Co gorsza, raport NASK podkreśla, że wypowiedzi prawie ⅓ uczniów (w badaniu wzięło udział 1173 nieletnich z 55 szkół – podstawowych, gimnazjów, lieców i techników – z całej Polski) wskazują ryzyko bardzo silnego uzależnienia od smartfonów, a precyzyjnie – bycia online. Choć używanie terminu „uzależnienie” to na obecnym etapie sprawa wciąż dyskusyjna. Według światowej klasyfikacji chorób, syndrom nadużywania smartfonów nie ma takiego statusu jak hazard czy narkotyki, a badania nad wpływem technologii komunikacyjnych na naszą fizjologię wciąż trwają.
— Zbadanie, jak amfetamina czy marihuana wpływają na nasz mózg zajęło naukowcom kilkadziesiąt lat. Szacuję, że kolejnych kilkanaście zajmie nam określenie dokładnego wpływu używania technologii cyfrowych. W języku nauki mamy trzy wyrażenia:
abuse (nadużywanie),
disorder (zaburzenie) i
addiction (uzależnienie). U dzieci widzimy coraz częściej właśnie syndromy
disorder, czyli cyfrowego zaburzenia, ze względów czysto naukowych na razie nie możemy nazywać ich
addiction — tłumaczy prof. Jędrzejko.
Podkreśla, że mamy do czynienia dopiero z pierwszym pokoleniem będącym od wczesnego dzieciństwa pod wpływem nowych technologii. Nie można zatem zbadać, czy podatność na zaburzenia ma uwarunkowanie genetyczne, tak jak skłonność do uzależnień od alkoholu lub narkotyków.
Skoro mowa o tych tradycyjnych używkach, to przez dziesiątki lat sięganie po nie było ostentacją wchodzenia w dorosłość. Aspiracją do pełnoletniości. Okazuje się, że dziś z roku na rok maleje popularność nikotyny i alkoholu wśród młodzieży z krajów rozwiniętych. Czy to moda na zdrowy tryb życia? Niekoniecznie!
Psycholog społeczny z New York University Adam Alter twierdzi, że owe zmiany upodobań młodych ludzi do takich używek to po prostu efekt zastąpienia ich innymi — psychologicznymi. Znalezienie ich substytutu w postaci emocji, uruchamianych w trakcie przewijania na ekranie stron w mediach społecznościowych, otrzymywania like’ów, udostępniania treści i oczekiwania na reakcję znajomych, jest na wyciągnięcie smartfona. Nie trzeba – jak w przypadku wina i papierosów – chodzić, szukać, za każdym razem płacić, czasem ukrywać się z używką i czekać na efekt bodźca. Online mamy w kieszeni, całkiem legalnie i otwarcie, wszyscy o tym wiedzą. A sieć daje malutkie, lecz systematyczne dawki przyjemności.
„W 2004 roku Facebook bawił. W 2016 roku uzależnia” — uznał Alter.
Algorytmy dozują przyjemność
Trzeba przy tym zaznaczyć, że dostępne statystyki platform internetowych nie podają danych o użytkownikach do 13. roku życia. Formalnie to granica wieku, od jakiej można założyć konto na Facebooku czy Instagramie. A przecież faktem jest, że 10-, 11- i 12-latki stanowią znaczącą grupę, napędzającą działanie tych serwisów. NASK w swym raporcie podkreśla, że polskie nastolatki korzystają z internetu samodzielnie już od siódmego roku życia i im młodsze pokolenie, tym ten kontakt następuje wcześniej. Jaka magiczna siła sprawia, iż z roku na rok czas spędzany w sieci przez nieletnich jest dłuższy?