Bez wątpienia taka postawa na krótką metę rozwiązała wiele problemów. Również w wypadku Polski. Rozwiązanie problemów w relacjach historycznych z Niemcami przyczyniło się do wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej, a przez to do poprawy sytuacji gospodarczej naszego kraju.
Przez wielu ludzi idealizujących ówczesne przemiany pojednanie Polski i Niemiec stawiane było za wzór, jednak z dzisiejszej perspektywy widać, jak wiele błędów zostało wtedy popełnionych. Idealny obraz historycznego pojednania zaczął się zresztą bardzo szybko sypać, bo już w momencie wejścia Polski do struktur unijnych.
To wtedy po raz pierwszy pojawiła się w polskiej debacie publicznej świadomość, że za gestami nie poszła żadna forma zadośćuczynienia (dyskusja o reparacjach wojennych ze strony Niemiec nie jest wynalazkiem ostatnich kilku lat). Podsumowując – nigdy do stworzenia takiej wspólnej pamięci nie doszło!
W ostatnich latach polityka historyczna stała się jednym z ważniejszych czynników polityki w Europie Środkowej i Wschodniej. Można też, niestety, powiedzieć więcej – marzenie o ponadczasowej europejskiej narracji historycznej poniosło klęskę i obserwujemy w tej chwili raczej nawrót do myślenia o historii w kategoriach narodowych i państwowych.
Skoro historia ponownie staje się zakładniczką polityki państwowej (o ile kiedykolwiek przestała nią być), wraca również odwieczny paradygmat walki. Walkę tę wygrywa zazwyczaj silniejszy, który może narzucić swoją wizję przeszłości.
Cechą w tej walce pożądaną jest chytrość. Natomiast prawda i sprawiedliwość nie są konieczne. Ważne, by zrozumieć, że żadnego idealizmu w tej sprawie nie będzie.