W całej sprawie jest też polski ślad, bo w zarządzie firmy ukraińskiego oligarchy (który zresztą wkrótce po upadku Wiktora Janukowycza zbiegł za granicę) zasiadał były polski prezydent Aleksander Kwaśniewski. Kiedy sprawa stała się głośna, Dariusz Joński, wówczas rzecznik SLD pytał publicznie Kwaśniewskiego, czy to z pieniędzy pochodzących z Burisma Holding finansowany jest nieudany projekt polityczny byłego prezydenta Europa Plus.
Wkroczyła ambasada
Po odwołaniu Szokina śledztwo w sprawie Burismy miało być przekazane specjalnej ukraińskiej instytucji antykorupcyjnej NABU (odpowiednikowi polskiego CBA) będącej pod bezpośrednim nadzorem amerykańskich wysłanników „w ramach pomocy technicznej”. Niedługo potem jednak śledztwo zakończono, nikogo nie przesłuchano, nie zdobyto żadnych dowodów.
Inna sprawa prowadzona przeciw Burisma Holding przez służby brytyjskie również zakończyła się umorzeniem, bo śledczy nie otrzymali z Ukrainy żadnych dokumentów. W efekcie rodzina Bidenów uniknęła bardzo ambarasującego śledztwa i zapewne nagłośnionych przez media światowe przesłuchań, które na dodatek toczyłoby się w trakcie prowadzonej przez Hilary Clinton kampanii prezydenckiej.
Jurij Łucenko powiedział Johnowi Salomonowi, że dysponuje również dowodami na to, jak inne amerykańskie firmy zatrudniające wpływowych polityków były zasilane pieniędzmi pochodzącymi od ukraińskiego oligarchy. Zaproponował też, że spotka się z nowo powołanym amerykańskim prokuratorem generalnym Williamem Barrem i chętnie opowie mu o wszystkim.
Ale to nie koniec historii. Po publicznych wypowiedziach Bidena na temat ultimatum, które ten przedstawił Poroszence, ukraińska prokuratura postanowiła wrócić do sprawy i na początku 2018 roku rozpoczęła dochodzenie. Tak przynajmniej oświadczył szef specjalnej prokuratury antykorupcyjnej Nazar Hołodnicki.
Wtedy do akcji znów wkroczyła amerykańska ambasada. Najpierw pani Marie Jovanović, a później przebywający w Kijowie z wizytą zastępca szefa amerykańskiego Departamentu Stanu ds. politycznych David Hale wezwali tamtejsze władze do natychmiastowego odwołania Hołodnickiego.
Prezent dla Trumpa
W ostatnich dniach ujawniono kolejny wątek z politycznymi podtekstami. Opublikowane zostały nagrania, w których Artem Sytnik, szef wspomnianego powyżej NABU, ukraińskiego biura do walki z korupcją mówi wprost o tym, że przekazywał sztabowi wyborczemu Hilary Clinton dowody, które jego służby zdobyły w trakcie dochodzenia prowadzonego przeciw Paulowi Manafortowi, byłemu szefowi sztabu wyborczego Donalda Trumpa. Sytnik opowiada, że przekazał Amerykanom informacje na temat „lewej księgowości” Partii Regionów, które miały pogrążyć Trumpa, a wesprzeć kampanię Hillary Clinton.