Cywilizacja

Niemiecki kompleks. Rosja go wykorzystuje. Polska może paść ofiarą

Wspólne spojrzenie na historię nie byłoby efektem kompromisu, ale narzucenia zdania słabszym przez silniejszych. Może więc lepiej, aby takie spojrzenie nie powstało.

Jednym z praw człowieka wydaje się być prawo do naiwności, zwanej też czasem łatwowiernością. Jego swoistą odmianą jest przekonanie, że nasze pokolenie będzie w stanie zrobić pewne rzeczy lepiej i na pewno nie powtórzymy błędów naszych przodków. Oczywiście postęp się zdarza i nie ma co generalizować, ale zawód wynikający z zawiedzionych nadziei jest wielki i bardzo źle nas na nas wpływa.

Taką zawiedzioną nadzieją okazała się być próba poradzenia sobie z przeszłością i stworzenia wspólnej Europy, w której historia już nie będzie sprawiać problemu, ale – co więcej – zaistnieje wspólna pamięć historyczna. Europa pracowała nad tym i pracowaliśmy my, Europejczycy. W nowym, wspaniałym świecie konflikty o interpretacje historii miały zostać zastąpione przez pojednanie, budujące wspólnotę kosztem wielu wyrzeczeń. Mieliśmy dążyć do porozumienia za wszelką cenę, również kosztem prawdy historycznej.
Kanclerz Niemiec Helmut Kohl i premier RP Tadeusz Mazowiecki w 1989 roku w Krzyżowej. Fot. Thomas Imo/Photothek via Getty Images
Bez wątpienia taka postawa na krótką metę rozwiązała wiele problemów. Również w wypadku Polski. Rozwiązanie problemów w relacjach historycznych z Niemcami przyczyniło się do wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej, a przez to do poprawy sytuacji gospodarczej naszego kraju.

Przez wielu ludzi idealizujących ówczesne przemiany pojednanie Polski i Niemiec stawiane było za wzór, jednak z dzisiejszej perspektywy widać, jak wiele błędów zostało wtedy popełnionych. Idealny obraz historycznego pojednania zaczął się zresztą bardzo szybko sypać, bo już w momencie wejścia Polski do struktur unijnych.

To wtedy po raz pierwszy pojawiła się w polskiej debacie publicznej świadomość, że za gestami nie poszła żadna forma zadośćuczynienia (dyskusja o reparacjach wojennych ze strony Niemiec nie jest wynalazkiem ostatnich kilku lat). Podsumowując – nigdy do stworzenia takiej wspólnej pamięci nie doszło! W ostatnich latach polityka historyczna stała się jednym z ważniejszych czynników polityki w Europie Środkowej i Wschodniej. Można też, niestety, powiedzieć więcej – marzenie o ponadczasowej europejskiej narracji historycznej poniosło klęskę i obserwujemy w tej chwili raczej nawrót do myślenia o historii w kategoriach narodowych i państwowych.

Skoro historia ponownie staje się zakładniczką polityki państwowej (o ile kiedykolwiek przestała nią być), wraca również odwieczny paradygmat walki. Walkę tę wygrywa zazwyczaj silniejszy, który może narzucić swoją wizję przeszłości. Cechą w tej walce pożądaną jest chytrość. Natomiast prawda i sprawiedliwość nie są konieczne. Ważne, by zrozumieć, że żadnego idealizmu w tej sprawie nie będzie.
Wojska polskie wkroczają na Zaolzie w październiku 1938 roku. Defilada w Czeskim Cieszynie, na zdjęciu czołg lekki 7 TP. Fot. NAC/IKC
Kończąc tę część tekstu, warto wspomnieć, że – patrząc z szerokiej perspektywy – Polska całkiem nieźle odrobiła lekcję rozrachunku z własną historią. Znacznie wcześniej niż choćby nasi wschodni sąsiedzi podjęliśmy debatę o trudnych fragmentach dziedzictwa. Aleksander Kwaśniewski przepraszał w Jedwabnem, Lech Kaczyński przeprosił Czechów za zabór Zaolzia.

Można natomiast stwierdzić, że uczyniliśmy stanowczo za mało, by przypomnieć naszym sąsiadom o ich winach wobec państwa i narodu polskiego. Skala ludobójstwa dokonanego na Polakach przez Niemcy i Niemców nie jest ciągle znana większości współczesnych Niemców, a co gorsza nawet znacznej części elit tego narodu.

Mimo rytualnych gestów polityków (w tym ostatnio ministra spraw zagranicznych RFN Heiko Maasa w 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego), ukazują się ciągle w mainstremowej prasie niemieckiej (choćby w „Die Welt”) publikacje podważające ludobójczy charakter zbrodni, zarzucające Polsce niemalże współudział w rozpętaniu II wojny światowej, współsprawstwo w mordach na Żydach oraz podważające sens budowy w Berlinie pomnika polskich ofiar wojny.

Warto jednak przy tym zauważyć, że delegacja niemiecka przynajmniej potwierdziła swój udział w warszawskich i wieluńskich obchodach rocznicy 1 września 1939 roku.

Miarą sukcesu wieloletniej i długofalowej niemieckiej polityki historycznej jest to, że podczas ubiegłorocznego kryzysu w relacjach Polski i Izraela, Niemcy jako państwo pojawiały się nie jako spadkobierca sprawców zbrodni, ale raczej jako wzór do naśladowania.
Przedstawiciele władz Izraela co roku składają kwiaty pod pomnikami upamietniającymi zwycięstwo Armii Czerwonej nad Niemcami w 1945 roku. Na zdjęciu premier Benjamin Netanjahu pod monumentem w Netanji w maju 2014 roku. Fot. REUTERS/Ammar Awad
RFN mocno trzyma się przekonania, że rozliczenie sprawców zbrodni było adekwatne, a historyczne procesy związane z minioną wojną są już zamknięte. Niemiecka polityka jest konsekwentna i niezwykle asertywna. Owszem, Polacy mogą liczyć na gesty i przeprosiny, ale droga do konkretnego zadośćuczynienia wydaje się być zamknięta.

Obecne różnice w spojrzeniu na historię i jej skutki pomiędzy Polską i Niemcami nie są niczym nowym i nie pojawiły się po roku 2015. To szerszy problem.

Błędem są więc pojawiające się tu i ówdzie lęki, że problemem jest brak jednolitego spojrzenia Polski i Niemiec na historię. To nie jest wartość samoistna i warta każdej ceny.

Współpraca międzypaństwowa nie wymaga glajszachtowania spojrzenia na historię. Wręcz przeciwnie – w interesie Polski leży, by rosnąca w Europie pozycja polityczna Niemiec nie objęła również sfery symboliczno– historycznej. To właściwie nasza ostatnia szansa, by przypomnieć światu, jak miały się sprawy w przeszłości z naszej perspektywy i by mówić o tym, że Niemcy mają historyczne zobowiązania nie tylko wobec Izraela, ale i wobec Polski. Innej drogi niż próba uświadomienia tego naszym zachodnim sąsiadom przez budowę zajmujących się tym instytucji, publikacje i informacje, nie ma.

Inaczej jest z Rosją. W tym wypadku Niemcy nie mają takich problemów z pamięcią, jak wobec Polski. Nawet w okresie najmocniejszej werbalnej krytyki polityki Moskwy i Władimira Putina, kanclerz Angela Merkel nie wyobrażała sobie nawet, że mogłaby nie pojawić się na obchodach rocznicy „Zwycięstwa” (choć jej wizyta w Moskwie 2015 roku miała miejsce dzień po defiladzie 9 maja).
Żołnierze Armii Czerwonej na Unter der Linden w Berlinie w maju 1945 roku. Fot: PAP/DPA/Agentur Voller Ernst/Yevgeny Khaldeinull
Niemcy jako państwo odczuwają głęboki, historyczny kompleks wobec Rosji, która je pokonała, a następnie po kilkudziesięciu latach wyraziła zgodę na odrodzenie jednolitej państwowości. A Rosjanie znakomicie ten kompleks wykorzystują.

Równie mocno rozgrywana jest przez Rosjan karta żydowsko– izraelska, w której ramach budowany jest pozytywny (daleko odbiegający od prawdy) obraz Rosji i Armii Czerwonej jako wyzwolicielki Europy, ratującej również Żydów przed anihilacją. Sporą rolę odgrywają tu powiązane z Rosją środowiska diaspory żydowsko– rosyjskiej w Izraelu.

W ostatecznym rozrachunku na każdej z tych spraw cierpi Polska. Historyczne zobowiązania Niemiec wobec Rosji spychają na plan dalszy ich obowiązki wobec Polski, a idealizacja roli Rosji i ZSRR w relacjach z Izraelem rodzi pokusę szukania „negatywnego bohatera”, którym może okazać się nasz kraj. Polska z przyklejonym złym „piarem historycznym” jest partnerem potencjalnie osłabionym, zwłaszcza w obliczu pojawiających się prób zbudowania kompromisu w relacjach Niemiec i Rosji.

Niemcy karali Polaków, i to ostrzej niż Żydów. A co jest gorsze od kary śmierci? Śmierć rodziny

Powojenna konstytucja Niemiec zawiera dwa artykuły, które miały chronić zbrodniarzy wojennych – twierdzi historyk Bogdan Musiał, autor książki „Kto dopomoże Żydowi...”

zobacz więcej
Relacje historyczne Polski z jej sąsiadami pokazują, że próba budowania konsensusu dotyczącego przeszłości nie ma w tej chwili sensu. Własną politykę historyczną prowadzi państwo ukraińskie (już widać, że jej modyfikacja pod rządami Wołodymyra Zeleńskiego, zwłaszcza w sprawach interesujących Polskę, będzie niewielka), Białoruś, Czechy i Słowacja. Złagodzenie linii państwa litewskiego w kwestii naszej wspólnej przeszłości i zgoda na liczne upamiętnienia Armii Krajowej na Wileńszczyźnie związane są z poprawą relacji politycznych.

Natomiast współczesna Rosja kompletnie nie ma ochoty na dialog. Wręcz przeciwnie, permanentnie podgrzewa konflikt z Polską w sprawie przeszłości.

Na powstanie idealnego świata, w którym sprawami dziejów zajmować się będą jedynie historycy, nie ma więc szans. Winniśmy się szykować się na „powrót historii” i na wiele starć, których nie da się ominąć eleganckimi unikami pełnymi krasomówczej nowomowy.

Wspólne spojrzenie na historię, gdyby powstało – nie byłoby efektem kompromisu, ale klasycznym narzuceniem swojej narracji słabszym przez silniejszych. Może więc lepiej, aby takie spojrzenie nie powstawało. Historia nie musi nas łączyć.

– Łukasz Jasina

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Angela Merkel z Władmimirem Putinem 10 maja 2015 roku złożyła kwiaty pod kremlowskim Grobem Niznanego Żołnierza w Moskwie. Fot. REUTERS/Maxim Shemetov
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.