Na początku wycinałem nożyczkami, ale mój angielski kolega przyniósł mi skalpel. W pewnym momencie pojawiła mi się w głowie taka myśl, że to kolejna metafora. Ja byłem krojony skalpelem podczas operacji, a teraz sam wycinam nim te swoje prace.
Gdzie szukał pan inspiracji?
To, czym się inspirowałem i co chciałem przenosić na kartkę papieru, wynikało znowu z mojego powolnego powrotu do zdrowia. Po tej operacji, którą jak mówili lekarze z ich punktu widzenia zniosłem fenomenalnie, zostałem po pięciu dniach wypisany ze szpitala. Byłem bardzo słaby, ledwo mogłem się poruszać, ale zalecenie było takie żebym z każdym dniem pokonywał coraz większe dystanse, żebym się po prostu zmęczył na tyle, na ile dam radę.
Zacząłem najpierw chodzić po pokoju, potem po mieszkaniu, zszedłem po schodach na dół, w górę aż wreszcie przyszedł taki moment, że zacząłem wyruszać na dłuższe spacery. Niedaleko naszego londyńskiego mieszkania znajduje się Kensington Garden. Niesamowite miejsce, które niby znajduje się w centrum miasta, a gdy się tam wjedzie panuje błoga cisza, spokój, jest pięknie i zielono, a cały zgiełk miasta znika jak za dotknięciem magicznej różdżki. Chodziłem tam by uczyć się chodzić a przy okazji patrzyłem na drzewa.
I tu znowu myśląc z perspektywy czasu, metaforycznie było to, że uczyłem się na nowo funkcjonować wśród drzew, które są przecież symbolem życia, powrotu do życia. Zdarzało mi się, że przez kilka a nawet kilkanaście minut stałem i patrzyłem na jedno albo drugie drzewo. Doszukiwałem się w nich kształtów, postaci.
Podobnie jak w mojej drugiej inspiracji, jaką były drzewa oliwne w Toskanii, do której od 30 lat jeżdżę z rodziną na wakacje. Bardzo poruszały mnie te popękane kłody, które przez prawie cały rok są czarne, wyglądają jak umarłe i nagle zaczynają wyrastać zielone, cienkie gałązki. Przypominały mi stare, umarłe, nieżyjące krokodyle.
Z jednej strony symboliczny powrót do życia, a z drugiej do bajkowego świata z dzieciństwa?
Myślę, że tak. Kiedy jako dziecko oglądałem wielkie dęby, topole, czy kasztany to też widziałem w nich wszelkiego rodzaju postaci z bajek, ale jakoś nie miałem ochoty ich rysować. Gdy w końcu pojawiły się w tym moim twórczym procesie, nabrały ogromnie symbolicznego znaczenia, stały mi się bardzo bliskie.
Niektórzy w ramach terapii przytulają się do drzew.
Ja się nie przytulam (śmiech). Ja je tylko obserwuję i dostrzegam to, co pewnie mam dostrzec – potwory, sceny, postaci. Tak je sobie potem rysowałem, wycinałem i nagle z kilku prac, zrobiły się cztery zeszyty.
Mottem wystawy jest cytat z „Pana Tadeusza”, który mówi o przyrodzie i o tym jak ważną funkcję odgrywają artyści w społeczeństwie polskim.
Jestem ironistą, bo siedzę głównie w tych rysunkach satyryczno-polityczno-społecznych. Kiedy pewnego dnia siedziałem w ogrodzie swojego przyjaciela we Włoszech i rysowałem drzewo oliwne, przypomniał mi się właśnie „Pan Tadeusz” i cytat, gdy Hrabia pokazuje Telimenie swoje zeszyty z rysunkami z Włoch.