Historia

Nagie pary wiązano i topiono w rzece. Bestialsko mordowano dzieci. Pierwsze ludobójstwo w dziejach najnowszych

W rezultacie trwającej 18 miesięcy masakry Wandei w latach 1793–1795 wojska rewolucyjne okrutnie zamordowały około 120 000 osób, czyli około 15 proc. ludności, a 20 proc. spośród 50 000 domów tego regionu zostało zniszczonych przez rozszalałą armię jakobińską. W wyniku rewolucji rzecznicy „wolności, równości i braterstwa” wyłączyli podstawowe zasady cywilizacji europejskiej.

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Biały Kruk publikujemy fragment wydanego niedawno drugiego tomu książki Wojciecha Roszkowskiego „Historia chrześcijaństwa. Świętości, upadki i nawrócenia”. Pierwszy tom ukazał się wiosną bieżącego roku.

Paradoks rewolucji francuskiej polegał na tym, że pierwszy krok w jej kierunku uczynił król Ludwik XVI, zwołując na początku 1789 roku Stany Generalne: przedstawicieli szlachty, duchowieństwa i „stanu trzeciego”, którego reprezentantów miało być tylu, ilu przedstawicieli dwóch pierwszych stanów razem. Stan drugi reprezentowany był przez 300 księży i zakonników, którzy gremialnie poparli ideę monarchii konstytucyjnej. Gdy 19 czerwca tegoż roku Stany Generalne ogłosiły się Zgromadzeniem Narodowym, duchowieństwo poparło ten krok. Po dość teatralnym zdobyciu Bastylii przedstawiciele „stanu trzeciego” mocno się zradykalizowali, a głos decydujący w Zgromadzeniu zdobyli masoni lub ludzie z nimi związani. Kiedy w dniu 4 sierpnia 1789 roku uchwalono zniesienie przywilejów feudalnych i równość wszystkich obywateli, duchowni też nie protestowali, choć podkopywało to materialne podstawy bytu Kościoła francuskiego. Radykałowie szli jednak coraz dalej. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 26 sierpnia tegoż roku oparła się na zasadzie prawa stanowionego, głosząc wolność religijną, ale ograniczoną przez to prawo. Poprawki duchownych katolickich zostały odrzucone. Radykałowie pod przewodnictwem hrabiego Honoré-Gabriela de Mirabeau parli konsekwentnie do upaństwowienia majątku kościelnego. Udało się im to w dniu 2 listopada tegoż roku.
Jacques Cathelineau (1759-1793), przywódca wandejskich kontrrewolucjonistów, akwaforta portretowa, fot. Stefano Bianchetti/CORBIS/Corbis via Getty Images
Ludność Wandei przyjęła początki reform państwa w 1789 roku dość przychylnie. System feudalny nie był tu szczególnie dokuczliwy, a skargi chłopów składane radom parafialnym dotyczyły przede wszystkim przypadków zachłanności lub rozrzutności księży lub zakonników. Wybór władz gminnych i miejskich został więc przyjęty z zadowoleniem. Natomiast konstytucja cywilna duchowieństwa z 12 lipca 1790 roku wywołała ogromne oburzenie w społeczności, która mimo wszystko szanowała duchowe przywództwo swych kapłanów. Nie do przyjęcia było tu wybieranie biskupów przez ogół wiernych, także protestantów lub ludzi niewierzących, i uzależnienie całego duchowieństwa od świeckiego państwa. Choć niektórzy duchowni wandejscy zaakceptowali nową sytuację, przeważająca większość zaprotestowała. Gdy władze departamentu nakazały odczytanie konstytucji z ambon, sprzeciwy zaczęły się mnożyć. Księża na ogół podkreślali, że nie chodzi im o utratę dóbr, ale o autonomię wiary wobec władzy świeckiej. Pierwsze szykany administracyjne wobec księży, którzy odrzucili konstytucję, takich jak rektor seminarium w Pellerin, Pierre-Marie Robin, wywołały oburzenie Wandejczyków.

Kiedy 27 listopada 1790 roku Zgromadzenie Narodowe uchwaliło konieczność złożenia przez duchownych przysięgi na lipcową konstytucję, biskup Nantes zalecił księżom odmowę jej składania, co spotkało się z poparciem ze strony papieża Piusa VI. Napięcie stale rosło, gdyż władze cywilne zakazały wygłaszania kazań przez księży, którzy odmówili złożenia przysięgi. W 1791 roku w całej diecezji Nantes złożyło ją tylko około 10 proc. duchownych. Wiosną następnego roku władze administracyjne zaczęły rejestrację opornych księży i nakazały im opuszczenie swych parafii, do których przybywali duchowni „konstytucyjni”. Ludność odmawiała jednak korzystania z ich posługi, prosząc o chrzest, ślub czy pogrzeb księży niezaprzysiężonych, jeśli tylko przebywali w okolicy. Kościoły obsadzane przez księży zaprzysiężonych pustoszały. Władze cywilne zaczęły się uciekać do przemocy wobec duchownych, którzy nie opuścili swych parafii. Powstało więc swoiste podziemie kościelne. W tej sytuacji w lecie 1792 roku Wandejczycy zaczęli na większą skalę odmawiać płacenia podatków władzom rewolucyjnym. Lawinowo rosła liczba przypadków użycia siły wobec księży, duchowieństwa zakonnego i świeckich, którzy stawali w ich obronie. Żołnierze Gwardii Narodowej coraz częściej dokonywali mordów na ludności, a w reakcji ludność Wandei zaczęła organizować zbrojne oddziały w obronie swoich racji. Lud Wandei czuł się coraz bardziej oszukiwany przez swoich rzekomych obrońców. Wrażenie to spotęgowała egzekucja króla Ludwika XVI w styczniu 1793 roku.
„Bóg i Król” – symbol powstańców wandejskich. Fot. Common Wikimedia
Wydarzeniem, które zdetonowało wybuch gniewu Wandejczyków, było zamknięcie kościołów i kaplic nieobsługiwanych przez księży zaprzysiężonych w dniu 6 marca 1793 roku i ogłoszenie poboru rekruta do amii rewolucyjnej w następnym dniu. W kolejnych dniach nastąpiły spontaniczne ataki na siedziby władz lokalnych, plebanie księży zaprzysiężonych i oddziały Gwardii Narodowej. Uzbrojeni w kije, siekiery, a rzadziej broń palną powstańcy przegnali przedstawicieli władz rewolucyjnych nie tylko w departamencie Wandei, ale na dużym obszarze północno-zachodniej Francji, w czym wsparli ich także ci mężczyźni, którzy zgłosili się do poboru, ale wsparli powstanie. Podstawą armii powstańczej stały się oddziały parafialne, które potrafiły nawiązać współpracę między sobą między innymi dzięki sygnałom przekazywanym przez skrzydła wiatraków. Było to prawdziwe powstanie ludowe, gdyż większość szlachty przestraszyła się radykalnych haseł dzielenia ziemi. Pierwszym dowódcą armii wandejskiej był zakrystian Jacques Cathelineau, który zginął już w lipcu 1793 roku pod Rennes. Po jego śmierci oddziałami powstańczymi dowodził Maurice Gigost d’Elbée, który niezwykle usprawnił system dowodzenia i zdobył fanatyczną wręcz lojalność podkomendnych. Powstańczą radą, która decydowała w sprawach politycznych, kierował ks. Gabriel Guyot de Folleville. Armia powstańcza składała się z trzech części: awangardy, głównej siły, dowodzonej przez d’Elbée, oraz ariergardy, którą dowodził szczególnie zasłużony w bojach dwudziestodwuletni hrabia Henri de La Rochejaquelein. Początkowo taktyka powstańców, zaskakujących wojska rewolucyjne w znanym sobie terenie, przynosiła Wandejczykom sukcesy, podobnie jak niezwykle bojowy nastrój walczących. Jedna z pieśni powstańców zawierała słowa:

„Uderz się w piersi, przejrzyj wreszcie na oczy,
To ta brudna doktryna nas unieszczęśliwia.
Spójrz na lud braterski, jedną wiarą złączony,
Śpiewając, jak przodkowie: Niech żyje Kościół!
Niech żyje król!”

Nie bez racji odwoływano się do „Deklaracji praw człowieka i obywatela”, poprzedzającej jakobińską konstytucję z 24 czerwca 1793 roku. Jak na ironię, w stosunku do deklaracji z 1789 roku dodano w niej artykuł 35, który stanowił, że „kiedy rząd gwałci prawa ludu, powstanie jest dla całego ludu i każdej jego części najświętszym z praw i najkonieczniejszym z obowiązków”.


Dzięki powstaniu w Wandei duchowieństwo i wierni w sporej części północno-zachodniej Francji odetchnęli przejściowo od prześladowań, które spadły na nich w pierwszych latach po rewolucji. Kiedy jednak wojska rewolucyjne przystąpiły do totalnej wojny z wandejskimi powstańcami, sytuacja Kościoła stała się dramatyczna. Opór duchowieństwa i wspierającej je części społeczeństwa w Wandei był brutalnie i krwawo łamany. Działania armii rewolucyjnej przeciw powstańcom wandejskim są pierwszym przykładem ludobójstwa w najnowszych dziejach. Polegały one bowiem nie tylko na walce z oddziałami powstańców, których nazywano „bandytami”, ale na planowej masakrze ludności cywilnej.
Obraz przedstawiający egzekucję generała wojsk wandejskich, Maurice’a Gigosta d’Elbée (1752-1794). Dowódca ten był w tak ciężkim stanie po wcześniej odniesionych ranach, że przed wykonującym na nim wyrok plutonem siedział na krześle. Fot. Common Wikimedia
Na czele dwudziestotysięcznej armii rewolucyjnej w akcji tej brała udział pięciotysięczna awangarda gen. François-Josepha Westermanna. Duża część armii powstańczej wycofała się na północ, do Bretanii, Anjou i Normandii, ale i tam ścigali ją rozjuszeni żołnierze rewolucji, znaczący swoją trasę stertami pomordowanych mężczyzn, kobiet i dzieci. Pod koniec 1793 roku powstańcy byli już praktycznie rozgromieni. Gen. Westermann raportował wówczas Komitetowi Ocalenia Publicznego: „Nie ma już Wandei, obywatele republikanie. Umarła pod naszą wolną szablą, wraz ze swoimi kobietami i dziećmi. Właśnie pochowałem ją w błotach i lasach pod Savenay. Wedle rozkazów, jakie mi przekazaliście, zmiażdżyłem te dzieci pod końskimi kopytami, zmasakrowałem kobiety, które – przynajmniej te – nie będą już rodzić bandytów. Nie mam sobie do zarzucenia ani jednego wziętego więźnia. Zgładziłem wszystkich”.

To, co nastąpiło potem, było jeszcze gorsze. Był to cyniczny plan „totalnego zniszczenia” Wandei, opracowany przez gen. Louis-Marie Turreau, zatwierdzony przez jakobiński Komitet Ocalenia Publicznego, a realizowany od 21 stycznia 1794 roku przez „piekielne kolumny” Turreau pod nadzorem komisarza politycznego Jean-Baptiste Carriera. W odpowiedzi na prośbę o akceptację planu Komitet odpowiedział 8 lutego 1794 roku, iż uważa podjęte środki za „dobre i czyste”. Do środków tych należało między innymi systematyczne palenie domów wraz z ich mieszkańcami, masowe gwałty i mordy na Wandejkach, nawet czternastoletnich, nadziewanie ich zwłok na bagnety, rozstrzeliwanie schwytanych cywilów niezależnie od płci i wieku czy też pastwienie się nad młodymi ludźmi w postaci „ślubów”, polegających na wiązaniu nagich par płci obojga i topieniu ich w rzece. Opisy scen mordowania tysięcy bezbronnych mężczyzn, kobiet i dzieci, jakie zachowały się z tych czasów, można jedynie zilustrować apokaliptycznymi obrazami Hieronima Boscha. Na przykład podczas ludobójczej pacyfikacji Wandei „piekielna” IX kolumna pod dowództwem gen. Étienne’a Cordelliera dokonała w dniu 28 lutego 1794 roku masakry cywilnej ludności katolickiej w Lucs-sur-Boulogne, w tym 110 dzieci w wieku poniżej siedmiu lat. Znane są setki podobnie drastycznych przykładów niespotykanych dotąd na taką skalę bestialstw wobec ludności cywilnej.

Więzieni biskupi, gwałcone zakonnice, powieszeni księża. Jak budowano nowy wspaniały świat

Siostry zakonne były wieszane na własnych różańcach. Kapłanom wbijano krucyfiksy w gardła. Łaską w takiej sytuacji była kula w potylicę.

zobacz więcej
Po opanowaniu Wandei przywódców powstania, prawdziwych lub rzekomych, skazywano też w wyniku procesów sądowych. Trybunały rewolucyjne, stanowiące parodię sprawiedliwości, pracowały pełną parą. Na przykład po zdobyciu miasta Laval w departamencie Mayenne, już 13 grudnia 1793 roku ustawiono tam gilotynę. W ciągu pierwszego miesiąca stracono 359 mężczyzn i 102 kobiety. W styczniu 1794 roku w kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy odbył się proces 14 księży z diecezji Laval. Byli to: proboszcz parafii Trójcy Przenajświętszej Jean-Baptiste Turpin du Cormier, wikary z Bazougers Jean-Marie Gallot, kapelan klarysek Joseph Pellé, kapelan w parafii Trójcy Przenajświętszej René-Louis Ambroise, wikary parafii św. Michała François Duchesne, emerytowany jałmużnik Julien-François Morin, franciszkanin Jean-Baptiste Triquerie, wikary z Rouez-en-Champagne Jacques André, wikary z Saint-Fort André Duliou, wikary z Port-Brillet Louis Gastineau, proboszcz z Rennes-en-Grenouilles François Migoret-Lamberdière, kapłan z diecezji Laval Julien Moulé, proboszcz z Bazouge-des-Alleux Augustin-Emmanuel Philippot i wikary z Peuton Pierre Thomas. Przewodniczącym trybunału był niejaki Volcler, dawny ksiądz-apostata. Wszyscy podsądni zostali skazani na śmierć. Ogłoszenie wyroku przyjęli wspólnym okrzykiem „Deo Gratias!”. Gdy w dniu 21 stycznia 1794 roku prowadzono pod gilotynę księdza Pellé, powiedział do obecnych: „Uczyliśmy was, jak żyć; uczcie się teraz od nas, jak umierać”. Księdza Turpin du Cormier, uznanego za przywódcę całej grupy, zmuszono do asystowania przy śmierci poprzedników i stracono na końcu. Kładąc głowę pod ostrze gilotyny, scałował krew współtowarzyszy, śpiewając Te Deum. Członkowie trybunału, w tym dwóch księży-renegatów, obserwowali egzekucję z odległości, pijąc wino i wykrzykując „Niech żyje republika!” przy każdej spadającej głowie duchownego.
Wojciech Roszkowski „Historia chrześcijaństwa. Świętości, upadki i nawrócenia”, tom 2 „Od XVI do XX wieku”, Biały Kruk, Kraków 2021
W rezultacie trwającej 18 miesięcy masakry Wandei w latach 1793–1795 wojska rewolucyjne okrutnie zamordowały około 120 000 tysięcy osób, czyli około 15 proc. ludności, a 20 proc. spośród 50 000 domów tego regionu zostało zniszczonych przez rozszalałą armię jakobińską. Ludobójstwo w Wandei nie było przypadkiem. W wyniku rewolucji rzecznicy „wolności, równości i braterstwa” wyłączyli bowiem podstawowe zasady cywilizacji europejskiej. Georges Danton mówił w Zgromadzeniu: „Nie chcemy sądzić króla. Chcemy go zabić”. Maximilien de Robespierre z kolei powiedział do sędziów: „Panowie, nie jesteście sędziami, nie trzeba nam żadnego procesu. Ścięcie głowy króla jest jedynym sposobem uzdrowienia społeczeństwa”. Lider rewolucyjnego kleru w służbie państwa, ks. Henri-Baptiste Grégoire, jeden z głównych rzeczników mordu na królu, twierdził: „królowie w sensie duchowym są tym samym, czym gangrena w sensie materialnym”. Ciekawe, że spośród 361 deputowanych, którzy głosowali za ścięciem króla Ludwika XVI, czyli „obywatela Capeta”, aż 74 zmarło śmiercią gwałtowną: sami zostali pozbawieni życia w kolejnych falach rewolucji. Jeden z przywódców rewolucji, Louis Saint-Just, pisał w sierpniu 1793 roku: „W Meudon używają ludzkiej skóry. Jest lepsza niż kozia. Skóra kobiety jest miększa, ale mniej trwała”. Mimo to rewolucja jest nadal natchnieniem francuskich elit. Podczas uroczystości 200-lecia rewolucji w 1989 roku trumnę ze szczątkami ks. Grégoire przeniósł prezydent François Mitterand do Panteonu.

Ludobójstwo w Wandei było, nie tylko ze względu na skalę, ale także wobec jego potworności, bezprecedensowym upadkiem człowieczeństwa, ale także straszliwym dowodem zakłamania zwolenników rewolucji. W istocie za nic mieli oni głoszone przez siebie hasła o równości ludzi. Wandea pokazała, że to Kościół, ze swoimi hierarchicznymi strukturami i grzesznymi często przywódcami, ale także z koncepcjami równej godności „dzieci Bożych” oraz naturalnych praw ludzi i narodów Pawła Włodkowica, Jeana Bodina czy Francisco de Vitorii, może być lepszym obrońcą sprawiedliwości niż rzekomi obrońcy praw człowieka.

– Wojciech Roszkowski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


O filmie „Wandea sumienie Francji”
Wojciech Roszkowski jest ekonomistą, historykiem i nauczycielem akademickim, profesorem nauk humanistycznych.

W latach 1994–2000 był dyrektorem ISP PAN, w latach 1988–1989 stypendystą Wilson Center w Waszyngtonie, a w latach 2000–2002 pełnił funkcję kierownika katedry studiów polskich na University of Virginia w Charlottesville. Był też profesorem w Collegium Civitas w Warszawie.

W okresie PRL związany z Polskim Porozumieniem Niepodległościowym, pod pseudonimem Andrzej Albert wydał podziemną najnowszą historię Polski, potem już pod własnym nazwiskiem ukazała się ona w wersjach jedno-, trzy- i siedmiotomowej. Wojciech Roszkowski jest również autorem książki „Półwiecze”, będącej syntezą historii politycznej świata po 1945 oraz cyklu podręczników do historii napisanych wspólnie z Anną Radziwiłł. W 2016 ukazała się jego trzytomowa książka „Świat Chrystusa”.

W 2020 „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” za publikację „Roztrzaskane Lustro. Upadek cywilizacji zachodniej” przyznał mu oraz Wydawnictwu Biały Kruk nagrodę specjalną dla najlepszej publikacji dekady z zakresu nauk humanistycznych. W tym samym roku autor za tę książkę został wyróżniony Nagrodą Literacką im. Józefa Mackiewicza oraz nagrodą Feniks.

W latach 2004–2009 był posłem do Parlamentu Europejskiego z listy PiS. Jest Kawalerem Orderu Orła Białego.
Zdjęcie główne: „Topienia w Nantes w roku 1793”, olej na płótnie, Joseph Aubert, 1882. Fot. Common Wikimedia
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.