Odszedł doświadczywszy tego, co klasykom historiografii zdarza się za życia nieczęsto. Jego tezy najpierw zostały przyjęte jak rewelacja, potem zaś po kolei: wzięły szturmem uczelnie, księgarnie i gabinety polityków, weszły do kanonu edukacyjnego. Następnie spotkały się z żarliwą krytyką młodszego pokolenia, trafiły na cichsze i bardziej odległe półki. Po czym, po kilku kolejnych latach, ukazały po raz kolejny swoją trafność.
Tak błyskawiczne obroty spraw wyjątkowo tylko zdarzają się specjalistom od dawnych i spokojnych epok, ale Richard Pipes pisał o wulkanie, czyli o Rosji niedawnej i całkiem współczesnej.
To wystarczyło, by być przyczyną wielu kłopotów bibliotekarzy, którzy nigdy nie mogli umieścić całego jego dorobku w jednym dziale. Niektóre prace – jak pyszne studium biograficzne o Siergieju Diegajewie, terroryście Narodnoj Woli i agencie Ochrany carskiej zarazem, który po ucieczce z Rosji w 1883 r. rozpoczął nowe życie w Stanach jako Aleksander Pell, wykładowca topologii na uniwersytecie stanowym w Dakocie – należą bez reszty do historiografii (chociaż – czy rzeczywiście?).
Pipesowe panoramy XX-wiecznego komunizmu, rozważania o relacjach wolności i własności, powstały pod natchnieniem jednej z młodszych Muz: Politologii. Z kolei jego wystąpienia z obrad „Zespołu B” (Team B), tajnej grupy doradczej, którą utworzył i pokierował w roku 1976 na zlecenie ówczesnego szefa CIA, George’a Busha i sekretarza obrony Donalda Rumsfelda, nadal pozostają utajnione.
Inteligencja po rosyjsku
Znaczenie Richarda Pipesa jako znawcy Rosji i Związku Sowieckiego wynika pewnie stąd, że podjął ten temat u progu Zimnej Wojny, po czym przez blisko pół wieku dostarczał argumentów jej zagończykom i strategom, z czego zresztą krytycy USA, chętnie przedstawiający się jako „rzecznicy polityki odprężenia”, nigdy nie przestali mu czynić zarzutu.
Przypomnijmy: studia rozpoczął młody Pipes w roku 1940 w Muskingum College w stanie Ohio, dwa lata później znalazł się wśród poborowych, po pół roku jednak został skierowany na kursy zorganizowane w Cornell University dla młodych, zdolnych wojskowych, którzy w przyspieszonym tempie mieli się nauczyć rosyjskiego. Stany Zjednoczone, przespawszy 20 lat, właśnie odkrywały, że na dłuższą metę ich rywalem będzie nie Berlin czy Tokio, lecz Moskwa.
Pierwszy poważny artykuł badawczy, traktujący o totalitarnym avant la lettre systemie „przymusowego osadnictwa wojskowego” za rządów Aleksandra I i Mikołaja I, opublikował w roku 1950. Osiem lat później zaczął wykładać na Harwardzie, wydając co kilka lat kolejne książki, wyznaczające podstawowy kierunek jego dociekań: co, tak naprawdę, odróżnia Rosję od innych XIX-wiecznych państw, co stanowi o jej swoistości?
W tym duchu utrzymany został zbiór studiów nad „inteligencją” jako „stanem społecznym” (mimo wszelkich polskich pretensji do stworzenia tego pojęcia socjologicznego i reprezentowania go w sposób doskonały w praktyce w okolicach Krakowskiego Przedmieścia, dla Amerykanów już zawsze będzie to „intelligentsia” reprezentowana przez Wissariona Bielińskiego i Nikołaja Dobrolubowa).