Jurek Kukuczka nie musiał jechać na tę wyprawę, bo zdobył już wszystkie ośmiotysięczniki. Ale on nie wyobrażał sobie życia bez gór – wspomina himalaista Walenty Fiut.
zobacz więcej
Myśl o śmierci, nieustanna jej świadomość, zgodnie z całą wielką tradycją Kościoła nie ma być jednak wcale tylko źródłem lęku, ale wręcz przeciwnie radości. Już Tomasz à Kempis w fundamentalnym dla katolickiej ascetyki „O naśladowaniu Chrystusa” wskazywał, że „szczęśliwy, kto ma stale przed oczyma godzinę swojej śmierci i każdego dnia na śmierć się gotuje”.
Śmierć w ten sposób przemedytowana, przemodlona staje się nie tyle złem, ile szansą na spotkanie z miłującym Bogiem. „Człowiek święty nie doznaje trwogi przed śmiercią̨, ale z radością̨ myśli o tej chwili, w której będzie mógł rzucić́ się̨ w objęcia umiłowanego Boga” – wskazuje sługa Boży Wenanty Katarzyniec. Takie podejście wymaga jednak rzeczywistej, szczerej wiary w życie wieczne, w to, co następuje po śmierci, w to, że słowa liturgii pogrzebowej o tym, że życie ludzkie się zmienia, ale nie kończy wyrażają nie tylko ludzką nadzieję, ale fundamentalną prawdę naszej egzystencji.
Nie ma innej drogi rodzenia w sobie tej wiary, umacniania jej, niż właśnie medytacja na temat własnej śmiertelności, a także otwarcia naszego istnienia na wieczność. Jak to robić? Ojciec Wenanty tego nie proponuje, ale wydaje się, że bliski mógłby mu być pomysł św. Jana Bosko, który swoim uczniom proponował raz w miesiącu „ćwiczenia dobrej śmierci”.
Jak one wyglądały? Otóż raz w miesiącu wszyscy wychowankowie księdza Bosko przygotowywali się do tego, że następnego dnia mają umrzeć. Istotna była w tym dniu „ostatnia” spowiedź, a także uporządkowanie swoich rzeczy, oddanie rzeczy pożyczonych, odpisanie na zaległe listy, przeproszenie za wszelkie niedociągnięcia i zaniedbania. Wszystko to miało nauczyć ich żyć w perspektywie końca własnego życia, a to oznacza w perspektywie wieczności.
Niestety współczesny świat przesłonił nam te prawdy, sprawił, że zapominamy nie tylko o niebie czy piekle, ale nawet o tym, że kiedykolwiek umrzemy. W efekcie tracimy z oczu to, co naprawdę istotne, zajmujemy się bzdurami, i jak to pięknie sugeruje Heidegger wybieramy pustkę rozrywki w miejsce sensu. Zapomnienie o śmierci, pozbawienie jej znaczenia, uniemożliwia nam więc normalne, pełne życie. A o tym przypomina nam nie tylko katolicka ascetyka, ale i grecka filozofia.
– Tomasz P. Terlikowski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy