Mamy też całkiem udane filmy „kostiumowe” ze stosunkowo niedawnej przeszłości. Specyficzny kryminał w czasów wojny – „Czarny mercedes” Janusza Majewskiego. I czarno-białą groteskę „Pan T” o najciemniejszej nocy stalinizmu, inspirowaną sławnym dziennikiem Leopolda Tyrmanda, której reżyser Marcin Krzyształowicz musiał jednak maskować tę inspirację ze względu na wiszący nad nim proces z synem sławnego pisarza.
I mamy filmy ujawniające wielkie zapotrzebowanie na uniwersalne opowiastki odwołujące się wprost do wzruszenia. „Ikar. Legenda Mietka Kosza” Macieja Pieprzycy dzieje się na przełomie lat 60. i 70. poprzedniego stulecia. To krótka biografia legendarnego pianisty jazzowego, który był niewidomy. Trudno sobie wyobrazić tematykę bardziej przewidywalną niż opowiadanie o kalece. I trudno nie pamiętać setek filmowanych życiorysów muzyków.
Jak Pieprzyca zdołał zrobić z tego żywą, zajmującą historię, gdzie śmiech miesza się ze łzami, gdzie czujemy wielką potrzebę okazania bohaterowi empatii? Jak poprowadził Dawida Ogrodnika, aktora niemal wyspecjalizowanego, także w filmach Pieprzycy, w rolach ludzi niepełnosprawnych lub pokręconych, że przykuwał tak mocno naszą uwagę. Dość że film ten otrzymał drugiego dnia, podczas głównej prezentacji, oszałamiającą, długotrwałą owację. A więc jakieś ważne potrzeby zaspokoił, nawet wśród specyficznej, dość zblazowanej widowni.
Można i trzeba wychwalać te filmy na wiele sposobów. Ja jednak spytam, gdzie tu obraz współczesnej Polski. Czego dowiemy się o naszym społeczeństwie? Na pewno można szukać najróżniejszych linków łączących przeszłość czy egzotykę z naszymi czasami, naszą teraźniejszością. Ja jednak chcę poznać Polaków portret własny Anno Domini 2019.
„Adwokat” – czy jest miejsce na debatę?
Jest tego nie za wiele. I zacznę od obrazu skromnego, który nawet nie załapał się do głównego konkursu. W Teatrze Miejskim w Gdyni, a więc nie w centrum zdarzeń, w gronie niewielkiej widowni obejrzałem „Adwokata” Piotra Gołębiowskiego, równocześnie producenta, który włożył w ten film za kilkaset tysięcy złotych własne pieniądze, był też reżyserem i głównym aktorem. Pokazano go w ramach „bocznego” cyklu Panorama Polskiego Kina.