„Jeśliby Bóg nie dał Żydom Polski jako schronienia, los Izraela byłby rzeczywiście nie do zniesienia” – pisał rabin Mojżesz ben Izrael Iserles.
zobacz więcej
I rzeczywiście, Senderowi urodziła się córka Lea, a Nissenowi syn Chonen. Tyle że matka Lei umarła przy porodzie, natomiast Nissen utonął w rzece.
Po 18 latach Chonen przypadkiem poznał Leę i się w niej zakochał. Z wzajemnością. Ale Sender nie zamierzał dotrzymać dawnej obietnicy. Stał się bogatym człowiekiem i chciał wydać córkę, wbrew jej woli, za kogoś majętnego.
W tej sytuacji Chonen, pragnąc zdobyć Leę, uciekł się do magicznych zaklęć. Odrzucił Boga, wezwał na pomoc szatana. I – rażony ponadnaturalną siłą – padł trupem.
Kiedy nadszedł dzień ślubu Lei, duch zmarłego Chonena – dybuk - wstąpił w nią. Nawet sławny cadyk z Miropola okazał się wobec tej sytuacji bezradny. Lea umarła i połączyła się z ukochanym na zawsze.
Reguły i uczucia
Można „Dybuka” interpretować w kategoriach melodramatu. To film o nieszczęśliwej, romantycznej miłości, nie znajdującej dla siebie miejsca w patriarchalnym świecie, w którym władzę sprawuje pieniądz.
Ale można na ten obraz spojrzeć też z innej strony. To opowieść o żydowskim poczuciu wyobcowania. O parze nieszczęśliwych kochanków, dla których świat władzy patriarchalnych Żydów, jest – paradoksalnie – tym samym, czym dla narodu żydowskiego świat nieprzyjaznych mu gojów. Dopiero śmierć Chonena i Lei oznacza ich powrót do Ziemi Obiecanej, gdzie już nie muszą żyć wbrew własnym uczuciom, wbrew regułom, które im narzuca ten świat.
Waszyński nie odciął się od swojej tożsamości, nie przestał być Mosze Waksem. Jednak swoją niechęć do tradycyjnej społeczności żydowskiej wyraził za pośrednictwem filmu odwołującego się właśnie do żydowskiego kodu kulturowego.
Został żydowskim dysydentem. Takim, który nie chciał mieć nic wspólnego z wiarą swoich przodków. Ale nie mógł zarazem oszukać samego siebie, że przestała ona być dla niego ważnym punktem odniesienia.
– Filip Memches