Swoistym aktem desperacji wykazał się Białorusin Alaksandr Macwiejeu, który na co dzień mieszka we Francji. Zgłosił on na milicji skargę przeciwko Aleksandrowi Łukaszence. Jego 68-letnia matka zmarła w szpitalu w Witebsku, jak twierdzi syn, na koronawirusa. Jednak nie została uwzględniona w białoruskich statystykach dotyczących pandemii. „Żądam wszczęcia postępowania karnego wobec Aleksandra Łukaszenki, który pełniąc funkcje prezydenta Białorusi, nie podjął działań niezbędnych dla ochrony ludności przed rozprzestrzenianiem się wirusa” – napisał Macwiejeu w zgłoszeniu.
Władca zabronił epidemii
Jeszcze bardziej kuriozalnie sytuacja wygląda w Turkmenistanie. Tam władze po prostu... zakazały koronawirusa. Oficjalnie nie stwierdzono tam żadnego przypadku zachorowania. Administracja państwowa nie jest w stanie podać dokładnej ilości przeprowadzonych testów. Na wszelki wypadek prezydent Gurbanguly Berdimuhamedow nakazał odkazić ulice miast... dymem z poganka (czyli z rośliny, która ma właściwości odurzające).
Za rozmowy o COVID-19, noszenie maseczek czy rękawiczek można zostać aresztowanym. W państwowych mediach (a innych w Turkmenistanie nie ma) temat epidemii najzwyczajniej w świecie nie istnieje.
Mało tego, z okazji Światowego Dnia Zdrowia (7 kwietnia) zorganizowano w stolicy kraju masowy rajd rowerowy, w którym udział wzięło tysiące Turkmenów. Pierwszy przejechał w nim oczywiście przywódca narodu.
Problem został zamieciony pod dywan również w Tadżykistanie. Reżim prezydenta Emomaliego Rahmona utrzymuje, że w jego kraju nie ma przypadków zakażenia koronawirusem. I taka jest oficjalna polityka informacyjna rządu. Nawet w sytuacji, gdy cały szpital w okręgu Jabbor Rasulov północnej prowincji Sughd trzeba było poddać kwarantannie po śmierci 60-letniego mężczyzny leczonego na „zapalenie płuc”.
Od rządzących rozsądniejsi są przywódcy duchowi. Afshin Muqim, rzecznik Komitetu do Spraw Religijnych zaapelował do wiernych, aby nie przychodzili na piątkową modlitwę. Tadżyckie Centrum Islamskie poinformowało z kolei, że władze mogą oficjalnie zawiesić modły w meczetach. Na razie jednak takie decyzje nie zapadły.
– To typowe zachowanie dla dyktatorów – uważa prof. Daniel Boćkowski, specjalista ds. bezpieczeństwa międzynarodowego i ekspert od krajów byłego ZSRR. – Pandemia podważa władzę absolutną i pokazuje, że przywódca nie ma kontroli nad wszystkim. A to z kolei podważa jego kompetencje do bycia władcą całego narodu. Jeżeli wódz nie chce u siebie koronawirusa, to go tam oficjalnie nie będzie. Przynajmniej do momentu, kiedy on sam lub ktoś z jego rodziny nie zachoruje.