„Amerykańska siła, prestiż Ameryki zostały nieodwracalnie zniszczone przez ostatnie obrazki napływające z Afganistanu. Zmniejszająca się od dekady hegemonia Ameryki skończyła się na dobre w ostatni weekend w Kabulu. Nasi sojusznicy nagle zaczynają otwarcie pytać o kompetencje i niezawodność Waszyngtonu jako sojusznika. Musi niepokoić fakt, że rywale Ameryki – Iran, Rosja a przede wszystkim Chiny – które nawet nie kryją radości z katastrofalnej operacji Bidena wyjścia z Afganistanu, już nie boją się naszej militarnej potęgi, która straciła kilka pozycji w rankingu po starciu z grupą teokratycznych hodowców kóz” – napisał w komentarzu John Schindler, były pracownik wywiadu a obecnie komentator.
Licząc na litość talibów
Co dalej? Z wypowiedzi prowadzących amerykańską politykę nie bije optymizm (sekretarze obrony i stanu, szef sztabu połączonych sztabów) ani zdolność do refleksji, że coś poszło nie tak.
„Jestem przekonany, że nie można było tego zrobić lepiej (…) Pomysł, że istnieje jakiś sposób, żebyśmy wyszli nie powodując chaosu… nie wiem, jak to można by zrobić” – powiedział prezydent Joe Biden na pytanie dziennikarza „czy można było to zrobić lepiej, czy były błędy”.
Generał Mark Milley, szef sztabu połączonych sztabów sił zbrojnych: „Ani ja, ani nikt inny nie widział niczego, co wskazywałoby, że ten rząd i te siły zbrojne upadną w jedenaście dni”. Potwierdził tym samym, że generałowie opracowali tylko plany, które były w mniejszym lub większym stopniu optymistyczne. Jednocześnie zasugerował, że zamknięcie znajdującej się na uboczu bazy Bagram – która tak bardzo przydałaby się teraz, w czasach ewakuacji, zastępując kabulskie lotnisko – wynikało z konieczności trzymania się harmonogramu wycofywania wojska, w związku z czym po prostu zabrakło na jej utrzymanie żołnierzy. Politycy zdecydowali, wojsko musiało wykonać rozkaz.
„Będziemy pracować 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Weźmiemy każdego, kogo będziemy mogli ewakuować. Będziemy ewakuować, dopóki będzie to możliwe, dopóki nie minie termin, dopóki nie skończą się nasze możliwości” – powiedział sekretarz obrony Lloyd Austin. W tłumaczeniu na nasze: nie będziemy tam do ostatniego uratowanego Amerykanina, ale dotąd aż wystarczy litości talibów albo do dnia 31 sierpnia, wciąż wyznaczonego jako data ostatecznego wycofania się Ameryki z Afganistanu.
Ewakuacja obywateli amerykańskich oraz afgańskich sojuszników postępuje, ale przetransportowanie tysięcy ludzi będzie trwało tydzień, dwa, a może i dłużej. Problem polega na tym, że władze amerykańskie (kolejny dowód na niekompetencję) wciąż nie wiedzą, ilu ich jest, a częściowo nawet gdzie się oni znajdują.
Choć talibowie na razie specjalnie nie przeszkadzają, także i to może się zmienić. W każdej chwili istnieje możliwość prowokacji czy wybuchu walk, co będzie się wiązało z rozlewem krwi. Poza tym nie zapominajmy, że zbliża się 20. rocznica zamachów z 11 września 2001 r., co dla islamskich ekstremistów może być doskonałą okazją do jeszcze większego upokorzenia Ameryki. Słowem miało być wizerunkowe zwycięstwo prezydenta Bidena, a wyszła strategiczna klęska USA, której skutki możemy odczuwać na lata, a nawet dziesięciolecia.
– Jeremi Zaborowski z Chicago
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Koszty 20-letniej wojny USA w Afganistanie (zestawienie Associated Press na podstawie wyliczeń Linda Bilmes z Harvard University’s Kennedy School oraz opracowania Brown University Costs of War Project):