W kuluarach Zjazdu mówiono o „Prawdziwych Polakach” z politowaniem. Zresztą w czasach opozycji również ROBCiO był traktowany z lekkim politowaniem przez KOR-owców. To drugie środowisko zawsze cechowało poczucie wyższości wobec wszystkich, szczególnie wobec prawicowych opozycjonistów skupionych w ROBCiO i KPN.
Oczywiście gdy ludzie z KPN siedzieli w więzieniach, to wszyscy się z nimi solidaryzowali, lewicowi działacze też ale tak na co dzień ci prawicowi nie byli z „towarzystwa”.
Według historyków zjazd był infiltrowany przez agentów SB.
Nie miało to dla nas żadnego znaczenia. Wtedy SB-cy i ich agenci byli wszędzie. Jeden z działaczy bydgoskiej Solidarności rozpoznał w jednym z delegatów UB-ka, który zrobił mu kipisz w akademiku, w Poznaniu.
To był Eligiusz Naszkowski, pozostający na niejawnym etacie w SB. Poszłam z tym do Andrzeja Gwiazdy i mówię, że ten Naszkowski to jest UB-ek, poznał go jeden z naszych, na to Gwiazda odparł: myślisz, że to jedyny UB-ek w naszym środowisku?
Wszyscy wiedzieli, że jesteśmy infiltrowani ale nikt się tym nie przejmował. Uważaliśmy, że ta władza tak działa i trudno, żyjemy w takiej rzeczywistości.
Jednak z opracowań historycznych wynika, że władza za pośrednictwem swoich agentów starała się wpływać na przebieg zjazdu. Kierować nim w taki sposób, żeby dominowała tematyka rozliczeń i konfrontacji wobec partii.
Pewnie tak było. Na tej samej zasadzie można uznać, że przesłanie do ludów Europy też było rodzajem prowokacji i miało na celu skompromitowanie Solidarności. Ale co z tego, skoro byliśmy do tego tekstu przekonani. Wiedzieliśmy, że jesteśmy otoczeni wrogami, że mogą nas nagrywać, spisywać co mówimy, ale to w ogóle nie miało dla nas znaczenia.
Wie pani, że UB-kiem był facet który założył naszą redakcję radiową? Dowiedzieliśmy się o tym wiele lat później. Ale przecież normalnie pracowaliśmy, nagrywaliśmy kasety, robiliśmy swoje.
Czy Anna Walentynowicz jakoś zaznaczyła swoją obecność na Zjeździe?
Nie. Od czasu gdy popadła w konflikt z Wałęsą była coraz będzie marginalizowana.
Nagrałam kiedyś reportaż radiowy „Wojna legend czyli chwila zadumy nad życiem Anny Walentynowicz” o ich stosunkach. Ten konflikt zaczął się od starcia o nazwę pomnika Poległych Stoczniowców 1970. Wałęsa naciskany przez władze był gotów zgodzić się na zmianę nazwy na Pomnik Pojednania. Ania Walentynowicz zdecydowanie się temu sprzeciwiła. I zapłaciła za to, bo Wałęsa zaczął ją odsuwać od wszystkich ważnych wydarzeń.