Kolejny zarzut dotyczył wykonania podczas koncertu wielkanocnego hymnu „Mahutny Boża”. Jest to tak zwany duchowy hymn Białorusi. Pieśń, niesamowicie emocjonalna, związana z białoruskim ruchem niepodległościowym, wykonywana od wielu lat podczas uroczystości patriotycznych. Hymn zaśpiewał chór dziecięcy, działający przy jednej z parafii diecezji grodzieńskiej. Konsekwencje tego poniósł arcybiskup Artemiusz. Mądrze jednak motywował swoją postawę. Stwierdził, że „to, co śpiewamy na koncertach, to nasza prywatna sprawa”. Nie było to wykonywane w świątyni, nie była to manifestacja polityczna, ale część koncertu.
Ta „prywatna sprawa” w ustach grodzieńskiego biskupa odsłania olbrzymią potrzebę wewnętrznej wolności, której nikt nie ma prawa naruszać. Właśnie to jest „największym przewinieniem” arcybiskupa Artemiusza, że ośmiela się mieć nadzieję na lepsze białoruskie jutro – wolne od przymusu, od poprawności politycznej i obłudy. Żartując z sytuacji w jakiej sam się znalazł, stwierdził, że największy problem obecnej Białorusi polega na tym, iż „dziś, jeśli na balkonie suszą się jednocześnie białe i czerwone skarpetki, to można za to trafić do więzienia”.
Inne winy arcybiskupa, za które został odesłany na kościelną emeryturę, dotyczą odwiedzania przez podległych mu kapłanów ludzi uwięzionych, przynoszenia im lekarstw oraz posiłków. A także używania przez kapłanów słów „Niech żyje Białoruś!”. Na pierwszy zarzut abp Artemiusz odpowiedział słowami ewangelii (Mt 25, 35-36): „Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Zaś na drugi retorycznym pytaniem: „A wy chcecie, by nie żyła?!”. Sam, solidaryzując się z cierpiącymi i rozczarowanymi, z głębi serca wypowiada słowa: „Niech żyje wiecznie!”,
Należy wspomnieć także i o tym, że w przeciągu ostatniej dekady arcybiskup Artemiusz jako jedyny dążył do wykształcenia kadry kapłanów w duchu wolności, otwartości i białoruskości. Oddelegowywał kandydatów na księży do polskich prawosławnych szkół teologicznych, zachęcał ich do „zobaczenia normalnego świata”, by „choć przez chwilę pożyli jak ludzie”, by „oddychali głęboko powietrzem wolności”, „by zobaczyli, jak może w przyszłości wyglądać Białoruś”.