Dodatkowo zwykli ludzie, którzy angażują się w ratowanie innych w miejscach publicznych, mają często specjalną wersję dla „cywilów” - w aerozolu. W 34 stanach prawo dopuszcza stosowanie naloksonu przez osoby postronne, a nie tylko przez wykwalifikowany personel medyczny czy policję. Dzięki temu uratowano życie tysiącom ludzi.
Ale jest też druga strona medalu – rozpowszechnienie naloksonu powoduje, że uzależnieni podświadomie albo świadomie czują, że przedawkowanie nie musi oznaczać śmierci. Niektórzy po zażyciu narkotyku sami zawiadamiają pogotowie ratunkowe w nadziei, że ktoś przywróci ich do życia przy użyciu naloksonu.
Zaklęte rewiry internetu
Złowrogą role w epidemii odgrywa internet, stanowiąc żródło zaopatrzenia. Tzw. internet ciemnej strony umożliwiający dzięki specjalnym przeglądarkom wchodzenie do sieci bez pozostawienia śladu. Dzięki wykorzystywaniu bitcoinu czy innych form płatności, uzależnieni nabywają tabletki czy plastry z fentanylem pocztą, bezpośrednio do miejsca zamieszkania.
Są tacy, którzy zarobili na tym miliony dolarów, o czym świadczą aresztowania dwudziestokilkuletnich milionerów. Ale na miejsce zlikwidowanych stron w internecie, szybko pojawiają się kolejne witryny czy grupy dyskusyjne, gdzie narkotyki czy leki można dostać od ręki. Tylko na jednej ze stron „ciemnej strony internetu” AlphaBay było 21 tysięcy ogłoszeń o sprzedaży leków opioidowych oraz 4 tys. ofert fentanylu.
Problem potęguje fakt, że za sprzedażą opioidów stoją potężne kartele narkotykowe z Meksyku, które zalewają ulice amerykańskich miast narkotykami. Nic dziwnego: zysk jest ogromny, sięgający… 30 000 procent! Kilogram fentanylu z azjatyckiego laboratorium kosztuje 3-5 tys. dolarów. Po przemyceniu do Stanów Zjednoczonych i rozprowadzeniu na ulicach przynosi zysk w wysokości 1,5 mln dolarów.
Łatwo walczyć nie jest, gdyż dostępność środków odurzających, przemycanych z Meksyku, jest tak powszechna. W dużym mieście, niedaleko miejsca, gdzie mieszkam, działkę heroiny (przynajmniej tak się reklamuje, bo składu chemicznego nie zna pewnie już nikt) można kupić nawet za… trzy dolary. To taniej niż kufel piwa w barze, a gwarantuje o wiele mocniejsze „przeżycia”.
– Jeremi Zaborowski z Chicago