Cywilizacja

Wojenka polsko-słowacka trwa. Polskość atakuje z każdej strony

Gdy w latach 60. XX wieku II Sobór Watykański zdecydował o liturgii w językach narodowych, doszło do konfliktu o mszę świętą, co dobrze pamięta starszy pan z parafii. Jest Polakiem i opowiada, że jego rodacy mieli swoją mszę o 9.00 i chcieli dodatkową o 13.00. O 11.00 odprawiano liturgię dla Słowaków, którzy zostawali w kościelnych ławach i śpiewali na potęgę, aby zagłuszyć polskie modlitwy. „Aż ksiądz musiał cichą mszę odprawiać”. Jego ojciec dostał z tego powodu cios w nos i polała się krew.

W poniedziałek, 14 czerwca o godz. 18.00 na Euro 2020 polska drużyna zmierzy się ze słowacką. Transmisja meczu w TVP 1, TVP 4K, TVP Sport oraz online w TVPSPORT.PL i aplikacji mobilnej.

Mija 30. rocznica traktatu między Polską i Słowacją o dobrym sąsiedztwie, solidarności i przyjacielskiej współpracy. Przyjaźń bywa szorstka zwłaszcza na południowym skraju kraju okupowanym przez słowacką mniejszość.

Nowa Biała koło Nowego Targu, do granicy jest 18 kilometrów. To najbardziej wysunięta na północ wieś na Spiszu, jedyna leżąca za Białką, bo do Słowacji bliżej innym mniejszościowym przyczółkom po drugiej stronie rzeki: Krempachom, Jabłonce, Niedzicy, Frydmanowi, Kacwinowi, Jurgowowi, Dursztynowi, Łapszom Wyżnym.

Przy wjeździe do wsi wita tablica po polsku; podobnie szyldy ośrodka zdrowia, straży pożarnej, składu budowlanego. Zachował się typowy układ spiskiej zabudowy – rzędy drewnianych stodół ze względów pożarowych oddalone od ciągu domów. Ryneczku właściwie brak, przykościelny placyk służy za parking. Słup ogłoszeń przypomina (po polsku) o kurach w każdy piątek rano sprzedawanych przy kościele, remontach, „kupię mleko” i „małą działkę”. Sołtys Krystyna Węglarz przestrzega w piśmie (po polsku), by nie wrzucać odpadów do Białki, bo niezgodne z prawem i karalne.

Mowa spiska

Po polsku i słowacku, do po angielsku i niemiecku, przy kościele i kapliczce ustawiono opisy zabytków; obok na wypłowiałej planszy ledwo widać dwujęzyczny szlak po atrakcjach Spisza. To dla turystów, a mieszkańców? Oto nad sklepem Sezamek napis „spożywczo-przemysłowy” i drobnym drukiem „potraviny a priemyselny tovar”. W środku nie ma słowackich produktów, oryginalne pastylki Lentilki i batoniki Horalki, na wzór oryginałów, od dawna produkuje się w Polsce. Nie dowierzam, więc sprzedawczyni przeszukuje półki i jednak znajduje musztardę „Przysmak po słowacku” z samego Prešova na zamówienie firmy spod Nowego Sącza. Przy wejściu plakat zachęca do wzięcia udziału w konkursie rysunkowym „Moji rodičia / Moi rodzice”: „Srdečne pozvané do súťaže / Serdecznie zapraszam do udziału”. Prace formatu A4 do 4 czerwca zbierała pani Paulina ze świetlicy Towarzystwa Słowaków w Polsce, nadesłano ponad 20 prac, 11 czerwca – wyniki.

Obok Sezamka na fasadzie imponującego budynku, największego i najpiękniejszego we wsi, również dwujęzyczne oznaczenia – wszak to właśnie Spolok Slovákov v Poľsku / Towarzystwo Słowaków w Polsce. W środku mieści się zarząd oddziału organizacji na Spiszu (która posiada kilka słowackich domów w regionie) oraz zarząd koła w Nowej Białej. Do tego świetlica, biblioteka i izba pamięci, bo budynek stanowi enklawę życia społecznego i kulturalnego Słowaków. Odbywają się tutaj spotkania opłatkowe i mikołajkowe; działa teatrzyk i chór oraz reprezentacyjny Spiš połączony z zespołami w Jurgowie i Krempachach. Do tego Združenie slovenskej mládeže (Stowarzyszenie Młodzieży Słowackiej), dziecięcy Malí Beľania (Mały biały), orkiestra dęta im. ks. dziekana Františka Móša. Organizowane są warsztaty dla młodzieży, konferencje metodyczne dla nauczycieli oraz imprezy: Dni Kultury Słowackiej, Przegląd Orkiestr Dętych. Dla miłych gości jest także pensjonat Bumerang, który nazwę wziął od pobliskiego przełomu Białki, gdzie w latach 90. XX wieku znaleziono najstarszy bumerang świata sprzed 30 tysięcy lat.
Spisz i polski Spisz. Fot. autorstwa Kristo, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=838627
Siedzibę TSP otwarto hucznie w 2014 roku. Odśpiewano hymn słowacki „Nad Tatrou sa blýska” oraz pieś hymniczną „Kto za pravdu horí”, oba występy przygotowane przez dziewczęta z zespołu Spiš. Proboszcz Tadeusz Korczak poświęcił budynek i oddał pod opiekę patronki parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Podkreślił, że „to będzie piękna wizytówka miejscowości i Spisza; pomost łączący ludzi, potrafiący pokonać to, co złego w historii i wynoszący na nowy lepszy, chrześcijański poziom wspólne życie w Nowej Białej”. Przekazał również słowa uznania od metropolity krakowskiego arcybiskupa Stanisława Dziwisza, który z powodu innych obowiązków nie mógł przybyć na miejsce. Za to państwo polskie, które wsparło budowę kwotą ponad 3 mln złotych, na otwarcie wysłało swoich przedstawicieli; byli też delegaci ze Słowacji, uczestnicy XIII Zjazdu TSP i mieszkańcy Nowej Białej. Wojewoda małopolski Jerzy Miller wręczył słowackim działaczom odznaczenia za pracę dla lokalnej społeczności i propagowanie folkloru. Srebrny Krzyż Zasługi otrzymał Józef Majerczak, ówczesny sołtys, który prowadzi TSP w Nowej Białej.
Idziemy dalej. Przy sklepie Miś – bez słowackich akcentów – przed słońcem lub słotą chroni parasol, pod którym na drewnianych ławach spotyka się wioskowa starszyzna: pije i nie bije, przynajmniej za narodowość, raczej za zatargi z pokera – zapewnia starszy pan przy drugim piwie tego dnia, choć nie minęła 13. – Zgodnie tu żyjemy – mówi. – Słowacy wciąż narzekają, jak im źle. To Polakom jest źle! – utyskuje jednak starsza pani zza płotu, bo nie wszystkie zaszłości poszły w zapomnienie. Nawet w agroturystyce u P. (jak Polka), która ma rodzinę na Słowacji, mąż handluje tam plonami, więc doskonale zna sąsiadów zza miedzy i granicy; słyszę, że język używany przez Słowaków w Nowej Białej odbiega nieco od oryginału i to nie słowacki! P. zapewnia, że ludzie stosują tutaj mowę spiską, którą Polacy zaliczają do gwar własnych, słowaccy językoznawcy do łączonych. To kolejny z frontów tej wojenny. O co?

Węgry, Polska, Słowacja

„Granica z Polską była historyczna. Polacy nie chcieli jej zaakceptować. Przywiązywali wagę do lokalnej gwary, która według nich była podobniejsza do polskiego niż do słowackiego” – tłumaczyła niedawno w „Rzeczpospolitej” Milica Majerikova-Molitoris, absolwentka historii Uniwersytetu w Bańskiej Bystrzycy, badaczka dwustronnych stosunków, redaktorka miesięcznika „Život” dla Słowaków w Polsce (koszt: 3,50 zł). Ludomir Molitoris, doktor filozofii z Uniwersytetu Komeńskiego w Bratysławie, sekretarz generalny TSP, członek Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych w Polsce, suflował żonie w wywiadzie: „Tutejsi mieszkańcy całą historię przeżyli jako część państwa węgierskiego. Przeżyli słowackie odrodzenie narodowe i aktywnie się do niego włączali. To było konkretniejsze niż częściowa językowa wspólnota z Polakami”. Trudno o lepszą ambonę do głoszenia swoich poglądów niż polska prasa wysokonakładowa, choć nie sposób uwolnić się od uwagi starszej pani zza płotu, że wciąż trwa wylewanie narodowych żali.

Historia Nowej Białej wije się jak Białka między wapiennymi głazami. Miejscowi to słowaccy autochtoni, którzy przynależność państwową zmieniali wraz z przesuwającymi się granicami. Do 1918 roku wieś należała do Austro-Węgier, choć odrębność mieszkańców od Madziarów była oczywista. Słowacy nie wysuwali wówczas roszczeń narodowościowych, nieśmiało sprzeciwiano się jedynie narzucaniu urzędowego języka węgierskiego; powołane w 1902 roku w Warszawie Czesko-Słowackie Stowarzyszenie Dobroczynne Beseda pomagało potrzebującym.
Rok 1919. Zajęcie Spisza przez polskie wojska. Fot. NAC/IKC
Po I wojnie i upadku cesarstwa miał odbyć się plebiscyt przynależności państwowej tych ziem, nie doszedł jednak do skutku, choć i Polacy, i Słowacy do dziś sugerują potencjalną wygraną. W końcu w 1920 roku 26 wsi na Orawie i Spiszu – w tym Nową Białą – Rada Ambasadorów w Spa włączyła do Polski. Słowacy nie chcieli się z tym pogodzić, walczyli o pozostawienie szkolnictwa i obrzędów liturgicznych. „Jednoznaczna świadomość narodowa”, jak mówi Molitoris, napotkała sprzeciw władz II RP, które scalały ziemie i rugowały odszczepieńców. Słowacy nie otrzymali też wsparcia od dyplomacji czechosłowackiej. Sfrustrowani powodowali zbrojne incydenty. Z drugiej strony zdarzały się zabójstwa urzędników. Konflikty ugaszono i Słowacy zamiast Polaków zaczęli raczej winić Czechów, że nie dostali wymarzonej autonomii, a ich ziemie zostały przehandlowane za Zaolzie.

Jednak podczas II wojny Spisz i Orawa trafiły do państwa słowackiego, które stało się sojusznikiem III Rzeszy i żyło się tam znacznie lepiej niż na Podhalu. Od 21 listopada 1939 roku i układu Ribbentrop-Černák, zaczęły się słowakizacja i depolonizacja – usunięto polskich księży i polskich nauczycieli, urządzano symboliczne „pogrzeby Polski”. Polakom zabierano i palono książki i książeczki do nabożeństwa pod pretekstem zbierania ich na rzecz jeńców wojennych.

Ziemie „zagrabione przez polskich podpalaczy i terrorystów” znowu słowackie. Trzeci agresor

Pierwszego dnia inwazji Słowacy i Niemcy zajęli wiele podhalańskich miejscowości, m.in. Jaworzynę, Niedzicę, Zakopane i Nowy Targ.

zobacz więcej
„Spośród miejscowych działaczy słowackich szczególną aktywnością antypolską wyróżniał się ksiądz Františka Móša, proboszcz Nowej Białej na polskim Spiszu i dziekan świeżo utworzonego dekanatu niedzickiego. (…) Nie przestając pełnić funkcji kościelnych, został jednocześnie państwowym inspektorem szkół ludowych na Spiszu” – pisał Maciej Korkuć z krakowskiego IPN w monograficznym numerze „Biuletynu” IPN „Podhale” (2010). Móša to – przypomnijmy – patron orkiestry dętej TSP. Sąsiedzi podkreślają jednak wyjątki od tej reguły: „Słowacy w Polsce wzięli aktywny udział w wojnie obronnej po stronie polskiej, a po włączeniu zamieszkiwanych przez nich terytoriów do I Republiki Słowackiej, nadal – w ramach możliwości – wspierali polskie podziemie, pomagali kurierom i prześladowanym. Żyjący w Warszawie Słowacy aktywnie włączyli się do Powstania Warszawskiego i jako członkowie jedynej mniejszości w mieście utworzyli samodzielny 535 pluton Słowaków AK, który walczył na Czerniakowie” – mówi historia TSP.

Słowacy liczyli, że po zakończeniu wojny utrzymają swoje terytoria: w Krempachach z siedziby szkoły zerwali polską flagę i godło, na wieży kościelnej wywiesili flagę słowacką. Wszelka władza – administracja państwowa i samorządowa, wojsko, policja, SB, także Kościół – temperowała jednak słowackie dążenia. Likwidowano ich państwowość (wydalano wójtów), szkolnictwo (wydalono nauczycieli), liturgię (wydalano księży); część mieszkańców również wyjechała. TSP opowiada o powojennych latach jako „najgorszych w historii”, bo Słowakom doskwierały także „grupy zbrojne działające na terenach pogranicza”, które „Biuletyn” IPN gloryfikuje jako „oddziały niepodległościowe”; zresztą do wydania dołączono płytę „My, Ogniowe dzieci” – „Wokół legendy Ognia”.

Chodzi o Józefa Kurasia „Ognia”, napadającego na spiskie wioski o słowackich korzeniach i wydalającego wrogów Polski. Podczas antykomunistycznej krucjaty jego ludzie (nawet 500-700!) zgładzili ponad stu funkcjonariuszy UB, MO i NKWD. 18 sierpnia 1946 roku leśny oddział w spektakularny sposób opanował więzienie św. Michała w Krakowie i uwolnił kilkudziesięciu więźniów żołnierzy AK, WiN, NSZ.

Działacze TSP przyznają w „Rz”, że temat „Ognia” jest akademicki i nie przebija się w mediach, więc nie stanowi osi polsko-słowackiego sporu. Czyżby? Może w skali kraju, bo na Spiszu wciąż żyje. Oto 6 kwietnia w 1946 roku w Nowej Białej oddział „Ognia” zabił czterech Słowaków: Jána Kraka, Jána Ščureka, Jána Lapšanského i Jozefa Chalupka. Przypomina o tym kamienny monument koło ośrodka zdrowia, który w obu językach mówi o „zamordowanych przez bandę »Ognia«”. „Pane milovali sme buď nám milostivý (Panie, którego kochamy, bądź dla nas miłosierny)” – napisano (po słowacku). „Boli zavraždení bandov ognia za svoju národnosť. Ježišu zmiluj sa nad nami našimi dušami (Zostali zamordowani przez »Ognia« za swoją narodowość. Jezu zmiłuj się nad naszymi duszami)” – prosi także inskrypcja na cmentarzu na grobie poległych (zdjęcie w sepii ma tylko jeden z nich, co mówi o przedwojennej zamożności mieszkańców tych terenów). W okrągłe rocznice odbywają się spotkania ku pamięci. Sołtys Węglarz mówi, że nikt ich nie zakłóca, ale starsza pani zza płotu powtarza, że Słowaków nie zabił „Ogień”, lecz polityka.
Rok 2006. Prezydent Lech Kaczyński wziął udział w odsłonięciu pomnika Józefa Kurasia, ps. Ogień. Fot. PAP/Grzegorz Momot
Do tego od 2006 roku w Zakopanem stoi odsłonięty z pompą pomnik oddziału „Ognia”, co Słowakom wcale nie jest wcale w smak. Mówi Molitoris: „Monument odsłonił prezydent Lech Kaczyński. Uroczystość przyjęliśmy z zaskoczeniem. Przecież najpierw trzeba wyjaśniać, a potem budować pomniki. Nieoficjalnie poinformowano nas, że prezydent Kaczyński nie wiedział o kontrowersjach, podobno prezydencka Kancelaria była bardzo zdenerwowana. IPN broni decyzji o stawianiu pomnika, bo zabójstwa na Słowakach się przedawniły. Przedawniły, czyli pomniki można stawiać? Sytuacja jest irracjonalna, bo nie przedawniły się – jako komunistyczne – przestępstwa popełnione przez »Ognia« w okresie, gdy był szefem Urzędu Bezpieczeństwa w Nowym Targu! Zawiadomienie w tej sprawie złożył nowotarski oddział Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Żądają usunięcia pomnika w Zakopanem. My to obserwujemy z boku, oczekując na odnalezienie i ujawnienie w archiwach kolejnych dokumentów dotyczących Słowaków”.

W lutym 1947 roku zlikwidowano grupę „Ognia”, chwilę później – 10 marca – Polska i Czechosłowacja podpisały Umowę o Współpracy i Pomocy Wzajemnej. 5 stycznia 1949 roku zarejestrowano Towarzystwo Słowaków w Łapszach Niżnych i Jabłonce, które rozpoczęło działalność. W 1951 roku utworzono liceum ze słowackim językiem w Jabłonce, pierwszą szkołę średnią tych ziem, gdzie zaproszono nauczycieli ze Słowacji. W PRL tolerowano odrębność narodową Słowaków w zamian za opiekę nad mniejszością polską Zaolzia. „Często polskie władze były przyjaźniej nastawione do orawskich i spiskich Słowaków niż miejscowi Polacy, którzy domagali się surowego ukarania winnych antypolskich zajść z 1945 roku” – zauważa Michał Wenklar, historyk z krakowskiego IPN.

Także przemiany w 1956 roku dotyczyły mniejszości: mieszkańcy Spisza dostali przepustki pracy w Czechosłowacji. Czesi i Słowacy z Warszawy zwrócili się do wszystkich stowarzyszeń w Polsce z propozycją zjednoczenia i rok później odbył się zjazd Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Czechów i Słowaków, które wydawało „Život”; zakładało świetlice, organizowało koncerty, przeglądy, wystawy. W 1961 roku upadło, na jego zgliszczach wyrosło TSP. Oddział w Nowej Białej najpierw spotykał się tajnie. „Aż 250 Słowaków wykazało się cywilną odwagą i wypełniło deklaracje członkowskie, zostając członkami” – mówi z dumą słowacka historia. Pierwsza baza mieściła się w pomieszczeniu Rady Narodowej, potem przeniesiono ją do remizy i byłej słowackiej szkoły. Budynek 20 lat temu wykupiło TSP i przebudowało ku słowackiej chwale.
Wszyscy uczą się po polsku

Szkoła w Nowej Białej to lekcja historii i zarazem matematyki, gdyż w wyliczeniach łatwo się zgubić. W międzywojniu trzyklasowa szkoła powszechna miała ponad stu podopiecznych, wszystkich uczących się po polsku. W 1947 roku powstały dwie placówki w oddzielnych budynkach: nr 1 dla dzieci narodowości polskiej i nr 2 dla dzieci narodowości słowackiej, gdzie uczono po słowacku oprócz języka polskiego i historii. W 1965 roku wybudowano szkołę tysiąclatkę, by przenieść tam obie placówki (nr 1 – 11 uczniów, nr 2 – 150) i połączyć ze sobą. Współpraca nie układała się dobrze, stosunki między nauczycielami stały się napięte i wrogie, co przenosiło się na uczniów. W 1968 roku połączono więc obie szkoły: najmłodsze dzieci uczono po słowacku (w klasie II i III wprowadzono sześć lekcji polskiego); później oddziały scalały się i nauka była po polsku (oddzielnie tylko język słowacki i muzyka). W 1974 roku, na wniosek rodziców, doszło do rozszerzenia w szkole nauki w języku słowackim na inne przedmioty i kolejnego rozdziału klas starszych – po polsku uczono w nich tylko polskiego i historii. Dekadę później znów połączenie: dzieci polskich (94) było więcej niż słowackich (68). W 1992 roku dyrektorem został Jan Szenderewicz, nauczyciel historii, zaś – mówi historia – na wniosek rodziców polskich znów doszło do rozdziału z powodu „zaniżania poziomu nauczania począwszy od klasy IV przez dzieci narodowości słowackiej, ponieważ miały mniejszą ilość języka polskiego w klasach młodszych”.
Do konkursu rysunkowego „Moji rodičia / Moi rodzice” nadesłano ponad 20 prac. Fot. Jakub Kowalski
Słowakom z pomocą przyszła polityka. Podstawą tworzenia oddziałów narodowych była Ustawa o Systemie Edukacji z 1991 roku i rozporządzenie Ministra Edukacji z 1992 roku. Do tego Układ między Polską a Słowacją o dobrym sąsiedztwie, solidarności i przyjacielskiej współpracy z 6 października 1991 roku. Lecz to postanowienie kuratora oświaty z Nowego Targu przesądziło, że w szkole utworzono stanowisko wicedyrektora ds. dzieci słowackich (funkcję pełnił Dominik Surma, nauczyciel słowackiego i wf – dzisiaj wiceszef TSP). Powstały także równoległe ciągi nauczania: polski i słowacki. W tym drugim w klasach I-III naukę prowadzono po słowacku, od klasy IV w tym języku wykładano pięć przedmiotów: język słowacki, muzykę, plastykę, technikę i wf. Czyli jak w szkole dwujęzycznej i dlatego dzieci słowackie otrzymywały takie świadectwa. Podstawą przyjęcia do słowackiej klasy był pisemny wniosek rodziców. W roku szkolnym 2006/2007 polskich uczniów było 103, słowackich – 29. Teraz wszyscy uczą się po polsku: oddziałów słowackich nie ma, język można poznać jedynie dodatkowo jako przedmiot nadobowiązkowy. Czemu? Dyrektor Lucyna Klukoszowska jest na zwolnieniu i nie godzi się na rozmowę.

Szkoła w Nowej Białej nie ma patrona, czyżby nie można było wyłonić zgodnego kandydata? Motto placówki mówi: „Naczelnym hasłem w naszej szkole jest nauka tolerancji, nauka współżycia i przygotowanie do życia obok siebie i zarazem do współdziałania na rzecz własnego środowiska. Uczeń wychowywany jest w szkole w duchu pokoju, godności i tolerancji religijnej i narodowościowej, przygotowywany do rozpoznawania wartości moralnych. (…) Tradycje i rocznice narodowe obchodzimy na szkolnych apelach, akademiach, gdzie uczymy się poszanowania symboli narodowych i pieśni narodowych. Bierzemy czynny udział w kulturze i tradycjach naszego regionu, wsi”. Dyrektor Klukoszowska tego nie powie, ale chodzi o polskie święta i symbole. Sołtys Węglarz nie przypomina sobie, aby czczono inne – rządzi tutaj od sześciu lat, ale mieszka od zawsze i swoje wie.

Polała się krew

Historia parafii meandruje. Istniała od XIII wieku, choć ciągłość trwania przerwali Horvathowie z Palocsy, gdy przeszli na luteranizm. W XVIII wieku nastąpiła rekatolizacja i budowa barokowego kościoła św. Katarzyny Aleksandryjskiej z rokokowym ołtarzem – do dzisiaj duma wsi. Droga Krzyżowa opisana po słowacku; główne obrazy sprawiedliwie: „Svätá Mária oroduj za nás” (Święta Maryjo, módl się za nami)” i „Jezu ufam Tobie (Ježišu dôverujem v teba)”. Przy wejściu parafianie postawili pomnik „zmarłym kapłanom, którzy służyli ludowi Bożemu Nowej Białej – modlitwą, cierpieniem i pracą” (napis po polsku), wielce znaczący o wydarzeniach z przeszłości. Na fasadzie – to jedyne zdobienie! – dwie tabliczki z czarnego marmuru przypominające o niedzielnych mszach świętych o 9.00 i 15.00 oraz o omšy o 11.00. W tygodniu co drugi dzień msza jest polska lub słowacka. Pół na pół. Po równo. Kościół zawsze jest pełen, maseczka to rzadkość, choć limit wynosi 13 dusz. Nawet w piątek o 6:30 (słowacki) ludzi trzy razy więcej niż można i do tego wszyscy przystępują do komunii! Jest wzniośle, choć nie zawsze tak było.
Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Nowej Białej. Fot. Jakub Kowalski
Gdy II Sobór Watykański zdecydował o liturgii w językach narodowych, „Władze kościelne w Polsce nie rozwiązały tej kwestii na korzyść mniejszości, w tym Słowaków. Mieszkańcy Nowej Białej musieli czekać na mszę św. w języku słowackim prawie 20 lat, które wypełnione były ciągłymi walkami o utrzymanie języka słowackiego” – mówi historia TSP. Doszło do konfliktu o mszę świętą, co dobrze pamięta starszy pan związany z parafią (tylko bez nazwisk!). Jest Polakiem i opowiada, że jego rodacy mieli swoją mszę o 9.00 i chcieli dodatkową o 13.00. O 11.00 odprawiano liturgię dla Słowaków, którzy zostawali w kościelnych ławach i śpiewali na potęgę, aby zagłuszyć polskie modlitwy i nie dopuścić do nabożeństwa. „Aż ksiądz musiał cichą mszę odprawiać”. Jego ojciec dostał z tego powodu cios w nos i polała się krew.

W 1968 roku Słowacy zablokowali procesję na Boże Ciało, która po polskiej mszy miała iść przez wieś: deptali sandały księdza z monstrancją; szturchali go i nie puścili. Maciej Korkuć w „Biuletynie” IPN wspomina, że doszło do sprofanowania monstrancji przez Słowaków, „za co więcej niż 150 osób zostało przez Karola Wojtyłę ekskomunikowanych”. Stroną zaczepną miała być zradykalizowana grupa słowackich narodowców, którzy nie chcieli dopuścić do zmian na rzecz polskich współziomków. Namawiano proboszcza, aby zmienił decyzję i „w kościele śpiewano tylko po słowacku”. W proteście słowaccy wierni odmawiali spowiedzi, która „nie jest sprawą zbawienia, ale wynaradawiania”. Napadli na wiernych, bijąc ich i kopiąc, żądając wydania kluczy do kościoła, które ostatecznie zabrali. O konflikcie pisała nawet paryska „Kultura”. Mimo licznych mediacji mieszkańcy wsi nadal trwali w sporze.

Do Nowej Białej przyjeżdżał arcybiskup krakowski Karol Wojtyła, mieszkańcy jeździli do kurii. Nic z tego – kościół zamknięto.

Abp Wojtyła: „W dniu 13 czerwca br., w uroczystość Bożego Ciała, zaszły w Nowej Białej nad wyraz gorszące i bolesne wydarzenia. Oto grupa parafian, złożona ze 162 osób, z Nowej Białej i Krempachów, udaremniła odbycie uroczystej procesji eucharystycznej, zatrzymując idących w procesji na wyznaczonej drodze. Mimo tłumaczeń Waszego duszpasterza, mimo Pana Jezusa niesionego w monstrancji, grupa ta nie ustąpiła z drogi, lecz zamknęła przejście, a chcących iść w procesji jej uczestników zatrzymała, niektórzy zaś nawet szarpali i popychali uczestników procesji. To wydarzenie nad wyraz bolesne i hańbiące wywołali ludzie, którzy mówią o sobie, iż są wierzącymi katolikami. Ludzie ci udaremnili oddanie czci Bogu w Najświętszym Sakramencie, odepchnęli Go, gdy szedł w monstrancji nieść mieszkańcom Nowej Białej swe błogosławieństwo, zelżyli Go, szarpiąc kapłana niosącego monstrancję do tego stopnia, że o mało nie wypadła mu z rąk. Jesteśmy zmuszeni potępić i surowo napiętnować tych, którzy udaremnili odbycie się procesji Bożego Ciała w Nowej Białej i zakłócili modlitewny jej nastrój. Zgodnie z kanonem 2343 §4 Kodeksu Prawa Kanonicznego ci wszyscy (…) popadają w ekskomunikę zastrzeżoną ordynariuszowi”.

Molitoris: „Wojtyła dał wiarę polskiemu księdzu i ekskomunikował część rodzin słowackich. Przynajmniej taka jest moja wiedza”. Brzmi jakby ekskomunika została użyta jako środek represji z powodów narodowościowych, co nie jest prawdą. I skąd sekretarz TSP wie, że Wojtyła nie dał wiary ludziom? W końcu dobrze znał Nową Białą: wiele razy nocował na plebanii, chodził tu po górach. – Sam też doświadczył upokorzenia – wspomina starszy pan z parafii – gdy spod kościelnego chóru słyszał, że „jemu ino owce paść”. W wywiadzie dla „Rz” z działaczami słowackimi pada nawet pytanie, że „podobno jedyną polską wsią, gdzie nie cieszono się z wyboru Karola Wojtyły na papieża, była właśnie Nowa Biała”. „Religijność na tych terenach jest jednak silna i brak radości z wyboru papieża można włożyć między bajki” – odpowiada Molitoris.

Rzeczywiście w Boże Ciało Anno Domini 2021 w oknach wiszą papieskie portrety i flagi. Jan Paweł II wśród korowodu świętych również idzie w procesji, tym razem w górę wsi. Start po mszy o 11.00 (po słowacku), ale zgodnie z parytetem: wyjście z kościoła i dwie stacje po słowacku, dwie kolejne i powrót po polsku. Za rok będzie na odwrót. Tak samo po polskiej pasterce – rok później słowacka. W Wielkim Tygodniu też po równo. Słowacy pilnują swego i kłócą się o pierwszą komunię. Zdarzało się, że dzieci z jednej klasy szły w dwóch uroczystościach – 20 po polsku, 2 po słowacku. Proboszcz Artur Gadocha rozumie sytuację, choć na miejscu posługuje ledwie trzy miesiące (słowackiego nauczył się we wsi – na razie modlitw, komentarze wtrąca po polsku) i to dlatego nie pozwala mi cytować naszej rozmowy, bo parafii potrzebny jest spokój, nie niepokój. „Gdyby ksiądz chciał zmienić panujący kompromis, mógłby się pakować” – słyszę pod kościołem. Znamienne, że Polacy drugą mszę świętą w niedzielę – o którą walczono w latach 60. – otrzymali dopiero kilka lat temu! Niektórzy wierni nie chcą jednak równouprawnienia i piszą do kurii, aby wszystkie uroczystości odbywały się w języku ojczystym. Na razie bez powodzenia.
Procesja z okazji Bożego Ciała: wyjście z kościoła i dwie stacje po słowacku, dwie kolejne i powrót po polsku. Fot. Jakub Kowalski
Na cmentarzu polskich inskrypcji jest więcej, ale słowackie to poezja. U Anny Kalatovej (1909-1992): „Smrť nerozlúči tych, ktorych v živote láska spájala. Za Vašu lasku, starosti, prace, a ziale modlia sa za vďačné deti (Śmierć nie rozdziela tych, których w życiu miłość jednoczyła. Za waszą miłość, troskę, pracę i modlitwę – wdzięczne dzieci)”, „Boh je lásko – v nádeji radostného skreslenia tu spočíva v Pánu naša drahá mamička (Bóg jest miłością – w nadziei na radosne wydarzenie leży tu w Panu nasza droga mamusia)”. Obok u Dominika Kalaty (1904-1985) – „Viem komu sem uverili nedeji radostného vzkriesenia tu spočíva v Pánu naše dorhy otecko. Za vašu lásku starosti práce žiale a veľa obetí modlitba vám splácajú svoj dlh vaše útočné deci Bože buď milostivý (Wiem komu wierzył w nadziei na radosne zmartwychwstanie, tutaj leży w Panu nasz drogi ojczulek)”. Jest i swojskie „Ježišu dôverujem v teba (Jezu ufam Tobie)” u małżeństwa Miškoviców – Jana (1936-1999) i Zofii (1931-2008). Módlmy się! Modlime sa!

Osłabły bastion

Sołtys Węglarz mówi, że z kolegą po fachu z Krempach, Słowakiem z pochodzenia, współpracuje jej się znakomicie. Wydaje się, że stosunki po obu stronach granicy również są dobre. Idąc górami i lasami, można odwiedzić rodzinę po drugiej stronie, bo podzielonych jest sporo. Na polskim i słowackim Spiszu obowiązuje jeden karnet narciarski, powszechne są dwujęzyczne jadłospisy i reklamy. Po zakupy do Nowego Targu przed pandemią ciągnął sznur aut zza słowackiej granicy, który powoli wraca – „Tygodnik Podhalański” radośnie pisze o „Oczekiwaniu na Słowaków”, wszak płacą dobrze i w euro. Ceny na miejscowym targowisku obowiązują w dwóch walutach, bo nie ma kantoru, dla ułatwienia wiele informacji jest po słowacku. Sprzedawcy, którzy znają głównie słowackie liczebniki, nie kryją zadowolenia, że „coś się ruszyło”. Cytowana w gazecie klientka Bibiana z Tatrzańskiej Łomnicy „na zakupy przyjeżdża od dziesięcioleci, kupuje dosłownie wszystko, nie tylko dla siebie, ale dla rodziny”. W Nowym Targu czuje się jak u siebie.

Utracili ziemie, ale nie Węgrów

Trauma Trianon przetrwała „gulaszowy komunizm”, dwie dekady transformacji ustrojowej i jest żywa w epoce Viktora Orbana.

zobacz więcej
Działacze TSP to Nową Białą i sąsiednie Krempachy nazywają „słowackim bastionem”, choć osłabłym. „Asymilacja i polonizacja postępują. Nawet w Nowej Białej słowacka szkoła przestała istnieć. Odprawia się coraz mniej słowackich mszy, nauka języka jest fakultatywna, a ostatnio polskość atakuje z każdej strony. Mimo wszystko wciąż są mieszkańcy, którzy modlą się czy uczą po słowacku, funkcjonują słowackie domy narodowe. Ponad tysiąc rodzin ze Spiszą i Orawy prenumeruje słowacką gazetę, której jestem redaktorką” – mówi Majerikova. Trwa festiwal drobnych upokorzeń: TSP dostaje zaproszenia na uroczystości ONR w Niedzicy, która w imię polsko-węgierskiej przyjaźni utrzymuje kontakty z Jobbikiem i razem świętują rocznicę układu w Trianon (w 1920 roku podpisanego przez Węgry i państwa Ententy).

Majerikova zauważa „pełne błędów tablice w miejscowościach spiskich, które wywodzą lokalną historię od Bolesława Chrobrego, gdy miejscowości Spisza jeszcze długo nie miały powstać!”. Molitoris: „W Jabłonce rozbito niedawno pomnik słowackiego działacza. Odtworzono z polskimi napisami i polską wersją nazwiska. A to ksiądz, który wydawał słowackie pismo w czasach największej madziaryzacji! Gdzie szacunek dla pamięci? (…) W Podsarniu na Orawie prezydent Duda odsłaniał pomnik poświęcony działaczom plebiscytowym i kompanii spisko-orawskiej. »Tu mieszkający Polacy chcieli mieszkać w Polsce, państwa pradziadkowie, dziadkowie chcieli mieszkać w Polsce, nie chcieli mieszkać ani w Czechach, ani na Słowacji«, »tu jest Polska« – podczas przemówienia aż krzyczał. Jak się mają czuć Słowacy, którzy to słyszeli? Przecież nie twierdzą, że tu nie ma Polski. Ale to nie jest język odpowiedni w takich miejscach! Postawiono ten pomnik na ziemi kościelnej. A co on ma wspólnego z religią i Kościołem powszechnym? Czy wypada budować pomnik i zapraszać prezydenta, aby na działce kościelnej mówił, że »tu jest Polska«, że „wszyscy jesteście Polakami, wszyscy byliście Polakami”? A przecież to nie jest prawdą!”.

3 marca TSP wysłało pismo L. dz. 38/21 do Elżbiety Witek, Marszałek Sejmu RP, po przyjęciu uchwały z 24 lipca 2020 roku w sprawie uczczenia „100. rocznicy powrotu części Orawy i Spisza do niepodległej Polski”, z prośbą o jej rychłą reasumpcję. Molitoris wraz z prof. Józefem Ciągłą, przewodniczącym TSP, na sześciu stronach wypunktowali liczne historyczne nieścisłości sejmowego dokumentu, kwestionując daty, miejsca i nawet użyte niewłaściwie słowa: „powrót”, „przyłączenie” i „włączenie” (sami piszą o „domniemanym powrocie Spisza i Orawy”). Dodają, że traktują uchwałę jako „naruszenie elementarnych praw mniejszości słowackiej”, bo „wspiera nieprawdziwy obraz przyszłości, co z poszanowaniem praw człowieka, jak również praw wynikających z ustawy z 5 stycznia 2005 roku o mniejszościach narodowych i etnicznych, nie ma nic wspólnego. To ewidentne fałszowanie historii” – grzmią. Odzewu nie było, polsko-słowacka wojenka wciąż trwa.
Rok 2004. Wezbrana rzeka Białka zerwała most w Nowej Białej. Fot. PAP/Grzegorz Momot
Czemu ma służyć? Trudno powiedzieć. Przeszłość Nowej Białej jest wystraczająco bogata w nieszczęścia: liczne pożary (stąd specyficzna zabudowa wsi) i epidemie: w 1873 roku – cholery, w 1887 roku – tyfusu. W 2008 roku woda wezbranej Białki zniszczyła gospodarstwa i zerwała most z Krempachami, odbudowa zniszczeń trwała rok. W Nowy Rok kolejna tragedia: po zabawie sylwestrowej młodzi mężczyźni śmiertelnie zatruli się tlenkiem węgla. W szatni leśnego stadionu KS Łęgi do agregatu na ropę podłączyli grzejnik i nagłośnienie, ale stężenie spalin dla dwóch Bartków i Arka okazało się zbyt duże. Z pochodzenia to Polacy, ale na ich pogrzebie pojawiła się cała wieś, a groby wciąż mają najwięcej świateł, bo tragedia potrafi zjednoczyć. Witamy w Polsce! Vitajte v Poľsku!

– Jakub Kowalski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Rok 2009. Mieszkańcy Nowej Białej i Krempach podczas uroczystości otwarcia mostu na rzece Białce pomiędzy Nową Białą a Krempachami, uszkodzonego podczas powodzi w 2008 roku. Fot. PAP/Grzegorz Momot
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.