Dla Polaków z międzywojennego Gdańska sportowy tryb życia często był nie tyle wyborem, ile koniecznością. Siła, refleks i wytrzymałość, kształtowane w ringu, na strzelnicach oraz boiskach pozwalały skutecznie odpowiadać na zaczepki Niemców. Z czasem potencjał tkwiący w takich klubach jak Gedania Gdańsk dostrzegli warszawscy wojskowi i postanowili go spożytkować na wypadek wojny polsko-niemieckiej. Z jakim skutkiem?
Tajny Gdańsk
Gdańska Polonia długo pozostawała na marginesie zainteresowania władz II RP. Nie interesowali się nią specjalnie ani ludowcy, ani endecy. Dopiero sanacja zwróciła baczniejszą uwagę na tamtejszych Polaków – przede wszystkim na młodych mężczyzn. Nieprzypadkowo, w czasie narastających napięć narodowościowych nad Motławą stanowili oni wartość, która mogła zostać wykorzystana.
Z jednej strony, polscy gdańszczanie mogli, po przeszkoleniu przez instruktorów z kraju, skutecznie chronić swoje rodaczki przed niemieckimi atakami. Tych zaś nie brakowało. „Na przełomie lat 20. i 30. pod byle pretekstem, w biały dzień, członkowie SA i paramilitarnej organizacji Stahlhelm napadali na Polki na ulicach, w tramwajach, w pociągach podmiejskich” – pisze Janusz Trupinda w książce „KS Gedania – klub gdańskich Polaków (1922-1953)”.
Z drugiej strony, Polacy byli idealnymi kandydatami na dywersantów w razie wybuchu konfliktu polsko-niemieckiego. W związku z tym, powołano tajny okręg Związku Strzeleckiego, który wziął na swoje barki organizację w Gdańsku sieci konspiracyjnej. Efekty przyszły szybko w postaci pogotowia obywatelskiego, „pogobu”, tworzonego przez drużyny („dziesiątki”), składające się z kilku/kilkunastu (maksymalnie 5-osobowych) patroli. W 1932 roku gdańska konspiracja przybrała jeszcze tajniejsze oblicze – za sprawą Organizacji Bojowej.
W razie wojny jej członkowie – głównie gdańscy kolejarze, pocztowcy i harcerze – mieli utrudniać Niemcom życie poprzez dezinformację, podpalenia, wreszcie zamachy przy wykorzystaniu bomb i rewolwerów. Na razie, OB-owcy koncentrowali się na działaniach wywiadowczych – przykładowo w 1938 roku jeden z nich, Antoni Wieloch, kilkakrotnie potajemnie podpływał na Wyspę Spichrzów, aby wytypować najbardziej łatwopalne obiekty.
Szkolenia bojowców odbywały się regularnie w Polsce, niemniej Warszawa wiedziała, że bez odpowiedniej infrastruktury sportowej w Gdańsku, nie utrzymają oni długo kondycji. Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego zadbał więc o modernizację boiska we Wrzeszczu, dotychczas użytkowanego przez Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”.