Piotr Nowak, filozof: Spróbujcie w rozmowie z prostym ludem zminimalizować wyczyny Kowalczyk, Stocha czy Małysza. Albo dowieść, że Kubica to dęta wielkość.
zobacz więcej
Pierwsze co przychodzi mi do głowy, to chyba jednak „West Side Story” –
masterpiece gatunku w najlepszym wydaniu, wzór musicalu szlachetnego i jakoś bardzo klasycznego w sensie swojego formatu. Zapewne wybór taki niekoniecznie lubiłby sam Bernstein, który w wielu różnych utworach starał się zapracować na inny swój, nie kojarzony z tym broadwayowskim, międzynarodowym hitem wizerunek. Ja jednak uważam, że Bernstein-kompozytor najlepiej czuje się tam, gdzie coś synkopuje i swinguje. Nawet w takim utworze o dramatycznie poważnym przesłaniu, jakim jest „The Age of Anxiety”, najlepiej odbieram swingującą „The Masque”. Albo wolę na przykład nieregularnie, świetnie rytmizowane fragmenty „Chichester Psalms” od ich głębokich pozostałych części.
Wojciech Michniewski, podobnie jak Leonard Bernstein, jest dyrygentem i kompozytorem. Co daje dyrygentowi znajomość warsztatu kompozytorskiego?
Uważam, że dyrygentowi bardzo przydają się jakieś własne doświadczenia kompozytorskie. I to zarówno próby pisania muzyki stylistycznie przypominającej muzykę epok poprzednich – klasycyzmu, baroku, romantyzmu, ekspresjonizmu, jak napisanie czegoś zupełnie własnego, nowego, niezwykłego. Daje to nie tylko lepszy wgląd w wewnętrzną tkankę faktury orkiestrowej, w możliwości poszczególnych instrumentów i znaczenie tworzonych z ich zestawiania ze sobą konglomeratów brzmieniowych. Przede wszystkim upatruję zalety w przepracowaniu na własnej skórze rozmaitych elementów i możliwości konstruowania formy, co potem, już w dyrygowanych utworach, powinno wpłynąć na łatwiejsze, lepsze i głębsze rozpoznawanie przez dyrygenta formotwórczego znaczenia różnych elementów partytury.
Od 10 marca TVP Kultura zaczyna emitować Young People Concerts w nowym familijnym paśmie „Od ucha do ucha”. Lubi pan koncerty dla młodych?
Niezwykle lubię koncerty zarówno d l a m ł o d y c h, jak i przede wszystkim koncerty z m ł o d y m i. Z orkiestrami składającymi się z młodych muzyków daje się uzyskać rezultaty lepsze, niż z niejedną orkiestrą profesjonalną, a sam proces pracy bywa wspaniały i inspirujący.
Młody muzyk – wiadomo, to inna energia, ciągłe poszukiwanie i świeżość. Ale po co dyrygentowi młody słuchacz? Nie lepszy jest dorosły meloman?
Młody słuchacz to przecież przyszły dorosły meloman! Trzeba o niego dbać, hołubić go i rozwijać. Niezależnie od tego wrażliwość młodych słuchaczy bywa zadziwiająca – stykałem się z komentarzami młodych ludzi dotyczącymi słuchanej właśnie muzyki, które były o wiele ciekawsze od komentarzy niejednego krytyka.