Ale można tej narracji przeciwstawić inną. Rosja podejrzewała – całkiem słusznie – że Stanisław August chciał dojść do jakiegoś porozumienia z konfederatami. Uznała go więc za nielojalnego protegowanego, na którego nie można liczyć, wciąż usiłującego doprowadzić do reform, które mogłyby wzmocnić Rzeczpospolitą. Pogrążył się też król z w oczach Katarzyny II, nie godząc się na udział wojsk polskich w wojnie Rosji z Turcją, o której pomoc zabiegali konfederaci.
Paweł Jasienica, mając na myśli Stanisława Augusta, pisał o tragizmie położenia: „Należało robić rzeczy, do których umysłowo i moralnie odrodzeni ludzie nie nadawali się wcale”. A utrzymać w całości protektorat rosyjski mogły tylko typy bez czci i sumienia.
No cóż, może szkoda, że Stanisław August nie był takim typem. Dla pamięci o nim byłoby to prawie bez różnicy: i tak uchodzi za rosyjską marionetkę. Dla Rzeczpospolitej byłoby lepiej. W tej alternatywnej historii ocaliłaby zapewne swoją integralność, gdyby król zachowywał się w pełni lojalnie wobec Rosji i nie nakazywał Ksaweremu Branickiemu, dowodzącemu armią koronną, unikania w miarę możności rozlewu krwi. Cat-Mackiewicz, charakteryzując króla, po trzykroć użył słowa „miękkość”. I jeśli Stanisław August jest postacią tragiczną, to właśnie z powodu owej miękkości.
Mackiewicz i Jasienica byli zagorzałymi krytykami konfederacji barskiej. Ten pierwszy nie wahał się nawet zrównać ją z zaprzedaną Rosji konfederacją targowicką, nazywając je obie „upiorzycami”. Drugi insynuował, że „menerzy” barscy byli czynni także w konfederacji targowickiej, choć w rzeczywistości pomarli przed jej zawiązaniem. A najwybitniejszy spośród barzan, biskup Adam Stanisław Krasiński, opowiedział się za Konstytucją 3 maja. Konfederat Adam Madaliński był jednym z dowódców powstania kościuszkowskiego. Jego uczestnikiem był także Józef Wybicki, autor słów hymnu narodowego. Ożywiał ich bowiem ten sam, co za czasów barskich, duch wolności.