Prof. Nina Jablonski z Pennsylvania State University w State College od lat zajmuje się problemem ewolucyjnego znaczenia kolorów ludzkiej skóry. Chociaż rzecz dotyczy ewolucji, bada materiał, który z reguły nie jest zachowany w szczątkach czy skamieniałościach. A zarazem – jest najbardziej widocznym, „nagim” dowodem, skąd pochodzimy, „jaki nasz ród”.
Nina Jablonski jest jednym z nielicznych badaczy, którzy po roku 1968 gotowi byli podjąć ten temat, trudny zarówno z perspektywy biologicznej, jak socjopolitycznej. Wymagało to odwagi, determinacji, wyczucia – ale i świadomości, jaką rolę odgrywa w organizmie skóra.
To olbrzymia, żywa powierzchnia zarazem kontaktu ze środowiskiem i ochrony przed nim. Pole komunikacji z innymi ludźmi i narzędzie produkcji niezliczonych ważnych dla organizmu związków.
Najlepszy filtr na promieniowanie
Minęło półtora wieku z okładem odkąd Karol Darwin, po zwieńczeniu podróży badawczej na The Beagle, stworzył swe epokowe dzieło „O powstawaniu gatunków”.
Zdumiewające, ale chociaż oglądał wszelkie możliwe ludzkie rasy i kolory skóry, nie podjął wątku ewolucji w tej dziedzinie. Pomimo że, jak stwierdził, to właśnie kolor skóry jest najbardziej widocznym dowodem ludzkiej bioróżnorodności. Nie udało mu się bowiem powiązać kolorów ludzkiej skóry z klimatem w sposób tak bezpośredni jak w najbardziej znanym przykładzie, którym posiłkował się w swoim dziele, wskazując, jak kształt dzioba zięby zależy od pokarmu, po jaki sięga dany podgatunek.
„Szkoda, że Darwin nie miał dostępu do danych NASA” – uśmiecha się prof. Jablonski. Kolor skóry człowieka jest bowiem jednym z najwspanialszych dowodów na ewolucję, a zróżnicowanie odcieni najpełniej ukazane zostało właśnie na mapach sporządzonych przez Narodową Agencję Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej.
Nasi najdawniejsi humanoidalni protoplaści stali się ciemnoskórzy 2-2,5 mln lat temu. Ciemnoskórzy byli też nasi bezpośredni przodkowie Homo sapiens sapiens lat temu 200 tysięcy. I my wszyscy posiadamy w swych genomach pozostałość tego stanu rzeczy.