Ta zdumiewająca decyzja, o wyraźnym antysemickim ostrzu, w jaskrawy sposób pokazuje ścisły polityczny sojusz ołtarza i tronu w dzisiejszej Rosji. Nie przypadkiem zwolennikiem teorii o „żydowskim spisku”, który miał doprowadzić do śmierci ostatnich Romanowów, jest archimandryta Tichon – przyjaciel czołowych siłowików, nazywany „spowiednikiem Putina”.
Chodzi o wznowienie dochodzenia w sprawie hipotezy mówiącej, że car i jego rodzina padli ofiarą „rytualnego mordu”. Rosyjscy śledczy wcześniej już dwa razy odrzucili tę teorię, jednak Cerkiew prawosławna nie uznała tamtych ustaleń podnosząc, że do prac nie dopuszczono jej przedstawicieli. Teraz to się zmieni i Komitet zajmie się tą kwestią trzeci raz.
„Żydowski spisek” doprowadził do śmierci ostatniego cara – ta niczym nie udowodniona teoria pojawiła się niemal od razu po wymordowaniu ostatnich Romanowów. Szczególną popularność zyskała w nacjonalistycznych kręgach „białej” emigracji. Zresztą przyznać trzeba, że propaganda bolszewicka nieszczególnie z tym walczyła. Tak naprawdę odpowiadało to prawdziwemu zleceniodawcy zbrodni, czyli Leninowi i jej wykonawcom – czekistom.
Na tropie „żydowskiego spisku”
Oto więc mamy komendanta straży pilnującej Mikołaja II i jego bliskich, a następnie dowódcę grupy egzekucyjnej, który osobiście zastrzelił cara, Jakowa Jurowskiego. Żyda z pochodzenia. Nic to, że bolszewika i ateistę. On to miał zaplanować egzekucję jako rytualny „kabalistyczny” mord, chcąc zniszczyć prawosławną Rosję.
Car Rosji Mikołaj II i jego rodzina. Od lewej: Olga, Maria, Mikołaj II, Aleksandra Fiodorowna, Anastazja, Aleksiej i Tatiana. Livadiya, 1913. Portret autorstwa Levitsky Studio, Livadiya. Dziś oryginalne zdjęcie odbywa się w Ermitażu w Sankt Petersburgu w Rosji. Fot. Wikimedia
Taka teoria pojawia się już w pierwszym śledztwie dotyczącym zabójstwa Romanowów, rozpoczętym dosłownie kilka dni po egzekucji, gdy „biali” zajęli Jekaterynburg. Kierujący dochodzeniem Nikołaj Sokołow doszedł do wniosku, że plan zabicia cara i jego rodziny „powstał wiele lat przed rewolucją”, a jego głównym pomysłodawcą był Grigorij Rasputin, „tajny agent niemieckiego wywiadu”. Najwięcej dla rozpowszechnienia teorii „żydowskiego spisku” zrobili jednak dwaj ludzie, inspirujący się „ustaleniami” Sokołowa.
Generał Michael Dieterichs był jednym z dowódców „białych” na Syberii, brał udział w dochodzeniu Sokołowa. Po zwycięstwie bolszewików w wojnie domowej, osiadł na Dalekim Wschodzie. Napisał wtedy książkę pt. „Morderstwo Carskiej Rodziny i Domu Romanowów na Uralu”, którą najlepiej oddają dwa zdania jej treści: „Żydzi bestialsko zniszczyli Carską Rodzinę. Żydzi są odpowiedzialni za całe zło, które spadło na Rosję”.
To generał Dieterichs uchodzi za autora pewnego szczegółu w teorii „rytualnego mordu” na Romanowach. Otóż twierdzi, że bolszewicy ucięli głowy trójce Romanowów, w tym carowi. Następnie dostarczył te głowy do Moskwy, zakonserwowane w beczkach alkoholu, Filip Gołoszczokin (Izajasz Isaakowicz Gołoszczokin). Komisarz wojskowy Uralskiej Rady Delegatów był głównym łącznikiem w sprawie Romanowów między Leninem i Swierdłowem a bolszewikami w Jekaterynburgu. Dowodów na to nigdy żadnych nie było, tylko plotki wśród niskich rangą bolszewickich urzędników w stolicy.
Drugim ważnym elementem, wciąż obecnym w teorii „żydowskiego spisku”, jest sprawa rzekomych kabalistycznych symboli w domu, gdzie zamordowano Romanowów. Pisał o tym w latach 20. XX w. brytyjski dziennikarz Robert Wilton, autor kilku książek broniących teorii o „rytualnym zabójstwie”.
Wilton pisał, że śledczy Sokołow przeszukał dom handlowca Ipatjewa, gdzie miała miejsce egzekucja, i odnalazł napis po niemiecku na jednej ze ścian: „Belsatzar ward in seibier Nacht
Von seinen Knechten umgebracht”
(„Baltazar został tej nocy przez sługi swe zabity”).
To cytat z niemieckiego poety Heinricha Heinego, z ballady o babilońskim królu Baltazarze, prześladującym Żydów. Oprócz tego, Sokołow, zdaniem Wiltona, miał jeszcze odkryć cztery zagadkowe symbole, które opisał jako „kabalistyczne”. Dziennikarz próbował przeanalizować te symbole i doszedł do następującego wniosku: „Zostało ustalone, że tajne kody pewnych towarzystw z głównymi biurami w Niemczech, w których uczestniczyli Żydzi, zawierają znaki podobne do inskrypcji z Jekaterynburga”.
Tego typu historiami długo żywili się rosyjscy emigranci w Europie, ale po ostatniej wojnie temat zniknął. Wrócił na początku lat 90. XX wieku. Już w samej Rosji.
Śledczy i duchowni
W domu Ipatjewa w nocy z 16 na 17 lipca 1918 r. zamordowano 11 osób: cara Mikołaja II, jego żonę, dzieci oraz kilkoro służby. W 1991 r. pod Jekaterynburgiem znaleziono dziewięć szkieletów (brakowało szczątków carewicza Aleksego i wielkiej księżnej Marii, odnaleziono je później). Wszelkie dotychczas przeprowadzone ekspertyzy, nie tylko w Rosji, ale i na Zachodzie, przy użyciu najnowocześniejszych technologii i badania DNA wykazały ponad wszelką wątpliwość, że są to ciała carskiej rodziny, doktora Jewgienija Botkina, kamerdynera Aloisa Truppa, kucharza Iwana Charitonowa i służącej Anny Demidowej.
Zamordowani 17 lipca 1918 roku w Jekateryburgu, wraz z rodziną cała Miłojaja II: Anna Stiepanowna Diemidowa – pokojówka carycy Aleksandry; Aleksiej Jegorowicz Trupp, nadworny kamerdyner; (u góry) Jewgienij Siergiejewicz Botkin, doktor medycyny, nadworny lekarz Romanowów; Iwan Michajłowicz Charitonow, kucharz, uczył gotować carskie córki. Dobrowolnie pozostali przy rodzinie carskiej i towarzyszyli jej podczas więzienia przez bolszewików. Fot. Wikipedia
W 1993 roku wszczęto oficjalne śledztwo w sprawie mordu. Już wtedy Cerkiew miała możliwość zapoznania się z analizami kości Romanowów i zadania konkretnych pytań. Już wtedy prawosławni hierarchowie chcieli wiedzieć, czy są jakiekolwiek naukowe dowody „rytualnego zabójstwa”. Ale eksperci niczego takiego nie znaleźli.
Według szefa zespołu śledczego, zabójstwo zostało dokonane przez ateistów, członków lokalnej bezpieki, z których niemal żaden nie był Żydem. Wysiłki zabójców, aby pozbyć się ciał były zaś improwizowane i pospieszne.
Rządowa komisja w 1998 roku, po pięciu latach prowadzenia ekspertyz, uznała autentyczność szczątków Romanowów i spoczęły one w Petersburgu. Cerkiew nie zgodziła się jednak z tą decyzją. Patriarcha Aleksy II twierdził, że duchownych nie dopuszczono w wystarczającym stopniu do śledztwa, aby Cerkiew mogła uznać autentyczność szczątków. I choć w 2000 roku Mikołaj II z rodziną zostali kanonizowani za swe męczeństwo i pokorę, z jaką przyjęli śmierć, to grób w Soborze Pietropawłowskim nie jest miejscem czczonym przez prawosławnych.
W 2007 roku odnaleziono więcej kości mogących należeć do ostatnich zaginionych członków carskiej rodziny. Prokurator generalny wznowił więc śledztwo i nakazał przeprowadzić kolejne ekspertyzy, a te potwierdziły wyniki analiz sprzed dekady. Urzędnicy doszli do wniosku, że szkielety odnalezione w 2007 roku należą do carewicza Aleksego i wielkiej księżnej Marii. Sprawa została zamknięta w 2008 r.
Materiały do identyfikacji szczątków rodziny cara, podczas badań z lat 1995-1998 prowadzonym pod kierunkiem Siergieja Abramowa. Czaszka szkieletu nr 4, którą zidentyfikowano jako szczątki Mikołaja II Romanowa. Fot. Wikimedia/Katedra Badań Biomedycznych, Główny Komitet Kryminologii Śledczej Rosji
Wyjaśniła się też kwestia rzekomych symboli kabalistycznych. Różne kreski i kropki na ścianach interpretowano kiedyś jako litery alfabetu hebrajskiego. Przeanalizowali to naukowcy i wskazali, że to niemożliwe. Większość inskrypcji, które przetrwały, wydają się być częścią jakichś obliczeń, ale wszystkie robiono cyframi arabskimi, a kabaliści nie mogą używać cyfr arabskich.
Cerkiew i tym razem odrzuciła wyniki śledztwa, twierdząc, że jej przedstawiciele nie zostali dopuszczeni do naukowych badań. Prawosławna hierarchia odmówiła też uznania, że kości odkryte w 2007 r. należą do syna i córki Mikołaja II.
Lobbing Cerkwi w kręgach rządowych przyniósł skutek dopiero w 2015 roku. Jak mówił patriarcha Cyryl, osobiście przedstawiał Władimirowi Putinowi stanowisko, że „cały proces należy powtórzyć na nowo i Cerkiew od samego początku powinna nie tylko go obserwować, lecz w nim uczestniczyć”.
Komitet Śledczy pozytywnie rozpatrzył więc wniosek i otworzył śledztwo ws. śmierci Romanowów po raz trzeci. Tym razem angażując w to Cerkiew niemal na zasadzie równoprawnego partnera – powstała specjalna komisja.
Ekshumowano szczątki i wysłano do kolejnych analiz. Dwaj wysocy rangą przedstawiciele Cerkwi byli obecni przy pobieraniu przez ekspertów próbek ze szczątków odnalezionych w 2007 r. Hierarchowie mogli też zadać pytania ekspertom, w sumie było ich 76. Znów było pytanie o możliwość „rytualnego mordu”. Były też pytania o „kabalistyczne inskrypcje” i o zniknięcie wielkich ilości alkoholu (to a propos teorii o przewiezieniu odciętych głów do Moskwy).
Spisek lekarzy 2.0?
Wydawać by się mogło, że rytualne pytania o „rytualny mord” można potraktować z przymrużeniem oka. Wszak już dwa śledztwa wykazały, że to absurdalna teoria. Tymczasem 27 listopada w stołecznym Monastyrze Sretenskim zwołano konferencję przedstawicieli Komitetu Śledczego i Cerkwi pod tytułem „Sprawa zabójstwa carskiej rodziny: nowe ekspertyzy i materiały. Dyskusja”.
Stanowisko duchownych nie zaskakiwało. – Bardzo poważnie podchodzimy do wersji zabójstwa rytualnego. Co więcej, znaczna część cerkiewnej komisji nie ma wątpliwości, że to tak właśnie było – oznajmił archimandryta Tichon, sekretarz Patriarszej Komisji Badającej Wyniki Ekspertyzy. – Trzeba to wykazać i uzasadnić. To, że imperatora zabijają w taki sposób, że ofiary były podzielone między zabójców, o czym świadczy Jurowski, i że wielu chciało być carobójcami – już to mówi dużo o tym, że dla wielu był to szczególny rytuał – mówił duchowny.
Nie padło słowo „Żydzi”, bo nie musiało. Skoro mowa o rytualnym mordzie, i to na świętych Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, i przy tym wymienione zostało tylko jedno nazwisko, akurat jedynego Żyda wśród zabójców, to wiadomo, że sprawcami krwawego rytuału – zdaniem Cerkwi – mogli być tylko Żydzi.
Mikołaja II, w towarzystwie arcybiskupa Jarosława i Rostowa Tichona w klasztorze Spasskim, 1913 r. Fot. Wikimedia/http://alexandrtrofimov.ru/?p=2844
Następnego dnia ojciec Tichon próbował złagodzić swoją wypowiedź z konferencji: – Nawet po zrzeknięciu się tronu, Imperator pozostał symboliczną, uświęconą postacią. Morderstwo cara i jego rodziny, które położyło kres dynastii Romanowów, tak znienawidzonej przez nowe władze, było szczególnym aktem, który dla wielu ludzi ma rytualne, symboliczne znaczenie.
Wiara prawosławnych hierarchów w „żydowski spisek”, który doprowadził do końca dynastii Romanowów, to nic zaskakującego. Prawdziwą nowością – i szokiem – było stanowisko Komitetu Śledczego.
Oto występująca na wspomnianej konferencji pułkownik Marina Mołodcowa oświadczyła, że śledczy zbadają pod każdym względem teorię o „rytualnym mordzie”. Przygotowana zostanie „psychologiczno-historyczna ekspertyza”. Kiedy będą znane jej wyniki, do pracy przystąpi specjalna komisja, w skład której wejdą pracownicy naukowi Rosyjskiej Akademii Nauk, Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego, Petersburskiego Uniwersytetu Państwowego, historycy, archiwiści i oczywiście duchowni prawosławni.
Rzecz jasna trudno zakładać, że ustalą coś innego niż poprzednicy. Judaizmowi obca jest praktyka rytualnych zabójstw, a wszelkie składanie ofiary z człowieka jest przez Torę uznawane za ciężką zbrodnię. Po drugie, bolszewicy, jako wojujący ateiści, żadnych religijnych praktyk (zwłaszcza rytualnych mordów) nie praktykowali. Po trzecie, w miejscu znalezienia szczątków rodziny, były wszystkie głowy ofiar.
Jakow Michajłowicz Swierdłow, jeden z przywódców bolszewików, w latach 1917-1919 głowa państwa rosyjskiego. W porozumieniu z Leninem zorganizował mord cara i przekazał lokalnym władzom bolszewickim na Uralu, że mają wolną rękę w postępowaniu wobec rodziny Riomanowów. Było to przypieczętowanie wyroku śmierci. Fot. Wikimedia
To prawda, że dowódca egzekucji, Jakow Jurowski, był Żydem. Tyle, że zatwardziałym ateistą i bolszewikiem, pierwotne wyznanie nie miało tu nic do rzeczy. Podobnie sprawa się ma z Jakowem Swierdłowem w Moskwie, tym członkiem ścisłego kierownictwa partii, którego Lenin wtajemniczył w sprawę zamordowania Romanowów.
Uralska Rada Komisarzy, która wydała formalny wyrok na carską rodzinę, zdominowana była przez Rosjan. To samo dotyczy oddziału, który dokonał egzekucji: oprócz Jurowskiego i jeszcze jednej osoby (Łotysz lub Węgier), reszta była Rosjanami.
Ołtarz i tron
Słowa Tichona i Mołodcowej wywołały burzę. Zaprotestowały niezależne media, niektórzy parlamentarzyści oraz, co oczywiste, przedstawiciele wspólnoty żydowskiej. – To straszne, że po stu latach słyszymy zwrot „morderstwo rytualne” z ust funkcjonariusza Komitetu Śledczego i wysokiej rangi przedstawicieli Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej – mówił rzecznik Federacji Wspólnot Żydowskich Rosji Boruch Gorin.
Ingerowanie Cerkwi w sferę twardych naukowych dowodów wygląda równie absurdalnie, co podjęcie przez świeckie państwo próby ustalenia promowanych przez hierarchów twierdzeń o „rytualnym mordzie”.
Wśród rosyjskich publicystów już pojawiły się porównania obecnej sytuacji do słynnej sprawy Bejlisa (1913), a jeszcze bardziej do tzw. spisku lekarzy (1953), który Stalin wykorzystał do terroru wobec Żydów. W 1913 roku proces o zabójstwo Menahema Mendela Bejlisa wywołał na całym świecie falę potępienia antysemickiej polityki w Rosyjskim Imperium. Bejlis, Żyd mieszkający w Kijowie, był oskarżony o rytualne morderstwo ukraińskiego chłopca. Po ponad dwóch latach w areszcie, Bejlis został ostatecznie uniewinniony. Jednak uruchomiona fala antysemityzmu przyniosła pogromy w całym Cesarstwie i umocniła skrajnie antyżydowskie środowiska nacjonalistów.
Wyciągany teraz z zakurzonej szuflady rosyjski antysemityzm jest o wiele bardziej niebezpieczny niż w latach 90. Dziś może paść na podatny grunt, wszak po aneksji Krymu, wojnie w Donbasie i konflikcie z Zachodem, w Rosji silne są szowinistyczne nastroje. A skoro szuka się wszędzie, w kraju i za granicą, wrogów, na dodatek kojarzonych przede wszystkim z Zachodem, to wręcz naturalnym jest wpisanie na tę listę Żydów. Nowa fala antysemityzmu może posłużyć do jeszcze większej konsolidacji społeczeństwa na „patriotycznym gruncie”, przeciwko „bezbożnym kosmopolitom”.
Jeśli w latach 90. o „żydowskiej” wersji mordu na Romanowach mówili tylko nieliczni aktywiści na wpół oficjalnych bractw prawosławnych, to dziś mówią o niej otwarcie najwyżsi hierarchowie, tacy jak metropolita Płaton czy szef Synodalnego Wydziału ds. Młodzieży episkop Serafim. Znaczące były słowa Tichona, gdy oznajmiał, że w rytualny charakter zabójstwa cara nie wątpi większość członków patriarszej komisji ds. ustalenia autentyczności szczątków rodziny Romanowów.
Powrót do wątku „żydowskiego carobójstwa” (zresztą Mikołaj II był Żydom bardzo niechętny) nie byłby jednak możliwy bez wsparcia Cerkwi przez wpływowe kręgi w rosyjskiej władzy.
Prawosławni czekiści
Wielu duchownych i wiernych zaczęło się radykalizować – przy aprobacie władz Cerkwi – po bluźnierczych wybrykach grupy Pussy Riot. Warto zresztą się zastanowić, czy działalność Pussy Riot, bardzo na rękę Putinowi, który dokonywał właśnie ostrego zwrotu w stronę „chrześcijańskiego konserwatyzmu”, była rzeczywiście zupełnie spontaniczna? Podobnie zresztą jak grupy FEMEN (vide: ścięcie krzyża i ataki na duchownych).
Pussy Riot. Happening na placu Czerwonym w Moskwie, 20 stycznia 2012 roku. Fot. Wikimedia
Od 2012 roku zaczęły się pojawiać bractwa, wyznające kult siły i gotowe „bić na chwałę Boga” „wrogów prawosławia”. Takie jak Chrześcijańskie Państwo Świętej Rusi czy Czterdzieści po Czterdzieści. Władzy to specjalnie nie przeszkadza.
Czy carska Ochrana, czy sowieckie KGB specjalizowały się w inspirowaniu i wspieraniu różnej maści radykałów, od Czarnych Sotni, przez nacjonalistyczną Pamiat’ i populistów Żyrinowskiego. Bezpieka zakładała zawsze, manipulując nimi, że skanalizuje niezadowolenie społeczne, wykorzysta ich do etniczno-religijnych rozgrywek.
Współcześni czekiści robią to samo w stosunku do prawosławnych radykałów. Wykorzystując do tego Cerkiew, dogłębnie zinfiltrowaną w czasach sowieckich. Powiązania personalne pozostały do dziś, zaś teczki leżą w archiwach FSB. Obecny patriarcha Cyryl, ps. Michajłow, współpracował z KGB. Podobnie jak jego poprzednik, Aleksy II.
„Świątynia Mądrości Bożej na Łubiance została odbudowana z błogosławieństwem patriarchy Moskwy i Wszechrusi i dzięki gorliwości Federalnej Służby Bezpieczeństwa” – taka tabliczka wisi sobie na ścianie sakralnego budynku tuż obok dawnej siedziby KGB, gdzie czekiści więzili i mordowali tysiące duchownych. To chyba najlepiej oddaje charakter relacji obu instytucji dziś i jest jednym z symboli współczesnej ideologii państwowej.
Tygodnik TVPPolub nas
Podobnie jak stojący nieco dalej Monastyr Sretenskij, duchowa siedziba tzw. prawosławnych czekistów. Jej przełożonym jest nie kto inny, jak ojciec Tichon. Jest zaufanym człowiekiem prezydenta Rosji, krążą plotki, że nawet jego spowiednikiem. Jeśli w ogóle można sobie wyobrazić spowiadającego się Putina…
Do przyjaciół i dobrych znajomych Tichona zaliczają się czołowi siłowicy: były prokurator generalny i minister sprawiedliwości, obecnie przedstawiciel prezydenta w Południowym Okręgu Federalnym Władimir Ustinow; szwagier Ustinowa, Igor Sieczin (prezes Rosnieftu); były szef FSB, a obecnie sekretarz Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew. Trudno powiedzieć, czy z tego powodu, czy raczej ze względu na fakt, że Sretenskij Monastyr znajduje się niedaleko Łubianki, Tichona nazywa się „łubiańskim batiuszką”.
Czekistów z hierarchami łączy przeszłość, wspólne biznesowe interesy, chęć zachowania status quo oraz ideologia. Rządząca kasta weteranów KGB i Cerkiew prawosławna mają wspólnych wrogów: liberałów, demokratów i Zachód. Wygląda na to, że do tej listy dołączyli też Żydzi. – Antoni Rybczyński
Zdjęcie główne: Prezydent Rosji Władimir Putin oraz Cyryl, patriarcha Moskwy i Wszechrusi, zapalają świece przed swoją wizytą na wystawie multimedialnej „Rosja skupiona na przyszłości”, 4 listopada 2017 r. Fot: PAP/EPA/ALEXEI DRUZHININ