Korea Południowa jawi się jako kraj Trzeciego Świata. Możliwości awansu społecznego są zablokowane.
zobacz więcej
Sam Paweł Rudnicki grany przez Stuhra jest głównie naiwniakiem. Skłonności homoseksualne każą go kojarzyć z Robertem Biedroniem. Ogólna polityczna charakterystyka (kandyduje na prezydenta Warszawy) – z Rafałem Trzaskowskim. A finał z Pawłem Adamowiczem.
Istotnie Pacewicz napisał to, a Komasa nakręcił przed mordem na prezydencie Gdańska i robi to wrażenie proroctwa. Tyle że cała trójka - Biedroń, Trzaskowski, Adamowicz - nie jest naiwna. To twardzi polityczni gracze. Tej prawdy w „Hejterze” nie znajdziemy.
Nie całkiem sprawiedliwy
Film ma zwodniczy urok czegoś naprawdę autentycznego. Komasa umie aranżować sceny; klub muzyczny, pompatyczny koncert, sztab wyborczy, wszystko to świetne narzędzia, aby nas osaczać dobrze wychwyconą rzeczywistością. Sprzyjają temu świetne zdjęcia Radosława Ładczuka - mnóstwo zbliżeń twarzy. Czy dyskretna, ale sugestywna muzyka Michała Jacaszka.
Umie też prowadzić aktorów aby byli maksymalnie niejednoznaczni, wciągali nas w gry z ich własnymi portretami. Ten film ma dwie wielkie kreacje. Maciej Musiałowski, świeży absolwent łódzkiej filmówki potrafi wygrać różnorodne emocje, nawet te których nie ma w słowach scenariusza. Umie pokazać, w których momentach Tomek się waha. Jego tyradę przez łzy na temat elit zapamiętamy na lata. I – to największy paradoks – bardzo długo musimy mu współczuć. Wręcz go lubić.
Zapamiętamy też wielką rolę Agaty Kuleszy. Wizerunek zła spętanego, pokonanego przez zło jeszcze większe, wszystko to wypełza na twarz aktorki z dosadnością, której dawno nie widziałem. I mamy mnóstwo ról drugoplanowych, które się pamięta. Jacek Koman i Danuta Stenka (Krasuccy), Vanessa Aleksander (Gabi, ich córka) – to pierwsze przykłady, jakie się nasuwają.