Za mundurem córki sznurem: Jadwiga Piłsudska, Zofia Sikorska i Janina Dowbor-Muśnicka
piątek,
6 marca 2020
Po słynnych ojcach odziedziczyły nie tylko nazwisko, ale i wojskową pasję oraz odwagę. Jadwiga została jedną z pierwszych Polek w brytyjskich siłach powietrznych. Zofia jeszcze w trakcie kampanii wrześniowej zaczęła tworzyć ruch oporu. Janina to rekordzistka Europy w skoku ze spadochronem, która jako pierwsza kobieta na świecie pokonała wysokość 5 kilometrów.
„Nocny marszałek” – tak mógłby o sobie żartobliwie powiedzieć Józef Piłsudski. Ślęczący, często niemal do świtu, nad raportami w Belwederze, znajdował jednak czas dla swoich dwóch córek. Chwile spędzane z nimi w biegu, między przyjmowaniem delegacji a spotkaniami z państwową, sanacyjną elitą, nie mogły być długie, ale jak mawiał Komendant, musiały być intensywne. I były, szczególnie, gdy czas upływał im…na układaniu pasjansów.
Z nieodłączną szklanką herbaty i talerzem krakersów Piłsudski uczył Wandę (ur. 1918 r.) i Jadwigę (1920), czym jest „warkocz Wenery” i czym różni się od „prześcieradła” i „ogonków”.
Efekt? „Któregoś razu stałam ze stryjem i patrzyliśmy, jak ojciec kładł pasjansa. W pewnym momencie się zawahał. Zdobyłam się na odwagę i mówię: «Tatusiu, to tutaj trzeba położyć ». Ojciec posłuchał się i szybko przełożył kartę” – będzie po latach wspominać Jadwiga Piłsudska.
Zofia Sikorska (ur. 1912 r.), podobnie jak Jadwiga Piłsudska dzieliła z ojcem pasje. Tyle że nie do kart, a do koni – gdy generał Sikorski bywał w majątku w podinowrocławskim Parchaniu, odbywali wspólne przejażdżki.
O ile Piłsudski i Sikorski rozpieszczali córki, o tyle Dowbor-Muśnicki wychowywał swoje pociechy silną ręką. Być może nawet w domu nie potrafił się pozbyć mentalności wojskowego, a może jeszcze stwardniał po śmierci żony (generałowa zmarła w 1920 roku) – w każdym razie jego nastoletnia córka, Janka (ur. 1908 r.) najczęściej od niego słyszała słowa: „sport” i „dyscyplina”.
Godziny spędzone w siodle, na nartach i na basenie się opłaciły – generałówna wyrosła na wysportowaną i pewną siebie kobietę („babę w portkach”, jak mawiali sąsiedzi). Choć zajęcia sportowe zajmowały lwią część jej czasu, znajdowała czas i na kulturę. Przez jakiś czas w Poznaniu studiowała w Państwowym Konserwatorium Muzycznym, śpiewała w kinie „Muza”, a nawet wystąpiła gościnnie (jako piosenkarka) w kabarecie.
Początkowo nawoływał do kompromisu i zgody. Dopiero po zamachu na Narutowicza stał się wobec przeciwników bezwzględny. 150 lat temu urodził się Józef Piłsudski.
zobacz więcej
Dowbor-Muśnicki uznał to za plamę na rodzinnym honorze – awantura z córką skończyła się jej dwuletnią nieobecnością w rodzinnym majątku.
Matura z jeździectwa i jeden lot
Z głową w chmurach? Taki los Jagoda Piłsudska wymarzyła sobie już jako dwunastolatka, składając pierwszy model samolotu. Na te zainteresowania córki Marszałek patrzył przez palce. Sam wolał spędzać niedziele z dziećmi przy projekcjach disneyowskich kreskówek niż na dyskusjach o lotnictwie.
Nie doczekał zresztą chwili, gdy Jadwiga po raz pierwszy wzbiła się w powietrze – zmarł w 1935 roku, a młodsza panna Piłsudska kurs szybowcowy odbyła dwa lata później. Żmudne treningi za sterami szybowca przyniosły efekty: do 1939 roku Jadwiga jako najmłodsza w Polsce uzyskała wszystkie kategorie szybowcowe, w tym najwyższą kategorię D.
Na początku powietrzną pasję łączyła z pociągiem do munduru. Lato 1936 roku spędziła jako uczestniczka obozu Przysposobienia Wojskowego Kobiet. Pod okiem Marii Wittek – po latach pierwszej kobiety-generał Wojska Polskiego – nabrała wprawy w rozstawianiu namiotów, posługiwaniu się bronią i przepływaniu wpław Niemna...
Zofia Sikorska pozostawała wierna jeździectwu. W pewnym momencie zaczęła wręcz pomieszkiwać w stajni. Jak wspominała gosposia Sikorskich Czesława Budziszewska, konie „tak ją znały, że kiedy tylko przekroczyła próg stajni w Parchaniu, rżały wszystkie na potęgę – jak na komendę”.
Ponieważ na swojej skarogniadej Pilicy Zofia „jeździła jak Tatar”, musiały nadejść sukcesy sportowe. Wystarczy wspomnieć I miejsce w zawodach hippicznych w 1931 roku, które jej ojciec uznał za osiągnięcie równe zdaniu matury – jak pisał w liście do Ignacego Jana Paderewskiego.
Co ciekawe, jedną z nagród Zosia odebrała z rąk żony Marszałka, Aleksandry Piłsudskiej, która wygłosiła pod adresem panny Sikorskiej wiele ciepłych słów.
I chociaż Zofii z wojskiem nie było szczególnie po drodze, wciąż przebywała w żołnierskim otoczeniu. Nie tylko za sprawą ojca generała, ale z czasem również męża Stanisława Leśniowskiego, porucznika, inżyniera i właściciela ziemskiego.
Ich ślub odbył się w 1936 roku. Ponieważ za mąż wychodziła panna „z towarzystwa”, uroczystość była wydarzeniem, o którym pisali dziennikarze. Młodą parę błogosławił ks. Władysław Pilin, były dziekan armii polskiej z czasów obrony Lwowa (1918-1919). Wśród dobrze urodzonych gości nie mogło zabraknąć robotników majątku w Parchaniu.
Gdy młoda Sikorska zmieniała nazwisko na Leśniowska, Janina Dowbór-Muśnicka była już uznaną pilotką. W jej przypadku, parafrazując piosenkę Andrzeja Dąbrowskiego, do zakochania wystarczył jeden lot. Konkretnie szybowcowy pokaz na poznańskim lotnisku Ławica, na który Janinę zabrał brat, Olgierd – uczestnik kursu lotnictwa. Fascynacja, upór, ale i przekora („Skoro nie mogę być śpiewaczką operową, zostanę lotniczką!”), sprawiły, że córka dowódcy powstania wielkopolskiego szybko pokonywała kolejne szczeble podniebnej kariery.
Kategorią szybowcową C zwieńczyła kurs w bieszczadzkiej Bezmiechowej (tam szkoliła się też Jadwiga), potem przyszła kolej na uprawnienia pilota motorowego oraz na nowy rozdział w historii…polskich skoków spadochronowych.
Kolejne próby godzenia emigracyjnych polityków przypominały łączenie ognia z wodą.
zobacz więcej
W 1930 roku 22-letnia Janina Dowbor-Muśnicka wygrała międzynarodowy konkurs w tej dyscyplinie. Ba, pobiła rekord Europy, skacząc z wysokości 5 kilometrów!
Marzenia w gruzach
Plany Jagody Piłsudskiej o studiach na Wydziale Mechanicznym Politechniki Warszawskiej legły w gruzach września 1939 roku. Zamiast w uczelnianych murach jesień upłynęła jej na walizkach: przez Wilno, Kowno, Rygę i Sztokholm trafiła wraz z matką i siostrą do Londynu.
Rozpoczęła wprawdzie studia architektoniczne w Cambridge, ale nie porzuciła myśli o lataniu. Zaczęła się starać o przyjęcie do ATA – służby pomocniczej Królewskich Sił Powietrznych (RAF), odpowiadającej za „wojskowy transport lotniczy”. Pod tym pojęciem kryło się dostarczanie samolotów – uszkodzonych do warsztatów, naprawionych do jednostek bojowych, a także przeloty z pasażerami, lotnikami RAF-u.
Wadą jednostki było to, że piloci latali samolotami wojskowymi bez radia, często wyeksploatowanymi do granic rozsądku. Zaletą – że przyjmowano również kobiety (w szczytowym momencie służyło ich tam około 150), które zyskiwały stopnie oficerskie i żołd równy kolegom.
Panna Piłsudska do ATA została przyjęta w 1942 roku.
Zofię II wojna światowa zastała w Osmolicach, posiadłości teściów i tam, 7 września spotkała się z rozgoryczonym ojcem. Generał Sikorski nie miał powodów do radości – sytuacja Polski z godziny na godzinę się pogarszała, a Naczelny Wódz, marszałek Edward Rydz-Śmigły, konsekwentnie ignorował jego starania o przydział. Później Sikorski zrewanżuje się sanacji, przykładając rękę do wojny polsko-polskiej na emigracji… Ale to już zupełnie inna historia.
Na razie w Osmolicach generał zleca córce tworzenie ruchu oporu – tym samym Zofia stanęła na czele Organizacji Wojskowej, pierwszej konspiracyjnej jednostki na ziemiach polskich. Co więcej, jej warszawskie mieszkanie w ciągu kilku tygodni stało się jednym z najważniejszych punktów na mapie podziemia, głównie za sprawą awansów ojca (od 30 września premier, od 7 listopada Naczelny Wódz). To ona gościła kurierów znad Sekwany przekazujących krajowym władzom rozkazy Sikorskiego.
A Janina? W czerwcu 1939 roku wyszła za mąż za instruktora pilotażu, Mieczysława Lewandowskiego. Lipiec można w jej biografii określić mianem miesiąca „miodowego”. Ze świeżo poślubionym mężem spędziła krótki urlop w Bieszczadach. Ale już w sierpniu młoda pani Lewandowska uczestniczy w szkoleniu żołnierskim w Poznaniu – zorganizowanym dla członków tamtejszego aeroklubu. Nim na Warszawę spadną pierwsze bomby, do jej rąk trafi karta mobilizacyjna. Przydział: 3 Pułk Lotnictwa.
Zdąży jeszcze kupić węgiel na zimę i pożegnać się ze schorowaną babcią. Na pożegnanie z mężem zabrakło czasu – minęli się o kilka godzin.
Na początku września jej towarzyszami w wojennej tułaczce zostali dwaj koledzy z aeroklubu. Po kilku dniach cała trójka dołączyła do pułku. Na krótko: na wieść o agresji ZSRR 17 września 1939 roku znajomi zdecydowali się uciekać (zarekwirowanym mercedesem) w stronę granicy węgierskiej.
Janina nie uległa namowom, została z jednostką i 22 września dostała się do sowieckiej niewoli.
W niewoli i na emigracji
Gdyby młodsza córka Marszałka została marynarzem, można by rzec, że została rzucona na głęboką wodę. Ale ponieważ wybrała lotnictwo, toteż czekał ją solidny skok wzwyż – natychmiast po przyjeździe na lotnisko szkoleniowe ATA odbyła lot z instruktorem. Test się powiódł i panna Piłsudska oficjalnie zadebiutowała w służbie pomocniczej RAF-u.
Nad Tamizą młoda Sikorska odbyła krótki kurs oficerski, ale nie poprzestała na tym – u jednego z polskich oficerów pobierała dalsze, prywatne lekcje z zakresu wojskowości. Przydały się one tym bardziej, że w 1942 roku została mianowana komendantką główną Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet.
Przeznaczeniem Janiny stała się nie emigracja, a sowiecka niewola. Internowana w jednej z kresowych szkół, wkrótce została przewieziona do obozu w Ostaszkowie.
Dlaczego do obozu dla wojskowych, a nie cywilów, skoro nie była zawodowym żołnierzem? Nie nosiła munduru, a jedynie kombinezon lotniczy. NKWD umieściło ją jednak w jenieckim obozie dla oficerów w Ostaszkowie, później w Kozielsku. Czyżby enkawudziści wiedzieli, że mają do czynienia z córką generała, który o Sowietach mówił „bolszewicka zaraza”?
Generałówna nie zamierzała jednak ułatwiać im zadania. Podczas przesłuchań jako swoje nazwisko podała „Lewandowska”, zmieniła także imię ojca na Marian. Polscy oficerowie z obozu też starali się zapewnić bezpieczeństwo koleżance. Przyznali jej fikcyjny stopień podporucznika i użyczyli jej mundur.
Przez kolejne tygodnie córka Dowbór-Muśnickiego trzymała się dzielnie, a nawet uczestniczyła w obozowym podziemiu, potajemnie wypiekając opłatki Hostii na konspiracyjne msze święte.
Nie dla nich wolna Polska
Choć wiadomości o ustaleniach konferencji w Teheranie (28 listopada –1 grudnia 1943 roku) docierały do polskiego Londynu z opóźnieniem i niepełne, Jadwiga Piłsudska miała przeczucie, że przyszłość Rzeczpospolitej rysuje się coraz bardziej mgliście. Krążyły już niepokojące wieści, że Polska może wyjść z II wojny światowej jako kraj niesuwerenny i okrojony terytorialnie (bez Kresów).
W końcu córka Marszałka zdecydowała się na demonstracyjny krok – poprosiła szefów o urlop. Przez swą prośbę o urlop, a potem całkowitą rezygnację ze służby wojskowej u boku Brytyjczyków chciała pokazać, że nie godzi się z wizją Polski podporządkowanej ZSRR.
Zmieniła lotnicze stery na ołówek kreślarski i cyrkiel – podjęła studia w Polskiej Szkole Architektury w Liverpoolu. W grudniu 1944 roku wzięła ślub z Andrzejem Jaraczewskim, kapitanem Polskiej Marynarki Wojennej.
Jadwiga mogła jeszcze wrócić do lotnictwa, ale jak będzie pisała po latach „nie przyjęliśmy obywatelstwa brytyjskiego […], demonstrowaliśmy w ten sposób, że jesteśmy obywatelami polskimi, pozbawionymi ojczyzny”.
Lata powojenne upłynęły państwu Jaraczewskim na budowaniu dobrobytu, uzyskanego w końcu dzięki własnej firmie produkującej metalowe meble. Do Polski Jadwiga wróci dopiero w 1990 roku.
Zofia Leśniowska, prócz obowiązków komendantki PWSK, wspomagała ojca w działalności publicznej. De facto została jego prawą ręką – to ona występowała jako tłumaczka w najtajniejszych rozmowach generała Sikorskiego z Winstonem Churchillem, to ją ojciec wysłał do Teheranu jako swoją reprezentantkę wizytującą obozy dla polskich uchodźców z ZSRR.
Wreszcie, 4 lipca 1943 roku w Gibraltarze wsiadła z generałem na pokład Liberatora, który rozbił się kilkanaście sekund po starcie z lotniska. Przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja, gdyż mimo wielodniowych poszukiwań, nurkowie nie odnaleźli jej zwłok. Wśród pozostałości wraku odnaleziono jedynie kurtkę mundurową Leśniowskiej i jej piżamowe spodnie.
Po zakończeniu akcji poszukiwawczej gubernator Gibraltaru proponował nawet, aby do Londynu wysłać trumnę wypełnioną kamieniami jako rzekome szczątki Zofii. Na szczęście do tego nie doszło.