Gruchnęła wieść, że BBC zamierza pozbawić ostatni koncert swego sztandarowego festiwalu kilku pieśni patriotycznych.
zobacz więcej
Co innego słowa. Treść hymnów jest w sumie o wiele bardziej jednorodna niż ich forma. Wszystkie w gruncie rzeczy mówią o tym samym. To jedno wielkie wyznanie miłości do ojczyzny, prawdziwe akty strzeliste na cześć własnego kraju – jego historii, cnót jego narodu, piękna ojczystej przyrody i krajobrazu, w połączeniu z deklaracjami, iż naród nie ustanie w walce o wolność, jedność i niepodległość. Jest też miejsce dla Boga: „nie szczędź Wegrom łask”, błagają Węgrzy, „chroń królową (lub króla)”, proszą Anglicy.
Okazuje się jednak, że nawet niewinne deklaracje w duchu narodowym mogą być uznane za niebezpieczne czy przynajmniej niewłaściwe. Wydaje się logiczne, że do broni, do walki wzywa się raczej mężczyzn niż kobiety. Ale zarzut seksizmu niewiele ma wspólnego z logiką.
Dlatego już jakiś czas temu brytyjski lewicowy dziennk „Guardian” zadał sobie trud i pod tym kątem przeanalizował kilkanaście hymnów, dzieląc je na te, w których dominuje pierwiastek męski, te z należytym udziałem pierwiastka żeńskiego oraz hymny genderowo neutralne, czyli takie, w których panuje jaka taka równowaga.
Najgorzej wypadły Włochy, bo tytuł „Bracia Włosi” od razu narzucał fatalną perspektywę, za nimi Niemcy i Rosja. Jednoznacznie pro-żeńskich nie było wcale. Polska trafiła do grupy hymnów neutralnych, wraz m.in. z Francją, Wielką Brytanią, Australią i Chinami. Przed genderowym potępieniem uratowały się kraje takie jak Turcja, w których języku nie ma rozróżnienia zaimków męskich i żeńskich. Można domniemywać, że na korzyść Francji mocno przemawiał tytuł hymnu. Gdyby na miejscu Marsylianki był Marsylczyk, sprawy z pewnością wyglądałyby gorzej.
Niedobrze jest też, gdy słowo „ojczyzna” nawiązuje do ojca - jak „patria”, „fatherland”, „Vaterland” czy właśnie „ojczyzna”. O wiele lepiej, gdy jest neutralne, w rodzaju angielskiego „homeland”.
Wszystko to razem wzięte pokazuje, jak pusta, bezsensowna i do niczego nieprzydatna jest genderowa statystyka (i jak łatwo nią manipulować, przydając faktom różne znaczenia). Na łamach „Guardiana” nie sformułowano żadnych zaleceń. Ale postępowe kraje zalecenia formułują sobie same, wyprzedzając zakusy ideowych nadzorców. Tak postąpiły Austria i Kanada, usuwają słowo „synowie” z tekstu swych hymnów. W Austrii zastąpione zostało formą „synowie i córki”, w Kanadzie – słowami „my wszyscy”. W tym roku również Australia wprowadziła zmiany, jest to jednak gest pod adresem Aborygenów. Australijczycy nie śpiewają już, że są „young and free”, bo „young” to pogardliwe określenie rdzennych mieszkańców, lecz „one and free”. Nie są „młodzi i wolni”, „są jednością i są wolni”.