Po drugie, należy wrócić do rozważenia „załatwionych” (jak się zdawało) problemów natury bioetycznej związanych z przeszczepem organów. Tym bardziej, że rybka i mysz pokazały nam, iż nie wystarczy pobrać narząd do przeszczepu stosowny dla biorcy. Trzeba jeszcze w jakiś sposób zahamować proces jego genetycznego umierania. Jakoś wyłączyć „geny zombie”. Od tego może zależeć bowiem skuteczność całej procedury transplantacji organu, czyli życie kolejnego pacjenta.
Horror i kryminał
Wreszcie, wyniki badań nad aktywnością „genów zombie” mogą pomóc w ustaleniu w niezwykle precyzyjny sposób godziny śmierci ofiar przestępstw. Oczywiście śmierci rozumianej klasycznie, tak jak ją pojmuje kryminalistyka i prawo karzące za odebranie życia.
Już dziś zespół hiszpańskich biologów molekularnych i informatyków z Centre for Genomic Regulation w Barcelonie pod kierunkiem Roderica Guigó przebadał pod tym kątem niebagatelną liczbę 9000 próbek pobranych z 36 różnych tkanek. Każda z nich zawierała szczegółową informację o momencie śmierci dawcy oraz sposobie przechowywania tkanki aż do momentu przebadania. Okazuje się, że każda z tkanek umiera genetycznie nieco inaczej.
Posiadanie wielkiej bazy danych może pomóc stworzyć stosowny „zegar molekularny” pozwalający z wielką dokładnością ustalić moment zgonu osoby, np. gdy ciało nie nosi jeszcze widomych objawów rozkładu. Kryminalistyka dziś podaje moment śmierci w widełkach kilkunastu godzin, a nawet kilku dni, w zależności od stopnia zaawansowania rozkładu. To dużo, jeśli przyjąć, że ratunkiem przed oskarżeniem o morderstwo jest dobrze udokumentowane alibi. Niewielu z nas może się poszczycić takim alibi na okres dłuższy, niż kilka godzin. „Geny zombi” mogą zatem…. nie, nie, dziś już nie trzeba ratować ludzi przed stryczkiem. Ale przed wieloletnim więzieniem, i owszem.
To zatem niemały potencjał nie tylko dla horroru, ale także dla kryminału. Oczyma wyobraźni widzę najnowszą serię BBC o Sherlocku Holmesie, wykorzystującą ten motyw. O genach zombie na pewno jeszcze usłyszymy ze srebrnego ekranu i poczytamy o nich w książkach.
– dr n. med. Magdalena Kawalec-Segond,
biolog molekularny, mikrobiolog, współautorka „Słownika bakterii”