Kontrolę nad obywatelami sprawują już nie rządy, ale światowe koncerny informacyjne, federacje sportowe, korporacje umożliwiające płatności bezgotówkowe i agencje ratingowe, które arbitralnie decydują o wycenie ryzyka różnych aktywów.
Koszt jednego medalu zdobytego przez Polaka na igrzyskach w Rio de Janeiro to 36 milionów złotych.
zobacz więcejTYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Państwo nie jest ani tworem odwiecznym, ani statycznym. Podlega ono nieustannym przeobrażeniom, a kształt, w jakim je współcześnie znamy, ma ledwie 200 lat. Zróbmy jednak większy krok wstecz. Koncepcja państwa nowożytnego, czyli podmiotu politycznego posiadającego z jednej strony wytyczone granice i charakteryzującego się suwerenną władzą na określoną grupą ludzi reprezentujących określoną kulturę, tożsamość i język, a z drugiej strony zdolnego do wchodzenia w interakcje z innymi podmiotami międzynarodowymi, pojawiła się w XVI wieku.
W tamtym czasie w wyniku wojen religijnych, które zakończyły się ostatecznie pokojami westfalskimi z 1648 roku, władza świecka uzyskała niezależność od władzy duchownej, a tym samym pełną suwerenność. Zresztą klasyczne pojęcie suwerenności zostały po raz pierwszy sformułowane przez Jeana Bodina niedługo wcześniej, bo w 1576 roku. W tym samym czasie pojawił się inny termin ważny dla nowożytnego państwa – w 1589 roku Giovanni Botero opublikował dzieło „Della Ragion di Stato”, traktujące o racji stanu.
Można zatem powiedzieć, że dopiero na przełomie XVI i XVII wieku powstały pojęcia, bez których trudno byłoby zdefiniować współczesne państwo. Należy jednak podkreślić, że w tamtym czasie suwerenem w państwie nie było społeczeństwo czy naród, ale władca. Słynne „państwo to ja” francuskiego króla Ludwika XIV jest bodaj najlepszym opisem tamtej rzeczywistości.
Dopiero zmiany zapoczątkowane dzięki Wielkiej Rewolucji Francuskiej doprowadziły do stopniowego wyłaniania się narodów politycznych, które ukształtowały się w XIX wieku. Za ich przyczyną w Europie wyłoniły się państwa narodowe. Cechą charakterystyczną tych państw w pierwszych dziesięcioleciach ich funkcjonowania był powszechny pobór do wojska i publiczna edukacja, choćby na poziomie podstawowym.
Bazując na zaproponowanej przez Samuela Huntingtona koncepcji ewolucji konfliktów, szczytowy moment potęgi państw narodowych można wyznaczyć na okres I wojny światowej. Narodziny w okresie międzywojennym ideologii globalnego komunizmu, a po II wojnie światowej także globalnego kapitalizmu, stanowiły pierwszy wyraźny sygnał, że państwa narodowe zaczynają powoli, ale systematycznie tracić na znaczeniu.
Oczywiście proces ten ma charakter długotrwały. Warto pamiętać, że dominujący w pierwszych powojennych dekadach keynesizm, jak również rozpowszechniania zwłaszcza w Europie Zachodniej od lat 50. i 60. XX wieku koncepcja państwa dobrobytu, mogły wzmacniać przekonanie, że państwo narodowe jest zdrowe i w pełni sił. Co więcej, stało się ono gwarantem stabilności społeczno-ekonomicznej.
Sytuacja uległa zmianie pod koniec lat 70. XX wieku, wraz z pojawieniem się pierwszych korporacji transnarodowych wymykających się narodowym jurysdykcjom (Shell, Unilever), a także polityków takich jak Ronald Reagan czy Margaret Thatcher, którzy doprowadzili do wyraźnego przesunięcia wahadła w kierunku podejścia rynkowego. W tamtym czasie rodziło się pojęcie nowego zarządzania publicznego, które w jakimś sensie postulowało prywatyzację państwa dobrobytu.
Koncepcja tzw. konsensusu waszyngtońskiego, stworzona pod koniec lat 80. XX wieku, była już dopracowaną wizją globalnej liberalizacji państw. Dziejowe zrządzenie losu sprawiło, że za sprawą upadku ZSRR i zakończenia Zimnej Wojny ta liberalna wizja państwa rozprzestrzeniła się po całym świecie. Kraje, które zrzuciły z siebie jarzmo komunizmu w „szalonych latach dziewięćdziesiątych”, rozpoczęły proces odbudowy swoich państw momencie, w którym instytucja państwa narodowego znalazła się w głębokim odwrocie.
Sytuacja taka miała oczywiście swoje zalety – wprowadzanie w tych państwach demokracji monitorowanej przez instytucje międzynarodowe, jak również związane z tym szybkie otwarcie rynków, umożliwiło stosunkowo dynamiczny pościg za Zachodem, co widać choćby na polskim przykładzie.
– Marcin Kędzierski