Filmy o takiej tematyce wyszły już z salek parafialnych, pokazywane są w kinach. Ale czy dyskutuje się o nich tak samo, jak kiedyś?
Moim zdaniem nie i tego mi bardzo brakuje. Kiedy bywałem na pierwszych festiwalach w Niepokalanowie, projekcje odbywały się w szalenie skromnych warunkach. Projektor na krześle i prześcieradło jako ekran w stołówce, ale rozmowy, a właściwie długie dyskusje po projekcjach, były bardzo ciekawe, autentyczne. To były wręcz zażarte kłótnie, podczas których czasem nawet skakaliśmy sobie do gardła.
Pamiętam, że w moim krótkim filmie fabularnym „Ambrozja”, o dziewczynie, która chce wstąpić do karmelitanek, jest scena, w której bohaterka rozmawia ze swoim ojcem, żegna się z nim i unikając rozmowy o powołaniu, nerwowo uderza różańcem w zdjęcie. Ktoś uznał to za skandal. Dyskusja, która się potem wywiązała, dotyczyła tego, czym był dla niej ten różaniec, czy w tym akcie furii nie była to dla niej pewnego rodzaju broń, istotna dla niej. Te dyskusje były do bólu szczere. Dziś nie ma już takiej krytyki. Po projekcji pojawiają się grzecznościowe formułki typu: „Dziękujemy za film”, „był bardzo piękny”. Dla mnie to nie jest żadna informacja zwrotna.
Jest coś, czego panu w nurcie filmów religijnych brakuje?
Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się to, że zaczyna coś w pewnym sensie rozkwitać. Przykładem niech będą filmy Michała Kondrata o ojcu Kolbe czy o siostrze Faustynie – „Miłość i Miłosierdzie”. Można rzecz jasna mówić zarówno o ich plusach, jak i minusach, ale faktem jest, że te filmy miały bardzo mocną dystrybucję, którą stworzył sam twórca. Zorganizowanej, mocnej dystrybucji filmów religijnych bardzo brakuje, bo zapotrzebowanie na tego typu produkcje zawsze jest, było i będzie. Nie chodzi też o to, aby to były filmy-laurki o tym, że święty był już dobry i niezwykły w łonie matki. Potrzeba filmów duchowych, w których wiara jest istotnym tematem, czasem również trudnym, prowokacyjnym, stawiającym egzystencjalne pytania. Dlatego też bardzo czekam na film Jana Komasy „Boże Ciało”. Trzeba pamiętać o tym, że sprawy duchowe, widzenia świętych, mistycyzm nie jest łatwo przenosić do scenariusza, potem na obraz, ale próbujmy. W końcu po to jest ta dziedzina.
– rozmawiała Anna Bartosińska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy