„Można odnieść wrażenie, że nieogolone pachy to jedyny sposób na podtrzymanie popularności albo wypromowanie się na znanym nazwisku mamusi czy świętej pamięci tatusia” – drwił jeden z internautów. Inni byli mniej uszczypliwi i po prostu pytali, czy Leon nie promuje się na Madonnie.
Poszło o zamieszczone niedawno w sieci wspólne zdjęcie gwiazdy i jej córki Lourdes Leon, które wywołało zgorszenie wśród internautów. Pokazywały na nim dorodne już włosy pod pachami.
Madonna, piosenkarka – skandalistka, sama zresztą chwali się dość często niewydepilowanymi miejscami intymnymi i prowokacyjnie opowiada, że nie lubi ich golić. W ślad za nią poszły młode, wschodzące gwiazdy, jak chociażby Paris Jackson, córka Michaela Jacksona, czy Miley Cyrus (stała się znana dzięki głównej roli w serialu dla nastolatek „Hannah Montana”, w którym grał też jej ojciec, piosenkarz country Billy Ray Cyrus, a jej matką chrzestną jest znana wokalistka country Dolly Parton). Na portalach społecznościowych zaczęto więc spekulować, czy wszystkie chcą zdobyć sławę szokując widzów (co wypromowało kiedyś samą Madonnę) czy też przypominaniem, jakie nazwiska za nimi stoją.
– Bo też warto zadać pytania: czy rzeczywiście „się promują”, czy może „są promowane” na nazwisku sławnych rodziców? I czy mają szansę osiągnąć więcej lub choć tyle samo, co ich sławni rodzice? – rozważa dr Karol Jachymek, kulturoznawca z Uniwersytetu SWPS.
Ktoś zapewne od razu powie, że nie. Rzeczywiście, mimo że Lourdes Leon próbuje swoich sił w tańcu i modellingu, a Paris Jackson przedstawia się jako „aktorka, modelka i aktywistka”, większych osiągnięć na kontach tych młodych dam nie widać. Nie oznacza to jednak, że nie jest to możliwe.
Michael Douglas i jego ojciec Kirk Douglas podczas Vanity Fair Oscar Party w West Hollywood, Kalifornia, luty 2009 r. Fot. REUTERS/Danny Moloshok
Wystarczy przypomnieć sobie dokonania Michaela Douglasa, niezwykle uzdolnionego syna równie sławnego aktora Kirka Douglasa. Obaj przeszli do historii kina. Albo przypadek Lisy Minelli, córki Judy Garland. Obie to słynne aktorki i wokalistki. Liza światowy sukces odniosła dzięki roli w musicalu „Kabaret”, a potem w filmie „New York, New York” u boku Roberta De Niro. A jej matkę wszyscy pamiętają m.in. dzięki roli Dorotki w „Czarnoksiężniku z Oz”, w którym zaśpiewała „Over the Rainbow”, czy też z dramatu „Narodziny gwiazdy”. W 1999 roku Amerykański Instytut Filmowy umieścił ją, pośmiertnie, wśród dziesięciu najlepszych aktorek w historii kina amerykańskiego. Nie ma sensu rozstrzygać, czy owe znane dzieci dogoniły w osiągnięciach czy też prześcignęły znanych rodziców. Faktem jest, że na swoją sławę pracowały talentem, a nie skandalem.
Można też sypać przykładami z rodzimego podwórka gwiazd. Choć nie zawsze sukces tych osób jest tak duży i oczywisty.
Rozdanie Wiktorów, marzec 2003 r. Grażyna Torbicka i Krystyna Loska z mężem. Fot. arch. TVP/Ireneusz Sobieszczuk
Prezenterki telewizyjne i dziennikarki Dorota Szelągowska oraz Grażyna Torbicka znalazły się w pierwszej dziesiątce ubiegłorocznego rankingu magazynu „Forbes”, który prezentuje najcenniejszych polskich celebrytów. Obydwie zajęły wysokie pozycje i obydwie łączy jedno: są córkami znanych matek. Pierwsza – pisarki Katarzyny Grocholi, druga – prezenterki telewizyjnej Krystyny Loski.
Trudno porównać wielkość sław tych matek i ich córek, znane są natomiast gwiazdy młodszego pokolenia, które niewątpliwie przeskoczyły popularnością swych ojców. Córka aktora Aleksandra Mikołajczaka, aktorka i modelka Izabella Miko, grała w amerykańskich produkcjach (m.in. serialu „Deadwood”), a w 2001 roku została umieszczona przez magazyn Maxim na liście 100 najseksowniejszych kobiet świata. Znany z serialu „Rodzinka.pl” oraz programu „The Voice of Poland” Maciej Musiał jest dziś bardziej rozpoznawalny niż jego ojciec Andrzej Musiał, aktor głównie teatralny, choć grał też w wielu serialach, raczej drugoplanowe role.
Tygodnik TVPPolub nas
Aby uniknąć zarzutu o promowanie się na kimś bliskim i rozpocząć samodzielną karierę, dzieci rodzin gwiazd czasem zmieniają nazwisko lub przybierają pseudonim. Tak było w przypadku Nicolasa Cage’a, który wyruszając na podbój Hollywood nie chciał podpierać się sławnym stryjem – reżyserem Francisem Fordem Coppolą. Inspiracją dla pseudonimu, pod którym Nicolas Kim Coppola jest znany jako aktor, stał się komiksowy superbohater Luke Cage. Ponieważ Nicolas zdobywał pod tym naziwiskiem kolejne sukcesy, nie warto było już wracać do prawdziwego Coppoli.
Nicolas Cage wraz ze swoim stryjem, reżyserem Francisem Fordem Coppolą, jego córką, również reżyserem Sofią Coppolą i jej matką Eleanor podczas przyjęcia po 61. ceremonii wręczenia Złotych Globów, styczeń 2004 r. w Beverly Hills. Fot. Getty Images/Vince Bucci
Samodzielną drogę obrali synowie Wojciecha Waglewskiego – Fisz i Emade, czyli Bartosz i Piotr Waglewscy. – Mówiono kiedyś, że mamy ojca muzyka, więc jest nam łatwiej, bo możemy wejść do studia i bawić się w muzykę. To było bzdurą, bo nasz ojciec nigdy nie miał własnego studia. Mieliśmy jedynie dostęp do jego gitar, ale żaden z nas na gitarze nie gra. Na pewno ojciec zaszczepił w nas pasję muzyczną, aczkolwiek wydaje mi się, że nie do końca zrobił to świadomie – mówił w jednym z wywiadów Emade.
Obaj, jako duet, zajęli się także zupełnie innym gatunkiem muzycznym niż ich ojciec, znany muzyk rockowy i jazzowy. Oni wybrali hip-hop. Dla pokolenia ich ojca to on jest znaną muzyczną postacią, zaś wśród młodszych rzecz jasna oni gromadzą ogromną rzeszę fanów. W 2008 roku zdecydowali się jednak nagrać z Wojciechem Waglewskim współną płytę – „Męska muzyka”. Podkreślali, że nie niczego nie chcą udawać ani z nikogo „wysysać” dorobku.
– Spotykaliśmy się w studiu, przynosiliśmy płyty, szukaliśmy jakiegoś punktu zaczepienia, no i znaleźliśmy go. Tym spoiwem było takie dylanowsko – cashowe podejście do muzyki korzennej: bardzo naturalne, proste piosenki. Stwierdziliśmy, że robimy to razem, a skoro to robimy, to się nie przebieramy, nie udajemy, że tata jest młodszy i słucha w domu A Tribe Called Quest, a my nie udajemy starych punk-rockowców – opowiadał Fisz.
Do – choćby czasowego – „rozstania z dziedzictwem” skłaniają też nieraz przemyślenia. Synowie Krzysztofa Cugowskiego, od kilkadziesięciu lat lidera i wokalisty zespołu Budka Suflera, nigdy nie kryli swego nazwiska, ale karierę postanowili robić jako – również rockowy – zespół Bracia. Piotr i Wojtek założyli grupę w 1997 roku, początkowo nazywając się Bracia Cugowscy. Ostatecznie skrócili nazwę i po 6 latach wydali pierwszy album „Dzieci Wszystkich Gwiazd” (2003). Na nagranie wspólnej płyty z ojcem zdecydowali się po kilkunastu latach działalności – „Zaklęty krąg” wypuścili w 2016 roku.
– Na początku naszej drogi muzycznej byliśmy postrzegani przez pryzmat Budki Suflera i nazwiska naszego taty. Chcieliśmy udowodnić, że potrafimy coś zrobić sami – mówił wtedy Piotr Cugowski w wywiadzie dla TVP.
Krzysztof Cugowski też przyznawał, że dla jego synów rozwijanie własnej kariery wcale nie było łatwe. – Wręcz przeciwnie. Dlatego tę płytę nagrywamy dopiero teraz, kiedy synowie są już znanymi i cenionymi wykonawcami. Niech nikt nie mówi, że „ojciec im to załatwił”. A nagrywamy teraz, bo jesteśmy niezależnymi bytami, które postanowiły się spotkać i wspólnie coś nagrać – stwierdził.
Dziś Piotr i Wojciech występują też razem z Krzysztofem Cugowskim. I choć się starają, choć są utalentowani i popularni, to jednak wciąż trudno im się mierzyć ze sławą charyzmatycznego ojca.
Podobnie jak Natalii Kukulskiej z legendą jej matki, tragicznie zmarłej w katastrofie lotniczej, niezwykle popularnej piosenkarki Anny Jantar (ojcem Natalii jest również znany kompozytor Jarosław Kukulski). Pomimo, że każde z tych dzieci kieruje swą twórczość do zupełnie innej, nawet o dwa pokolenia młodszej publiczności, wśród której mają tysiące fanów, żyją w cieniu rodzica.
16.05.2015
Bywa jednak, że inne nazwisko niż to, jakiego używa sławny tata czy mama, wręcz pomaga dziecku w karierze. To dzięki temu Krzysztof Janczar zadebiutował jako Pawełek w kultowym serialu z lat 60. „Wojna Domowa”. Jego ojciec, Tadeusz Janczar, był już wtedy znanym aktorem, wystąpił m.in. w filmach „Przygoda na Mariensztacie” (Leonarda Buczkowskiego), „Kanał” (Andrzeja Wajdy) czy „Eroica” i „Zezowate szczęście” (Andrzeja Munka). Co ciekawe, Janczar to nie jest prawdziwe nazwisko żadnego z nich.
Krzysztof uczył się w zawodówce, ale rozważał, czy nie iść w ślady Tadeusza. W drugiej klasie nadarzyła się okazja do sprawdzenia swego talentu. Szansę zagrania w „Wojnie domowej” dostał od drugiego reżysera tej produkcji Ryszarda Plucińskiego, którego przypadkowo spotkali z ojcem na Torwarze. Krzysiek poszedł na próbne zdjęcia, niestety, na przesłuchaniach pojawił się też jego tata, który zapowiedział reżyserowi serialu Jerzemu Gruzie, żeby pod żadnym pozorem nie angażował jego syna. Na szczęście chłopak nosił jeszcze rodowe nazwisko – Musiał – i tym zmylił ekipę filmową.
Teatr Telewizji 1970 r. „Panna radosna”, reż. Andrzej Zakrzewski. Na zdjęciu Tadeusz Janczar i Pola Raksa. Fot. arch. TVP/EAST NEWS
– Miałem wtedy inne nazwisko niż ojciec, nazywałem się Krzysztof Musiał. Tata też nazywał się Musiał, ale wcześniej stał się Tadeuszem Janczarem – taki przyjął pseudonim teatralny. W związku z tym ekipa „Wojny domowej” spodziewała się na zdjęciach młodego Janczara. Zjawił się jakiś Musiał, którego oni nie znali i nie kojarzyli z Janczarem. Okazało się, że jestem dobry i dostałem tę rolę – opowiadał potem Krzysztof w jednym z wywiadów.
Jak przyznawał, dzięki roli w serialu ojciec spojrzał na jego talent łaskawszym okiem. – Obawy ojca, że coś mogę przez to stracić, były kompletnie nieuzasadnione. Nie miałem konkurencji w innych serialach, bo wtedy był tylko jeden kanał telewizyjny, więc miałem wianuszek wielbicielek, ale byłem za smarkaty, żeby to docenić – śmiał się Krzysztof.
Choć prawdziwe nazwisko ułatwiło mu start, wkrótce postanowił dołączyć do aktorskiego klanu Janczarów i przybrał taki sam, jak ojciec, pseudonim. Czy Janczarowi juniorowi udało się przegonić seniora? Nie kreował może tak wielkich i znaczących ról, jak tata, ale na pewno jest rozpoznawalnym aktorem. A jego syn, Krzysztof Artur Janczar, poszedł w ślady męskich poprzedników rodu.
– Nawet jeśli ktoś bazuje na znanym nazwisku, to jednak musi udowodnić, że jego talent lub choć sympatia fanów utrzymają go na rynku – stwierdza dr Jachymek. Zwraca uwagę, że dziś karierę robi się nie tylko pokazując swoje umiejętności w filmie, teatrze, telewizji czy na scenie. Robi się ją także – a może przede wszystkim – w świecie wirtualnym, w mediach społecznościowych. Uchylanie rąbka lub nawet sporej części prywatności w przypadku artystycznych karier to wręcz zawodowy wymóg.
– To może wydać się dość narcystyczną drogą, ale z drugiej strony te młode osoby po prostu znają swoją wartość i potrafią ją w mniej lub bardziej udany sposób wykorzystać. Poza tym mają ogromną konkurencję, bo swych sił w show biznesie próbują nie tylko dzieci gwiazd – mówi kulturoznawca.
Jako przykład udanych karier z pomocą społecznościówki wymienia syna Davida Beckhama. Brooklyn poszedł w ślady sławnego ojca i próbuje swoich sił na boisku do piłki nożnej, ale został również modelem i m.in. twarzą polskiej marki odzieżowej. A fanów zdobywa pokazując się na Instagramie.
Podobny sposób na autopromocję ma dwóch synów znanych polskich piosenkarek: Allan Krupa, którego matką jest Edyta Górniak oraz Leon Myszkowski, syn Justyny Steczkowskiej.
„Nastolatek ma ciężko. Choćby dlatego, że go wszyscy pytają, co chciałby w życiu robić. Leon na razie nie zamierza ani śpiewać, jak jego Mama, ani tym bardziej być modelem – jak kiedyś jego Tata. Leona kręcą smakowite kąski” – napisał młody Myszkowski we wstępie do swojej książki poświęconej gotowaniu i wydanej w 2016 roku.
Wcześniej założył bloga kulinarnego i wystąpił w jednym z popularnych programów poświęconych tej tematyce. Obecny 17-latek bardzo mocno promował się na Facebooku i Instagramie, zyskując pokaźną liczbę fanek, które porównywały go do Justina Biebera, amerykańskiego piosenkarza i bożyszcza nastolatek.
Syn Edyty Górniak zajął się muzyką, tak jak ona. „To dobra nuta do auta” – komentowali internauci, głównie osoby w wieku 13-letniego dziś Allana, po wysłuchaniu utworu „Flow”, zamieszczonego w sieci. Pierwszego dnia pojawieniu się na YouTube nagranie miało ponad 4000 wyświetleń.
Allan korzysta przy tym ze wsparcia sławnej mamy i towarzyszy jej podczas nagrań programu „The Voice Kids”, którego emisja rozpoczęła się w styczniu tego roku na antenie TVP2. Młody Krupa nie stroni również od pokazywania swojego życia prywatnego w mediach społecznościowych.
Jak skończy się ta walka o popularność, przekonamy się za kilka lat. Świat show-biznesu bywa nieprzewidywalny i okrutny. Krótkotrwałe kariery kończą się nieraz bardzo źle. Wystarczy wspomnieć tu córkę producenta filmowego Aarona Spellinga – Tori. Próbowała swych sił w aktorstwie, jednak znana jest głównie z długów wynoszących już ponad trzy miliony dolarów. Natomiast Nicole, adoptowana córka piosenkarza Lionela Richie, borykała się z uzależnieniem od narkotyków. – Gdyby nie pomoc ojca, mogłabym nigdy nie wrócić do formy. Jego wsparcie było nieocenione. Tata spędził ze mną najgorszy, pierwszy tydzień w ośrodku odwykowym – przyznała w show Larry'ego Kinga.
Zdaniem dr Jachymka bez względu na to, jak dużo osiągnęły, dzieci gwiazd zawsze pozostają postaciami w pewnym sensie tragicznymi. – Łączy je wszechobecny hejt, przekonanie, że zrobiły to dzięki sławie swoich rodziców i na ich plecach. Doszukujemy się w ich karierach, mniej lub bardziej świadomie, kumoterstwa, a idąc jeszcze dalej – promowania beztalencia. Zawsze w takich sytuacjach włącza mi się czerwona lampka i zaczynam zastanawiać się, jak bardzo takie osądy mogą być niesprawiedliwe – ostrzega kulturoznawca. – Anna Bartosińska