Do Krakowa jeździł szyć marynarki, a do Katowic – spodnie
piątek,
5 kwietnia 2019
Bywał u niego Zbigniew Herbert, przyjaciółki Barbary Hoff i jazzmani, bo on cały czas zajmował się jazzem. Był człowiekiem zamożnym, lubił podróże, a nie dostawał paszportu. I w końcu jak dostał, w 1965 roku, wyjechał i już nigdy nie wrócił do Polski. Andrzej Dobosz w 22. odcinku programu „Z pamięci” wspomina Leopolda Tyrmanda – część 3.
Autor „Złego” był człowiek cywilizacji miejskiej, znającym wszelkie zaułki Warszawy, dzielnicę zburzoną pod Pałac Kultury. Natomiast na przyrodę był absolutnie niewrażliwy. O pisarzu opowiada Andrzej Dobosz – część 2.
zobacz więcej
Leopold Tyrmand był to człowiek, który niesłychanie dbał o garderobę. W pierwszym okresie, jeszcze niedostatku, ubierał się na warszawskich ciuchach na bazarze Różyckiego. Natomiast do Krakowa jeździł szyć marynarki, a do Katowic – spodnie.
Krawiec teatralny pan Władzio, od poprawek. Postanowiłem skorzystać z rady pana Władzia i odbyliśmy rozmowę. Pan Władzio: – Spotkałem wczoraj pana Lola. Ja mówię mu: „panie Lolu, z nimi tak nie można, żyć panu nie dadzą. Powinien pan im ustąpić trochę, to oni panu ustąpią”. „Panie Władzio – mówi pan Lolo – moim obowiązkiem jest świadczyć prawdę”. No i co tu z takim robić?
Zaczął bywać „U Literatów” codziennie po „Złym”. Jakoś, już siedząc przy jednym stoliku, zaczęliśmy rozmowę i zostałem do niego zaproszony. I bardzo, bardzo ceniłem sobie te spotkania, gdzie bywał oczywiście Zbigniew Herbert, gdzie bywały przyjaciółki Barbary Hoff (dziennikarka „Przekroju” ds. mody, późniejsza znana projektantka była jego drugą żoną – przyp. red.), jazzmani, bo on cały czas zajmował się jazzem.
Kiedyś wziął mnie na koncert jazzowy mówiąc, że bardzo ciekawy. I tam sobie siedzieliśmy i w przerwie podeszli harcerze z magnetofonem, proszą go o wywiad. Pan Leopold: – Żadnych wywiadów, jestem tu prywatnie.
Polak pochodzenia żydowskiego ukrywał się, pracując dla Niemców jako Francuz-ochotnik we frankfurckim hotelu. Po wojnie wrócił i w PRL wystartował jako komentator sportowy. O Leopoldzie Tyrmandzie opowiada Andrzej Dobosz – część 1.
zobacz więcej
Przerwano koncert i powitano, że na sali wśród słuchaczy jest także animator polskiego ruchu jazzowego pan Leopold Tyrmand. Wielkie brawa sali. I wtedy harcerze po raz drugi wrócili do niego z magnetofonem i tu już on udzielił wywiadu.
On nie bywał codziennie w kawiarniach, dużo jednak pisanie mu zajmowało. Ale kiedyś, wczesnym przedpołudniem, zaszedłem do kawiarni PIW-u. Był bardzo upalny ranek i ja byłem w tym czasie w tym, co się nazywa t-shirtem, takiej koszulce. Pan Leopold siedział, spojrzał na mnie i powiedział: – Panie Andrzeju, wyjdźmy stąd.
I gdzieś na wysokości Dziennikarzy zaczął na mnie krzyczeć: że ja, który tu wchodzę i obecni literaci powinni się bać tego, co o nich zechcę napisać w swoich felietonach, a ja przychodzę tutaj w koszulce ratownika z podejrzanej plaży w Miami. Żeby to się więcej nie powtórzyło. I proszę przyjść do nas trzy na piątą.
Byłem punktualnie trzy na piątą i tam na mnie włożył jedną ze swoich marynarek, którą przez lata z upodobaniem nosiłem.
Był człowiekiem zamożnym, lubił podróże, a nie dostawał paszportu. I w końcu jak dostał, w 1965 roku, wyjechał i już nigdy nie wrócił do Polski.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.: