Dlaczego towarzysz Wieliczko napisał raport? Nie dlatego, że wstrząsnął nim los tysięcy ludzi pożerających się nawzajem z głodu. Nie dlatego, że dostrzegł fiasko kolejnego pomysłu sowieckiej inżynierii społecznej. Dlatego, że doszło do „nadużyć”, tzn. wśród zesłanych znaleźli się członkowie partii i Komsomołu.
Wieliczko przytacza w raporcie długą listę osób, które w ogóle nie powinny trafić na Wyspę Kanibali. To komuniści, komsomolcy, wzorowi robotnicy. Milicja zgarniała ich, nawet jeśli mieli przy sobie dokumenty. Funkcjonariusze je niszczyli - bo musieli szybko wypełnić plan: dostarczyć odpowiednio wielu „zdeklasowanych” i „pasożytów”.
Grigorij Gorsztein i Arsentij Frołkow należeli od ośmiu lat do Komsomołu. Ojcami obu byli wieloletni członkowie WKP(b), robotnicy. Traktorzysta Gorsztein jechał do ojca w odwiedziny, zgarnęli go z dworca. Stolarz Frołkow trafił w łapska milicjantów, gdy szedł do pracy: był stolarzem na budowie uzdrowiska w Soczi. Co ciekawe, nie pomogło nawet to, że jego brat był pracownikiem OGPU w Wiaźmie. Podobnie jak nie uratowało niejakiej Winogradowej, pracownicy kołchozu, to, że aresztowano ją akurat gdy jechała do brata w Moskwie: naczelnika milicji w jednym z wydziałów.
Konstantin Adariukow należał do kierownictwa Komsomołu na budowie Głównego Portu Wojennego w Kerczu. Pojechał do matki pod Moskwą. Na budowę nie wrócił. Podobnie jak Faina Głuchowa, przodowniczka na budowie w Taszkiencie. Podróż do wujka w Leningradzie skończyła w syberyjskiej głuszy.
Partia bada sprawę
Władze w Moskwie postanowiły zająć się sprawą. W typowy, ulubiony sowiecki sposób. - Tego lata na wyspę przyjechała specjalna komisja z Moskwy - wspominała wiele lat później mieszkanka leżącej niedaleko wsi Ambary: „Bo trafiła tutaj żona jakiego ważnego naczelnika. W skład komisji wchodzili wojskowi. Powiedzieli miejscowej władzy: żywych lub martwych dostarczyć! Ale ludzi już nie było. Ilu ich potonęło, ilu umarło z głodu! Starzy ludzie opowiadali, że nie dało się schodzić do rzeki po wodę, ani w niej prać - takie jęki było słychać z wyspy”. Zaś co do żony naczelnika… Mówiono, że odcięto jej piersi i je zjedzono. Straciła rozum.
Komisja znalazła na wyspie 31 zbiorowych mogił. W każdej po 50-70 zwłok. Ale najważniejsze było zbadanie „nadużyć” innego rodzaju. Do sprawozdania przybysze z Moskwy załączyli listę najbardziej szokujących przypadków „niesłusznego” aresztowania i zesłania ludzi w ramach wielkiej obławy z wiosny 1933 r.
Niejaki towarzysz Masłow, członek partii, „pracował w mieście Moskwa w Nieftiegazie; wypili ze szwagrem i inżynierem; widząc, że zabrakło zakąski, cała trójka poszła do sklepu, ale po drodze została zatrzymana jako „bezpaszportowcy”. Inżynier i szwagier zmarli, pierwszy na wyspie Nazino, drugi w osadzie nad Naziną”. Masłow przeżył i opowiedział wszystko komisji.
Zdarzały się i takie „kwiatki” jak tow. N. W. Szudkow - członek kierownictwa Komsomołu, wicedyrektor spółdzielni mieszkaniowej w jednej ze stołecznych dzielnic. Miał wolny dzień. Poszedł do Teatru Bolszoj na „Damę Pikową”. Po zakończeniu spektaklu, gdy wracał do domu, został aresztowany.