– Miałem mahoniową czuprynę, przedziwny kolor, przez który matka nazywała mnie „starą komodą”. Chciała przefarbować mi włosy na czarno. Mówiła też: „Muszę cię zabrać do tkacza, ponieważ twoje nozdrza są za duże, trzeba w nich zawiesić zasłony” albo „Jesteś do mnie podobny, tylko w trochę gorszym wydaniu” – opowiadał. Osobliwe wypowiedzi rodzicielki nie wprawiły go w kompleksy, wręcz przeciwnie, sprawiły, że Lagerfeld stał się pewnym siebie odmieńcem.
– Na tym wielkim świecie nie ma miejsca, w którym mogę się schować. Każdy ma aparat i ciągle flesze, flesze, flesze. A ja jestem pacynką, marionetką, Mickey w Disneylandzie, z którym chce się pobawić każde dziecko. W Japonii mnie dotykają! Japonka uszczypnęła mnie w tyłek, więc teraz muszę mówić: „Możesz zrobić mi zdjęcie, ale błagam, nie dotykaj mnie. Nie można szczypać w tyłek faceta w moim wieku!” – apelował.
Tłumy dużo młodszych mężczyzn
Nigdy nie tylko nie krył się ze swoją orientacją seksualną, podobnie jak z tym, że pomagał modelom w rozwijaniu kariery. Przez lata kłębił się wokół niego tłum dużo młodszych mężczyzn. Obraźliwe komentarze w stylu „wstrętny schwuchtel” [ciota, pedał – red.] nie przeszkadzały mu.
W 1971 roku partnerem i utrzymankiem projektanta został 21-letni wówczas Jacques de Bascher. Ten stylowy dandys o proustowskich manierach mawiał, że umrze młodo, dlatego nie hańbi się ani nauką, ani pracą. Nie zawsze był też wierny Lagerfeldowi – w roku 1973 pisano o jego „skoku w bok” z Yvesem Saint Laurentem.
Mimo tego otrzymał od swojego partnera okazały apartament na place Saint-Sulpice w Paryżu. – Jacques był niezwykle elegancki, prawdziwie dekadencki, wyglądał bardzo klasycznie. Ja niekoniecznie – mawiał o nim Karl.
De Bascher zmarł na AIDS w 1989 roku w wieku 38 lat. Po jego śmierci Lagerfeld związany był m.in. ze swoim ochroniarzem i asystentem (a później także projektantem odzieży) Sebastienem Jondeau oraz modelem (byłym mechanikiem i dostawcą pizzy) Baptistem Giabiconim.
Majątek odziedziczy kotka?
Często powtarzał, że gdyby tylko było to możliwe, ożeniłby się z Choupette, swoją ukochaną… kotką. Uważał ją za piękniejszą od wszystkich modelek i zapewnił luksusowe życie. – Żałuję, że nie ma jeszcze małżeństw dla ludzi i zwierząt... Nigdy bym nie przypuszczał, że mogę tak bardzo zakochać się w kocie – przyznał kiedyś Karl Lagerfeld w wywiadzie dla CNN.