Tak, to prawda. Nasza uczelnia we współpracy z Instytutem Ordo Iuris opracowuje obecnie raport na ten temat. To temat, który jest bardzo ciekawy poznawczo. Jak pokazują badania psychologów, to, że dziecko spędza czas dwa tygodnie w jednym domu, dwa w drugim, na zmianę, pozwala mu na zachowanie relacji sprzed rozwodu zarówno z jednym, jak i drugim rodzicem.
Jordan Peterson [kanadyjski psycholog znany m.in. z krytyki poprawności politycznej – red.] sugeruje, że dobrym rozwiązaniem byłoby, gdyby rodzice mieszkali niedaleko siebie, np. kilka domów dalej albo nie więcej 20 minut drogi od siebie. To ciekawa obserwacja do przemyślenia w dyskusjach na temat opieki naprzemiennej. Oczywiście oznacza ona dla wielu ojców po rozwodzie odpowiedzialność, wysiłek tej opieki nad dzieckiem, bo trzeba zorganizować czas, poświęcić dziecku więcej uwagi, niż gdyby miało to miejsce podczas opieki weekendowej.
Aktywność ruchów ojcowskich pokazuje jednak, że model rozwodu jako wojny, jest niszczycielski, czy tej przewagi w wychowaniu jednego z rodziców, a poza tym, że ojcowie chcą się jednak w to wychowanie coraz bardziej angażować, chcą być obecni w życiu dziecka. To kolejny argument za tym, by ten model opieki naprzemiennej upowszechnić na szerszą skalę, być może nawet jako podstawowy. Trzeba jednak pamiętać, że nie w każdej sytuacji to rozwiązanie się sprawdzi.
Jak już wspomniałem, jestem tak samo przeciwny stygmatyzacji rozwodników, jak banalizacji rozwodu i sprowadzaniu go do rozwiązania umowy urzędowej, która nie wymaga głębokiej refleksji. Mówimy przecież o decyzjach, które warunkują całe przyszłe życie małżonków i ich dzieci.
Skoro mówimy o tym to, czy nie uważa pan jednak, że utrudnianie tej kwestii, ograniczenia praw dwojga dorosłych osób, to właśnie powrót nieco do czasów Średniowiecza i poniekąd wprowadzanie praw religijnych do prawa świeckiego?
Ja jestem absolutnym przeciwnikiem narzucania prawd stricte religijnych do prawa świeckiego. Religia to sprawa wiary i indywidualnej decyzji. Jestem natomiast zwolennikiem doktryny prawa naturalnego, która zakłada, że istnieją obiektywne rozpoznawane przez umysł ludzki podstawowe normy takie jak nie zabijaj, nie kradnij, nie kłam.
Nawet osoba liberalna, o zupełnie świeckich poglądach nie zgodzi się, że prawo może być dowolnie kształtowane, jakaś podstawa w tym musi być i nie może ono szkodzić człowiekowi. To nie znaczy rzecz jasna, że można te normy w banalny sposób aplikować.
W chrześcijaństwie zawsze ścierały się ze sobą dwie doktryny – platoński idealizm, który zakładał, że ogólne normy powinny być bezwzględnie stosowane tak samo w każdej sprawie, oraz arystotelesowski realizm, który został rozwinięty przez św. Tomasza z Akwinu i Alberta Wielkiego. Zgodnie z jego założeniami, ogólne normy wymagają odniesienia do konkretnej sytuacji z uwzględnieniem jej okoliczności, doświadczenia, kontekstu. To podejście jest mi zdecydowanie bliższe.