Mesjanizm wiecznie żywy
piątek,
12 stycznia 2018
Posłannictwo narodu polskiego? Cierpiętnictwo, egzaltacja, mitomania? Antykatolicka herezja? Czy może polityczne narzędzie używane do faszyzacji Polski?
Widmo krąży po Polsce – widmo mesjanizmu polskiego. I nie jest to żadna nowina. Zjawisko to liczy sobie przecież niemal dwa stulecia i stale Polaków nawiedza.
Skąd jego widmowy charakter? Ano stąd, że po pierwsze – właściwie nie jest ono jednoznacznie i powszechnie zdefiniowane; po drugie – nie przybrało nigdy instytucjonalnej formy; po trzecie – jego rodzimi antagoniści znajdują się, i na lewicy, i na prawicy: pierwsi piętnują go jako przejaw złowieszczego polskiego nacjonalizmu, drudzy zaś upatrują w nim wyraz samobójczych skłonności polskiej polityki.
Ale w odróżnieniu od komunizmu – by nawiązać do otwierającego niniejszy tekst zdania, które jest parafrazą słów Karola Marksa i Fryderyka Engelsa z „Manifestu komunistycznego” – mesjanizm polski nigdy nie był ani ideologią polityczną ani doktryną państwa. I być może to stanowi o jego potędze. Jest w jakimś sensie nieuchwytny.
Dziś jednak jego obecność daje o sobie znać nie tylko w dziedzinie kultury – w eseistyce takich czasopism, jak „Czterdzieści i Cztery” czy „Pressje” bądź twórczości Bohdana Urbankowskiego, poety i filozofa, który w ubiegłym roku nakładem wydawnictwa Akces opublikował swoje opus magnum – czterotomową książkę „Źródła. Z dziejów myśli polskiej”.
Dyskurs mesjanistyczny mocno wybrzmiał w wystąpieniu Kornela Morawieckiego, gdy 12 listopada 2015 roku inaugurował on jako marszałek senior prace Sejmu VIII kadencji. Zostały wówczas wypowiedziane następujące słowa: „Dla kogo jest Polska? Żyjemy nie tylko dla siebie, żyjemy i umieramy dla innych. Polska ma rosnąć, rozwijać się nie tylko dla Polaków. Jesteśmy potrzebni sąsiadom, światu, mamy łączyć zachód Europy z jej wschodem”.
Janion: kult energetyki węglowej
W Polsce ludzi, którzy chętnie by widmo mesjanizmu raz na zawsze odpędzili, nie brakuje, a jednak nic z tego nie wychodzi. Pojawia się zatem frustracja.
Dała ona o sobie znać choćby u prof. Marii Janion. I tak nestorka polskiego literaturoznawstwa w „Liście do Kongresu Kultury” z roku 2016 oznajmiła wprost: „Szczerze nienawidzę naszego mesjanizmu”. Potem zaś dodała: „Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać. Stąd płyną szokujące sadystyczne fantazje o zmuszaniu kobiet do rodzenia półmartwych dzieci, stąd rycie w grobach ofiar katastrofy lotniczej, zamach na zabytki przyrody, a nawet, proszę się nie zdziwić – uparte kultywowanie energetyki węglowej, zasnuwającej miasta dymem i grożącej nadchodzącą zapaścią cywilizacyjną”.
Atak na mesjanizm stał się dla prof. Janion okazją, żeby przeciwstawić w jej mniemaniu zły romantyzm polski – „antropocentryczny, narodowy i chrystianistyczny” – dobremu romantyzmowi niemieckiemu – według niej – zwróconemu ku przyrodzie. A warto podkreślić, że to bądź co bądź uznana badaczka tej epoki.
„List do Kongresu Kultury” znalazł się w trzecim tomie opublikowanej przez Fundację Augusta hr. Cieszkowskiego dwuczęściowej antologii „Spór o mesjanizm” pod redakcją Andrzeja Wawrzynowicza. Pierwsza część – „Rozwój idei” – składała się z jednego tomu i ukazała w roku 2015. Tytułowe zjawisko zostało zaprezentowane w wyborze tekstów (głównie fragmentów dzieł) – zarówno z zakresu literatury, jak i filozofii.
W książce nie mogło rzecz jasna zabraknąć twórczości trzech wieszczów. Ale na szczególną uwagę zasługują pisma czołowych myślicieli mesjanistycznych XIX i XX wieku, m.in.: Józefa Hoene-Wrońskiego, Augusta Cieszkowskiego, Jerzego Brauna czy Karola Wojtyły. Bo mimo że mesjanizm polski kojarzy się głównie z poezją, to jednak koncepcyjne ramy nadali mu filozofowie.
Pewnym zaskoczeniem może być obecność w książce tekstów Cypriana Kamila Norwida, którego skądinąd papież Polak uważał za swojego duchowego mistrza. A to dlatego, że nie od dziś poeta ten przywoływany jest przez krytyków mesjanizmu jako twórca, gromiący narodową megalomanię, która – ich zdaniem – stanowi nieodłączną cechę tego zjawiska. Tyle że warto zwrócić uwagę na związki ideowe łączące Norwida z Cieszkowskim.
Norwid: praca przez sztukę
Filozof ten przestrzegał przed konsekwencjami rewolucji politycznych i społecznych. W traktacie „Ojcze nasz” (fragmenty do przeczytania w „Sporze o mesjanizm”) nazywał je „wypadkami zaprzecznymi”, upatrując w nich działania siejące zniszczenie i tym samym mimowolnie przygotowujące podatny grunt pod kontrrewolucje. Nic dziwnego skoro Cieszkowski położył olbrzymie zasługi na polu pracy organicznej w Wielkopolsce, założył choćby wyższą szkołę rolniczą w Żabikowie pod Poznaniem.
Natomiast nadzieje myśliciel pokładał w ewolucji. Jej celem miało być wymodlone Modlitwą Pańską Królestwo Boże na ziemi, w którym Słowo byłoby tożsame z Czynem. Cieszkowskiemu chodziło o chrystianizację Europy we wszystkich wymiarach życia publicznego, a wiodącą rolę w realizacji tego zadania powierzał Polakom jako narodowi szczególnie przywiązanemu do wartości ewangelicznych.
Podobnie myślał o roli Polaków w dziejach świata Zygmunt Krasiński. Jego też łączyły ideowe związki z Cieszkowskim. W zamieszczonym w „Sporze o mesjanizm” fragmencie „Psalmów przyszłości” można przeczytać:
Gdy Syn Twój, sędzia, zmartwychwstałych książę.
Losy tej ziemi w dzień sądu rozwiąże
I z nich anielstwo ludziom wypromieni!
A do dnia tego wiodące tu wschody.
To w łasce Twojej poczęte narody! –
Garść im powołań sypnąłeś z wysoka –
W każdym z nich żyje myśl jakaś głęboka,
Co z piersi Twoich zesłanym jest tchnieniem
I narodowi odtąd – przeznaczeniem!
Wracając do Norwida, w antologii znalazły się między innymi fragmenty „Promethidionu”. W tym traktacie poetyckim mnoży się od rozważań nad powołaniem narodu w Bożym planie. Oczywiście próżno szukać w utworze kultu powstań – autor stawia Polakom inne zadanie: pracę poprzez sztukę. Ale i takie ujęcie mieści się w ramach szeroko pojętego mesjanizmu polskiego.
Thompson: z podejrzanych źródeł
Zasadniczy problem z tym zjawiskiem polega bowiem na ogromie nieporozumień, które wokół niego narosły. Obiegowe skojarzenia, jakie ono nasuwa to cierpiętnictwo, egzaltacja, mitomania. Kłopot polega na tym, że mamy tu do czynienia z karykaturą mesjanizmu – że niby wizje nawiedzonych poetów podnosi on do rangi czegoś tak poważnego, jak polityka.
Z kolei prof. Ewa Thompson, pochodząca z Polski amerykańska slawistka z Uniwersytetu Rice’a w Houston przestrzega przed łączeniem mesjanizmu z katolicyzmem. W rozmowie z portalem tygodnik.tvp.pl stwierdza: – Nie traktujmy dzieł Mickiewicza jako źródeł moralnych nauk. Jeśli ktoś jest katolikiem, nauki moralne czerpie z pism Ojców Kościoła. Natomiast literatura stanowi coś innego. W niej zawsze jest domieszka kłamstwa. Wizje poetów i prozaików nie muszą i zwykle nie są ortodoksyjne pod względem filozoficznym czy teologicznym.
Ale i korzenie filozoficzne mesjanizmu polskiego budzą zastrzeżenia prof. Thompson. Szwarccharakterem w jej oczach jest Georg Wilhelm Friedrich Hegel, myśliciel, który w znaczący sposób wpłynął na Marksa i jego interpretację historii świata w kategoriach konieczności dziejowych: – Większość filozofów ostatnich stuleci to nauczyciele kłamstwa. A filozofowie mesjaniści byli heglistami.
Ta uwaga jest o tyle trafna, że nie sposób odmówić czołowemu przedstawicielowi niemieckiego idealizmu oddziaływania na polską filozofię mesjanistyczną. Tyle że Hoene-Wroński (w książce można przeczytać fragmenty jego traktatu „Prodrom mesjanizmu albo filozofii absolutnej”) czy zwłaszcza Cieszkowski próbowali zarazem przewartościować heglizm w duchu chrześcijańskim.
Tak jak wielu krytyków mesjanizmu polskiego, prof. Thompson łączy go z działalnością Andrzeja Towiańskiego (w antologii znalazły się trzy jego teksty), guru ruchu Koło Sprawy Bożej. Z sektą tą – obsadzającą w roli wroga Polaków Kościół katolicki – przez jakiś czas byli związani i Mickiewicz, i Juliusz Słowacki. – Nie sądzę więc, by mesjanizm można było traktować serio czy z jakimś szacunkiem – mówi slawistka i dodaje: – Pochodzi on z podejrzanych źródeł. Ta towiańszczyzna, to, co się działo w Paryżu po powstaniu listopadowym – to wszystko było taką małą herezją.
Kroński: uzasadnienie sojuszu z Hitlerem
I jest jeszcze jedna kwestia, którą wskazuje prof. Thompson: – Z mesjanizmem jest jak z przeżyciami mistycznymi. Ktoś może uważać osobiście, że cierpienia Polski mają wymiar ponadnarodowy. Ale publiczne głoszenie takich opinii jest niestosowne, to zakrawa na brak dobrego smaku.
W ubiegłym roku ukazała się złożona z dwóch tomów druga część „Sporu o mesjanizm” – „Recepcja krytyczna”. Znalazły się w niej teksty (tak jak i w przypadku części pierwszej – głównie fragmenty dzieł), których autorzy wobec tytułowego zjawiska przyjęli perspektywę zewnętrzną, w sensie – z jednej strony światopoglądowym, z drugiej zaś – badawczym. Można więc przeczytać fragmenty choćby „Teki Stańczyka” Stanisława Koźmiana, „Myśli nowoczesnego Polaka” Romana Dmowskiego czy wybitnych prac prof. Andrzeja Walickiego. Ale są też wypowiedzi literackie, jak „Krótki pamiętnik Jakuba Czarnieckiego” Witolda Gombrowicza.
Andrzej Wawrzynowicz w rozmowie z portalem tygodnik.tvp.pl wskazuje istotną cezurę w recepcji mesjanizmu: – Po klęsce powstania styczniowego nastąpiło realistyczne odejście od romantycznych ideałów. Szukano nowej formuły polskości. Natomiast po drugiej wojnie światowej ten odwrót przybrał zradykalizowaną formę.
Dlatego sięgając po drugą część antologii warto prześledzić, jaką recepcję miał mesjanizm polski po roku 1945. Szczególnie chodzi tu o Tadeusza Krońskiego, filozofa, fanatycznego zwolennika stalinizacji Polski. Znany jest on z frazy, którą zamieścił w „Liście do Czesława Miłosza z dnia 7 grudnia 1949 roku” (całość w „Sporze o mesjanizm”): „My sowieckimi kolbami nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie bez alienacji”.
To pytanie należy zostawić bez odpowiedzi. Natomiast trzeba przezwyciężyć schematy, które karykaturyzują mesjanizm polski. Przede wszystkim – dostrzec w nim coś więcej niż relikt XIX stulecia. I zauważyć, że zawiera on w sobie wiele, nieraz ścierających się ze sobą, nurtów.
Ale jego spadkobiercy muszą być gotowi do krytycznej refleksji nad Polską i Polakami. Dlatego w takich motywowanych pobudkami patriotycznymi antagonistach mesjanizmu, jak Dmowski czy Gombrowicz powinni oni widzieć nie szyderców szargających świętości, ale cichych sojuszników, których ukłucia hartują.
– Filip Memches, publicysta Polskiego Radia 24