstwa Bogdana Łopieńskiego. Żródło: Forum Dziennikarzy
Są panowie w prochowcach bezceremonialnie wgapiający się w okna zachodniego samochodu, niewiarygodnego produktu „zgniłego” kapitalistycznego świata. I para, naiwnie uśmiechnięta i gaworząca, z chałup wychodząca na pole w miejskich strojach. Mijają barana, a w tle widać gigantyczne, dymiące kominy elektrociepłowni. Dalej: wiejska kobieta w chuście na głowie i z żywą kaczką w rękach, zagadywana przez konferansjera z nowoczesnym mikrofonem. Albo wieśniacy z naczyniami pełnymi mleka, zmęczeni, wpatrujący się niepewnie w horyzont. I przemierzająca plac Defilad baba z kankami śmietany w zawiniątku na plecach.

– Uważam, że najlepsze zdjęcia stanowią zamkniętą historię, nie można ich opowiedzieć, najlepiej opowiadają się same. Fotografia jest dobra, kiedy przykuwa uwagę, przekazuje konkretną informację. Ale reportaż nie powinien być zbyt oczywisty. Dziś na przykład pełno zdjęć z lat 70., na których ludzie niosą papier toaletowy powiązany sznurkiem. Ja nigdy tego nie fotografowałem. Wiedziałem, że zrobią to inni. W tym sensie nieciekawy jest dla mnie też nowy dokumentalizm, który polega na fotografowaniu czegokolwiek. Na dodatek najczęściej te zdjęcia są złe technicznie, umyślnie lub nieumyślnie – mówił Łopieński dwutygodnikowi.com.

Gierek osobiście podjął decyzję

Na jego zdjęciach są bose kobiety międlące len i eleganccy panowie w garniturach, spacerujący po miejskich ulicach z teczkami w rękach. Jeden prowadzi na smyczy psa, a drugi… królika. Są wozy zaprzęgnięte w narowiste konie. Zagubieni biedacy na zniszczonych ulicach i fotoreporter na rynku wielkiego miasta w klimacie cesarsko-królewskim, któremu towarzyszą radzieccy żołnierze. I są miejscy dygnitarze z niesmakiem przeprawiający się wśród pól i lasów przez prowizoryczną kładkę nad potokiem. Są ludzie biwakujący pół nago wśród cieni przeszłości: obok parowozu, przysiadający na macewach, pamiątkach po Żydach, których już nie ma.

– Kiedy zaczynałem robić zdjęcia, to miałem dylemat, czy robić coś, jeżeli jest ciekawe informacyjnie, ale nieciekawe kompozycyjnie. Albo na odwrót. Z czasem doszedłem do tego, że najważniejsza jest informacja – mówił Łopieński. – Szukam takich ujęć, jakich sam jeszcze nie widziałem, które opowiadają jakąś historię, nie fotografuję rzeczy ładnych, ale rzeczy interesujące. Poza tym staram się pokazać raczej „dzianie się”, na przykład określenie postaci poprzez jej otoczenie, reakcje i emocje. Dopiero w drugiej kolejności zwracam uwagę na to, żeby to było dobrze skomponowane – dodawał.

W „Forum” rzecz jasna jest też to najsłynniejsze zdjęcie, które przysporzyło Łopińskiemu problemów i narobiło ogromnego szumu – „ikona polskiego fotoreportażu” z 1973 roku, której nadano tytuł „Przyspieszajmy obywatele”. Fotograf sportretował dwie najważniejsze w owych czasach postacie w PRL: pierwszego sekretarza Komitetu Centralnego PZPR Edwarda Gierka i premiera Piotra Jaroszewicza. Obaj równocześnie spoglądają na zegarki.
Zdjęcia autorstwa Bogdana Łopieńskiego. Żródło: Forum Dziennikarzy
Karina Łopieńska, członek Związku Polskich Artystów Fotografików, która udostępniła „Forum” zdjęcia fotografa, tak wspomina tę historię: „Zdjęcie dostało I nagrodę na konkursie fotografii prasowej w 1974 r., jednak nie można było go opublikować, gdyż cenzura nie zgadzała się na takie »niepoważne« ujęcie przywódców. Redaktorzy nie wiedzieli, co robić, gdyż wyniki konkursu już ogłoszono w prasie. Zwrócono się do sekretarzy Gierka. Ci nie odważyli się sami zadecydować i ostatecznie sam Edward Gierek orzekł, że zdjęcie może być opublikowane. I lawina ruszyła. Zdjęcie opublikowano około 200 razy. Za same wierszówki z tych publikacji można było kupić marzenie Polaków – fiata 126p. Zdjęcie w wielu egzemplarzach i w wielkich formatach niesione było w pochodzie 1-majowym. Wśród sekretarzy wojewódzkich powstała moda na pozowanie do fotografii ze spoglądaniem na zegarek. Ale publiczność jest przekorna, nadano spontanicznie temu zdjęciu tytuł »Na nas już czas«. Wtedy cenzura znów zabroniła publikowania zdjęcia. Gdy nadeszły czasy solidarności, wydrukowano plakat – przedarte zdjęcie Gierka i Jaroszewicza. O tych perypetiach telewizja zrobiła film, datę emisji wyznaczono na 13 grudnia 1981 r. Ale wtedy już w telewizji »leciał« WRON.”

Trzeba się zaczaić

Łopieński: – Kiedy zaczynałem, to wzorowałem się na fotografiach z tygodnika „Świat”. Poza tym przede wszystkim Henri Cartier-Bresson. Ale też pamiętam, jak podziałali na mnie „mali mistrzowie” holenderscy… Urzekła mnie ta bezpretensjonalność. Wcześniej malarstwo było dla elit – a oni jako pierwsi – zaczęli pokazywać życie zwykłych ludzi. Ja też chciałem pokazywać życie zwykłych ludzi. Na przykład taki obrazek: międlenie lnu. Kobieta suszy len nad paleniskiem, a inne z tyłu międlą, czyli gniotą włókna. Dzisiaj tego pan już nie zobaczy – tego od dawna nikt nie robi ręcznie. Albo tu, niech pan patrzy: piją piwo za sklepem, ale oboje ubrani bardzo elegancko.

Jak fotografowi udawało się nie spłoszyć swoich bohaterów? – Przede wszystkim, jak się zbliżam z tym aparatem, to nie patrzę na ludzi, których będę fotografował. Rozmyślnie patrzę w zupełnie inną stronę i oni nie kapują, że ja do nich idę. Zastanawiają się raczej, czego tam szukam. Poza tym ja rozumiem ludzi, proszę pana. A wie pan dlaczego? Ponieważ skończyłem AWF i przez dziesięć lat pracowałem w zawodzie, jako trener w Polskim Związku Narciarskim. A trenerzy widzą ułamki sekund. Nam czas się po prostu ślimaczy! [śmiech] Kiedy patrzę na zawodnika, który zjeżdża po stoku, to dostrzegam wiele rzeczy nieuchwytnych dla innych. Przez to mam zupełnie inne doświadczenie czasu i z dużym wyprzedzeniem potrafię przewidzieć ludzkie zachowania. A poza tym na dobre zdjęcie niekiedy i tak się trzeba zaczaić – tłumaczył.
Zdjęcia autorstwa Bogdana Łopieńskiego. Żródło: Forum Dziennikarzy
Z biografii fotografa w „Forum”: „Bogdan Łopieński urodził się w Warszawie, po ukończeniu Akademii Wychowania Fizycznego przez rok studiował na Wydziale Operatorskim Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi. Fotografować zaczął w 1957 r., pierwszą wystawę fotograficzną miał w Klubie Prasy w Warszawie w 1961 r. W tym samym roku opublikował wielostronicowy reportaż w tygodniku »Świat«. W latach 60. współpracował z miesięcznikiem »Fotografia«, publikował wywiady z fotografikami i zamieszczał recenzje z wystaw fotograficznych. W latach 1965–1973 pracował jako fotoreporter kolejno w wydawnictwie Polonia, w tygodniku »Perspektywy« i w Polskiej Agencji »Interpress«. Autor kilkunastu wystaw indywidualnych. Jego prace znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie i we Wrocławiu, w Bibliotece Narodowej w Warszawie, Narodowej Galerii sztuki Zachęta w Warszawie, w zbiorach ZPAF oraz kolekcjach prywatnych. Bogdan Łopieński był wnikliwym obserwatorem życia codziennego. Rozumiał, że fotograf musi umieć je zobaczyć, umieć wiedzieć więcej niż inni. stworzył bezcenny zapis epoki lat 60. i 70. Członek SDP i ZPAF od 1969.”

Celebryci w czerni i bieli

– Status fotografa w PRL, w latach 60. – 70., był bardzo wysoki. Mało ludzi miało okazałe aparaty fotograficzne. A poza tym człowiek z prasy to był przedstawiciel władzy. Jeszcze w latach 60. do mnie mówiono towarzyszu, choć nie byłem członkiem partii – wspominał w rozmowie dla audiohistoria.pl. Robił też zdjęcia znanym Polakom, m.in. Beacie Tyszkiewicz, Magdalenie Zawadzkiej, Andrzejowi Wajdzie. Rafał Lewandowski, dyrektor Galerii Asymetria, w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”, uznał, że fotografie te ilustrują, jakie zmiany zaszły w tej dziedzinie: dawna czerń i biel kontrastuje z dzisiejszymi, kolorowymi ujęciami celebrytów. – Uderzające w tych zdjęciach jest to, jak przez ostatnie 50 lat zmienił się sposób pracy fotoreporterów. I nie chodzi tu wcale o rozwój technologiczny. Raczej o sposób patrzenia na ludzi i ich problemy – twierdzi Lewandowski.

Około roku 1997 Łopieński przestał fotografować. Miał wtedy 77 lat. – Fotoreporter to ktoś, kto cały dzień nosi sprzęt fotograficzny i dużo podróżuje. Nawet parę lat temu podjąłem próbę, ale nie dała dobrego rezultatu, nie zrobiłem żadnej dobrej fotografii. A mnie interesują wyłącznie najlepsze wyniki – mówił.

– Zdjęcia trzeba umieć wybierać. A to wymaga szczególnych kompetencji, doświadczenia, wiedzy, zdolności. Bo tu nie chodzi o to, żeby z dziesięciu fotografii wybrać trzy najlepsze, ale żeby wybrać dziesięć spośród paru tysięcy – podkreślał.

Bogdan Łopieński zmarł w sierpniu 2017 roku.

– Bernadeta Waszkielewicz
Zdjęcie główne: Fotografia autorstwa Bogdana Łopieńskiego pt. "Przyśpieszajmy obywatele" przedstawiająca Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza zaprezentowana podczas wystawy poprzedzającej aukcję podczas 11. edycji projektu Fotografii Kolekcjonerskiej w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Fot. PAP/Paweł Supernak
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.