Nie będzie więc już codziennego rytuału odsłaniania okiennic, podnoszenia krat i zasiadania z książką w ręku w przytulnym środku „Librairie Dobosz”. – Będę miał teraz więcej czasu na pisanie książek, rozmowy i spacerowanie po Paryżu – komentował Dobosz z nadzieją. Zapowiadał otwarcie witryny internetowej, gdzie będzie można nabyć książki, ale ten plan nie ziścił się. Postanowił wrócić z Paryża do Warszawy.
Ciągnęło go w różne strony. „Chciałbym być hurtownikiem w handlu drzewem. Znaczną część dzieciństwa spędzałem w warsztacie dziadka po kądzieli, wielkiego, warszawskiego stolarza. Kocham dotyk drewna, znam się na gatunkach. To bym umiał robić” zwierzał się w radiowej audycji „Kwestionariusz Prousta”.
W roku akademickim 2011/2012 w Akademii Sztuk Pięknych został wykładowcą wizytującym na wydziale architektury wnętrz. Ale przede wszystkim wciąż pisał – najpierw w „Tygodniku Powszechnym”, potem w „Rzeczpospolitej” – wciąż dowodząc, że w felietonie czuje się jak niegdyś na pasach przy Krakowskim Przedmieściu.
Chciał napisać coś wielkiego i szukał opus magnum: rozpoczął pracę nad dziełem o budowie pierwszej w Europie kolei żelaznej, miał plany związane z monumentalną książką o 1840 roku, co przynosiło kolejne felietony poświęcone aspektom XIX-wiecznego życia, ale książka się nie ziściła. Najwięcej i najlepiej pisał o literaturze, na czym zna się wybornie i potrafi zaskakująco recenzować książki dociekając, gdzie czyta się lepiej: w łóżku, siedząc, stojąc? Może przy biurku albo w podróży?
Za dużo Baumana
Wydał zbiory felietonów „Pustelnik z Krakowskiego Przedmieścia” (teksty 1951- 2010), „Generał w bibliotece”, „Ogrody i śmietniki”, „Z różnych półek”. Ostatnią pozycję sygnowano na okładce „Dobosz. Ten z Rejsu”, co pokazuje ciężar gęby Filozofa wleczonej przez życie, bo zwyczajowym sztafażem jest statek na Wiśle – spotkanie w Domu Dziennikarza promujące książkę rozpoczęto fragmentem „Rejsu”.
Autor czarował jak zawsze, że „pisuje o tych książkach, które zdołał doczytać do końca”. – Zaczynam od indeksu nazwisk. Jeśli jest tam więcej niż jedno odniesienie do Zygmunta Baumana, to patrzę, czy jest to żart, krytyka czy na serio. I wtedy wezmę lub odłożę, bo jak Baumana jest za dużo, to książka zostaje na ladzie – kokietował. Metoda nie jest niezawodna, bo w ostatniej książce Dobosza odniesienia do Baumana są trzy!
Co sam czyta? Podczas spotkania z czytelnikami mówił, że na bezludną wyspę dla siebie zabrałby eseje Zbigniewa Herberta; zaś dla celów dydaktycznych i pokazania ewentualnym przybyszom – Jerzego Stempowskiego. W wywiadzie dla telewizji „Republika” wymienił ulubione książki – „W pustyni i w puszczy” Sienkiewicza, „Lalkę” Prusa, „Złego” Tyrmanda oraz „Czerwone i czarne” Stendhala. Kiedy indziej wymienił „Polski słownik biograficzny”.