Premier na tropie pokrewieństwa Węgrów z koczowniczymi ludami Azji Środkowej.
zobacz więcej
To prawda: po rozpadzie Związku Radzieckiego system, i tak w agonalnym stanie, jeszcze się pogorszył. Kilkanaście lat temu roku Nijazow zniósł bezpłatną publiczną opiekę zdrowotną, zwolnił lekarzy i zamknął szpitale poza Aszchabadem. Prezydent Berdimuhamedow starał się wskrzesić trupa, choć – mówi Ochman – służba zdrowia wciąż jest przeciążona. Prezydent inwestował jednak pieniądze w modernizację obiektów medycznych na pokaz, zbudował lśniące placówki za miliony dolarów: kompleks okulistyczny, centrum traumatologiczne. Ponownie otworzył wiejskie placówki, choć wciąż mają one poważne braki w sprzęcie i personelu, standardy higieny są niskie, zaś postępujące wyludnienie kraju oznacza pompowanie środków w stolicę kosztem prowincji. Do tego ubezpieczenie pokrywa ledwie część kosztów leczenia, słychać powszechne doniesienia o przekupstwie i korupcji, rozwija się także turystyka medyczna, bo pacjenci szukają lepszej opieki…
A prezydent, jak gdyby nigdy nic, propaguje zdrowy styl życia: zakazał sprzedaży wyrobów tytoniowych; telewizja państwowa regularnie emituje nagrania z jego udziałem, gdy podnosi ciężary i jeździ na rowerze. I cały czas zaprzecza, by w kraju istniała pandemia, co jest – chwali się – „wielkim osiągnięciem”, a sprawa nie może być w ten sposób „upolityczniona”. Po co mu to pyrrusowe zwycięstwo, skoro i tak stosuje – nawet jeśli nieudolnie – metody walki z koronawirusem? I po co właściwie zakazuje czegoś, co istnieje? I jak możliwe jest takie teatrum, na które przyzwala nasz świat? Pytam o to specjalistę z OSW, lecz Marszewski odpowiada, że on posiada wiedzę o Azji Centralnej i Turkmenistanie, natomiast trudno mu zrozumieć postawę demokratycznego świata zachodniego. I radzi w tej kwestii skontaktować się z przedstawicielką WHO w Turkmenistanie, która jest obywatelką Polski. Napisałem wiadomość, lecz pani doktor Paulina Karwowska nie odpowiada.
Życie i śmierć toczą się dalej. Berdimuhamedow, jak Nijazow, zainicjował coroczny Miesiąc Zdrowia i Sportu, który obliguje ludzi w całym kraju do długich spacerów po parkach i uczestnictwa w obowiązkowych zajęciach sprawnościowych w zakładach pracy. Jego pomysłem jest kampania „Zdrowie i szczęście”, w ramach której urzędnicy państwowi codziennie rano wykonują ćwiczenia fizyczne. Polityk stara się tworzyć obraz społeczeństwa zdrowego i zarazem szczęśliwego – rzecz jasna dzięki niemu. Nic dziwnego, że w Narodowy Dzień Zdrowia – w tym roku przypadający w sobotę 6 listopada – urzędnicy wygłaszają przemówienia pochwalne na temat osiągnięć prezydent i wspaniałej opieki zdrowotnej, jakby Turkmenistan był krajem mlekiem i miodem płynącym. Nie jest, a mógłby być jako szósty (według siebie – czwarty) na świecie pod względem złóż gazu ziemnego. Dla zabiedzonej ludności za darmo jest gaz i prąd: zupę można w ten sposób podgrzać, tylko z czego ją ugotować, skoro w sklepach – czynnych, czy nie – brakuje podstawowych produktów? Susza pogłębiła kryzys ekonomiczny, w którym Turkmenistan tkwi od 2015 roku. Nieoficjalnie bezrobocie osiąga 60 proc. osób zdolnych do pracy, co doprowadziło do masowych wyjazdów młodzieży do Rosji, Turcji, na Ukrainę, czy Unii Europejskiej. Dlatego władze zakazały wyjazdów obywateli w wieku do lat 30.