Rozmowy

„Papieżokopter” na heliporcie za Spiżową Bramą i tysiące różańców w samolocie. Podróże głowy Kościoła

Papież Franciszek ma ze sobą małą czarną torbę, z którą się nie rozstaje. Wozi w niej wszystkie najpotrzebniejsze przedmioty, w tym maszynkę do golenia, której używa dwa razy dziennie. Raz o wpół do piątej, bo wstaje bardzo wcześnie, drugi po południowej argentyńskiej sjeście. Żartuje, że nie chce nieogoloną brodą pokłuć dzieci, które do niego przybiegają – opowiada Magdalena Wolińska-Riedi, wieloletnia korespondentka Telewizji Polskiej we Włoszech i autorka książki „Z Watykanu w świat”.

TYGODNIK TVP: Miałaś okazję towarzyszyć papieżowi Franciszkowi w wielu jego podróżach. Która najbardziej zapadła Ci w pamięć?

MAGDALENA WOLIŃSKA-RIEDI:
Każda jest wyjątkowa, więc śmiało mogę powiedzieć, że nigdy nie było i zapewne nie będzie dwóch takich samych podróży. A odpowiadając na pytanie: byłaby to pielgrzymka do Tajlandii i Japonii, którą dokładnie opisałam w swojej najnowszej książce „Z Watykanu w świat”. Ten pierwszy kraj był pięćdziesiątym, który papież Franciszek odwiedził podczas swojego pontyfikatu. To była wizyta wielobarwna i fascynująca pod wieloma względami: wiary, kultury, odkrywania świata innego niż ten europejski. Już powitanie na lotnisku miało wyjątkowy charakter, bo pojawiła się tam kuzynka Franciszka – siostra Ana Rosa Sivori, która od ponad 50 lat jest misjonarką w Tajlandii. Podczas pielgrzymki papieża towarzyszyła mu jako tłumaczka. Nie zwracała się do niego jako do zwierzchnika Watykanu czy następcy św. Piotra, ale nazywała go po prostu Jorge.

Ta podróż do Tajlandii miała bardzo misyjny charakter. Wybierając się w nią papież chciał nie tylko umocnić w wierze mieszkających tam katolików, ale również pokazać światu, że ten kraj potrafi łączyć różne grupy społeczne. Choć w Tajlandii chrześcijan jest ledwie niecały jeden procent, a katolików tylko około 240 tysięcy na 67 milionów mieszkańców, podczas gdy 95 proc. stanowią buddyści, to i oni byli bardzo ciekawi tej pielgrzymki. Pytali również nas, dziennikarzy, gdzie mogą zobaczyć papieża, jak dostać zaproszenia na uroczystości.
Franciszek po przylocie do Tokio, 23 listopada 2019 r. Była to druga w historii papieska wizyta w Japonii. Ojciec Święty odwiedził Nagasaki, Hiroszimę i Tokio, gdzie spotkał się z nowo intronizowanym cesarzem Naruhito i premierem Abe oraz odprawił mszę w Tokyo Dome. Fot. Carl Court/Getty Images
Warto przy tym zaznaczyć, że katolicy cieszą się w Tajlandii ogromnym szacunkiem i poważaniem. Kiedy z moim operatorem jechaliśmy przez Bangkok, byłam zaskoczona tym, jak bardzo miasto jest udekorowane na powitanie Głowy Kościoła. Wszędzie widniały plakaty z wizerunkiem Franciszka, powiewały na ulicach biało-żółte chorągiewki. Czuć było radosną, serdeczną atmosferę, po której w Japonii nie było śladu. Prawdziwe tłumy na ulicach Bangkoku, które pragnęły powitać wyjątkowego gościa, w moim odczuciu zderzyły się potem z chłodnym i wręcz sceptycznym przyjęciem papieża w Japonii. A wszystko działo się na przestrzeni zaledwie sześciu dni.

Dla mnie, jako dziennikarki, ta pielgrzymka na drugim końcu globu to była oczywiście praca non stop, prawie 24 godziny na dobę, bo ze względu na zmianę czasu moje relacje na żywo do „Wiadomości” nadawane były o trzeciej w nocy. Do tego dochodziła dająca się we znaki aura, bo było wilgotno i duszno. Razem z moim operatorem przenosiliśmy z miejsca na miejsce nasz dość ciężki sprzęt, no a ja musiałam mieć jeszcze ubrania na zmianę. Niemniej ta atmosfera, która panowała w Tajlandii, rekompensowała wszystkie niedogodności. Z kolei w Tokio było deszczowo, pochmurno, mgliście. Baliśmy się o sprzęt, czy nie zamoknie, czy się nie zniszczy.

Jak w takim razie wypadła ta pielgrzymka w chłodnej i zdystansowanej, jak powiedziałaś. Japonii?

Franciszek postawił stopę na japońskiej ziemi jako drugi papież w historii. Przed nim w 1981 roku uczynił to Jan Paweł II. Japończykom tamta wizyta głęboko zapadła w pamięć, bo wówczas przybył do nich papież – symbol niezłomności wobec reżimu komunistycznego i totalitarnego. Misja Franciszka była zupełnie inna. Przyjechał do Japonii, by umocnić w wierze katolików, których jest tam jeszcze mniej niż w Tajlandii. Hasłem przewodnim tej pielgrzymki było „Chronić każde życie”. Zresztą warto zaznaczyć, że każda pielgrzymka papieska odbywa się pod innym hasłem i ma inne logo podróży, wybijana jest inna moneta na tę okoliczność i wygłaszane jest przed wylotem specjalne przesłanie do narodu.

Dlaczego papież przypomina spotkanie z imamem?

Czy rzeczywiście wszyscy jesteśmy braćmi, jak chcieliby święty Franciszek i papież Franciszek?

zobacz więcej
Mieszkańcy Japonii chcieli, by podczas tej wizyty Franciszka padły słowa o denuklearyzacji, zakończeniu zbrojeń na świecie. Papież przed przylotem w pozdrowieniach skierowanych do gospodarzy wyraził podziw dla narodu, który zdolny był podnieść się ze zgliszczy po ataku atomowym. Podczas spotkania z cesarzem przywołał swoje osobiste wspomnienia z sierpnia 1945 roku. Na wieść o wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie i Nagasaki, jego rodzice rozpłakali się, a na nim ta reakcja zrobiła tak ogromne wrażenie, że pamiętał ją do dziś.

O ile na ulicach japońskich nie było tak entuzjastycznego powitania jak w Tajlandii, o tyle na samej mszy 55 tysięcy ludzi nie szczędziło okazywania radości z wizyty papieża. Przyszli na nią zarówno katolicy, jak i wyznawcy innych religii, którzy chcieli odnaleźć nadzieję czy słowa pocieszenia.

Kto był prekursorem takich papieskich pielgrzymek?

Wszystko zaczęło się od Pawła VI. To on był pierwszym papieżem globtroterem i to on zainaugurował erę papieskich podróży. Zaledwie kilka miesięcy po rozpoczęciu swojego pontyfikatu udał się w swoją pierwszą podróż samolotem. Mało tego, to dzięki niemu w ogrodach papieskich powstał heliport, czyli lądowisko dla helikoptera, choć doszło do tego dopiero w 1976 roku i jest to do dziś jeden z najnowocześniejszych elementów architektury za Spiżową Bramą.

Paweł VI 4 stycznia 1964 roku udał się w swoją pierwszą pielgrzymkę, bardzo znamienną – do Jordanii i Izraela. Do końca swojego pontyfikatu odbył ich aż dziewięć. Z czego ostatnia obejmowała w sumie osiem krajów. Po nim pojawił się Jan Paweł II i to on był i do tej pory jest absolutnym rekordzistą, jeśli chodzi o wędrowanie wzdłuż i wszerz całego globu. Nasz papież odbył aż 104 pielgrzymki zagraniczne oraz prawie 150 podróży po samych Włoszech. Przed Pawłem VI podróżował co prawda Jan XXIII, choć nie samolotem, a koleją. Do Asyża. Wcześniej w podróż, do której został zmuszony, wybrał się Pius VII. Został on przez Napoleona wywieziony na kilka miesięcy do Francji i tam uwięziony w Fontainebleau.
Skoro w Watykanie jest heliport, to czy ten maleńki kraj dysponuje również własnymi samolotami i helikopterami?

Nie, Watykan nie dysponuje ani samolotem, ani helikopterem. Od zawsze korzysta ze śmigłowca należącego do Włoskich Sił Powietrznych i nim porusza się, jeśli odległość od Watykanu nie jest duża. Na dłuższe i dalsze podróże otrzymuje rzecz jasna samolot. Dla Watykanu takie rozwiązanie to oszczędność, bo nie musi posiadać drogiego w utrzymaniu sprzętu, a z kolei dla włoskiego rządu – to prestiż. Choć wydawać by się mogło, że lotów papieży było i jest wiele, to tak naprawdę wyruszają oni rzadziej niż prezydent czy premier Włoch.

Przez długie lata helikopterem użyczanym papieżowi był Sikorsky, model SH-3D/TS. Był wysoki, obszerny, mieściła się w nim nawet toaleta. W 2013 roku nastąpiła zmiana i Benedykt XVI po raz ostatni jako głowa Watykanu udawał się do letniej rezydencji w Castel Gandolfo nowym helikopterem – AgustaWestland AW139. Choć jest on równie obszerny, to wchodzi do niego nie 12 a 9 osób. W miejscu trzech siedzeń zamontowano fotel dla Ojca Świętego. Nie ma w nim stolika, jak w jego poprzedniku, ale są szerokie podparcia pod łokcie i dużo miejsca na nogi. Papieski helikopter jest nazywany żartobliwie „papieżokopterem” i przylatuje on zazwyczaj na godzinę, a czasem 1,5 przed planowanym odlotem. W tych podróżach nie uczestniczą członkowie służb bezpieczeństwa i osobistej ochrony. Oni zazwyczaj są na miejscu pielgrzymki dużo wcześniej. Z Ojcem Świętym lata natomiast zawsze komendant Żandarmerii Watykańskiej, który sprawuje pieczę nad całą papieską eskapadą.

A jeśli udaje się w dalszą podróż? Z jakich linii korzysta?

Od pierwszej papieskiej pielgrzymki, którą odbył Paweł VI, zawsze są to włoskie linie Alitalia. Nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć, że taki pasażer na pokładzie to pierwszorzędna reklama. Lot z papieżem, podobnie jak z premierem czy prezydentem, ma charakter państwowy – volo di Stato. Zawsze też ma ten sam numer – AZ4000. Gdy samolot rusza z lotniska, cały świat informowany jest o specjalnym locie, który na mapie lotów ma absolutne pierwszeństwo.

Mercedesy, ciężarówki i auta na prąd. Wszystkie pojazdy papieża

Zobacz, czym przemieszcza się Głowa Kościoła.

zobacz więcej
Czy te loty mają jakąś specjalną symbolikę, pojawiają się wyjątkowe gesty?

Owszem. Na przykład papież jest ostatnią osobą, która wsiada na pokład. Po drugie, gdy maszyna kołuje na lotnisku, jeszcze przez chwilę w jej dziobie wetknięte są dwie flagi: biało-żółta Państwa Watykańskiego i trójkolorowa Republiki Włoskiej. Zdejmowane są w ostatniej chwili przed oderwaniem się od ziemi. Gdy samolot z papieżem na pokładzie ląduje w danym kraju, w dziobie znowu pojawiają się dwie flagi, z tym, że włoska zamieniana jest na flagę państwa gospodarza. Kolejną obowiązująca zasadą jest ta, że najczęściej papież wraca liniami kraju, który odwiedzał. Wyjątkiem są rzecz jasna sytuacje konfliktowe między państwami, z których i do których podróżuje. Tak było na Kubie, gdy papież leciał z niej do USA, więc przez całą podróż towarzyszyła mu Alitalia. Drugą taką sytuacją była podróż po Afryce do Kenii, Ugandy i Republiki Środkowej Afryki.

Lot z papieżem to, jak wspomniałaś, ogromny prestiż. Czyli zapewne toczą się walki o to, by znaleźć się wśród tej wyjątkowej załogi?

Z pewnością są to podróże-marzenie dla niejednego pilota i włoskich linii lotniczych, i tych. którymi papież wraca do Rzymu. Pilotów dobiera się ze względu na ich życiorys, duże doświadczenie danej osoby. Bywa, że ten sam pilot wozi papieża kilka razy. Z jednej strony to rzeczywiście przywilej, a z drugiej ogromna odpowiedzialność, bo przecież na pokładzie zasiada i ten najważniejszy pasażer, i 130 towarzyszących mu osób. Niemniej doświadczeni piloci nie bardzo się na tym skupiają, to oczywiste, że te emocje nie mogą wziąć góry nad opanowaniem i skupieniem się na pracy.

Skoro już mowa o tych 130 osobach, to powiedzmy, kto leci z papieżem i jakie miejsce zajmuje w samolocie.

Najbardziej ekskluzywna strefa samolotu, blisko kabiny pilotów, jest podzielona na trzy sektory. Na pierwszym siedzeniu po lewej stronie zasiada papież. Obok niego za czasów Jana Pawła II miejsca zajmowali jego osobiści sekretarze, czyli ksiądz Stanisław Dziwisz oraz ksiądz Mieczysław Mokrzycki. Przy Benedykcie XVI byli to ksiądz Georg Ganswein oraz Alfred Xuereb. Franciszek nie ma księży sekretarzy, a ich zadania, takie jak układanie planu dnia czy korespondencja, to rola dwóch kamerdynerów.
Flagi papieska i irlandzka na dziobie samolotu przewożącego Franciszka na międzynarodowe lotnisko w Dublinie, 25 sierpnia 2018 r. Była to pierwsza wizyta papieża w tym kraju od czasu Jana Pawła II w 1979 roku. Fot. Brian Lawless - WPA Pool/Getty Images
Tuż za nimi siedzą najważniejsi hierarchowie, czyli kardynał sekretarz stanu, arcybiskup substytut, innych dwóch lub trzech kardynałów w zależności od kontekstu pielgrzymki. Przykładowo może to być prefekt Kongregacji do spraw Kościołów Wschodnich, czy do spraw Dialogu Międzyreligijnego. Nie brakuje też odpowiedzialnego za całą oprawę liturgiczną szefa papieskich ceremonii, czy osobistego lekarza papieskiego.

Drugi sektor to z kolei: zwierzchnicy watykańskich mediów – telewizji watykańskiej CTV czy gazety „L’Osservatore Romano”, rzecznik Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, komendant Żandarmerii Watykańskiej, zastępca komendanta Gwardii Szwajcarskiej, drugi lekarz, czy organizatorzy podróży z Biura Protokołu Sekretariatu Stanu. Na pokładzie nie brakuje też osobistego fotografa papieża, gwardzistów czy sanitariusza. Od czasów Franciszka w każdą podróż leci jeszcze jedna osoba.

Kto to taki?

Gość specjalny, którym za każdym razem jest ktoś inny. Najczęściej jest to osoba, która nie stoi wysoko w hierarchii urzędowej: ogrodnik, pielęgniarka, czy jak było to w podróży do Chile i Peru – człowiek sprzątający koszary papieskiej Gwardii Szwajcarskiej. To taki symbol otwarcia się papieża Franciszka na zwykłych ludzi.

W tej trzeciej strefie poza ochroną papieską siedzimy my, czyli dziennikarze. Jest nas zawsze około 70 osób i gdy tylko samolot wystartuje, papież tradycyjnie przychodzi się przywitać i porozmawiać z nami, posłuchać nas uważnie, bo zawsze można mu zawierzyć jakiś problem, poprosić o modlitwę za kogoś bliskiego czy o podpisanie błogosławieństwa.

Domyślam się, że te spotkania z dziennikarzami i konferencje na pokładzie samolotu zapoczątkował Jan Paweł II. Czy tak?

To prawda. Te konferencje zrodziły się zupełnie spontanicznie podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Santo Domingo. Gdy papież przyszedł przywitać się z dziennikarzami, jeden z nich zadał mu pytanie. Po chwili konsternacji papieskiej ochrony, padła odpowiedź. Tak to się zaczęło i trwa do dziś. W przeciwieństwie do Jana Pawła II i Benedykta XVI, którzy w odpowiedziach na pytania byli bardzo precyzyjni i doskonale mieścili się w czasie, który mieli do dyspozycji na te rozmowy, Franciszek jest bardzo spontaniczny. Często trzeba się domyślać, co chciał powiedzieć, jak zinterpretować to, co mówił. Nie chce też znać z wyprzedzeniem pytań, które zostaną mu zadane.

Co wolno papieżowi na emeryturze? Czy Benedykt XVI powinien milczeć?

Dwaj biskupi w białych sutannach różnią się w ważnych kwestiach. Według niektórych to początek schizmy.

zobacz więcej
Zanim jednak wszyscy znajdą się na pokładzie i odlecą, taką wizytę trzeba przygotować. Jak długo to trwa i jakiej podlega procedurze?

Zaczyna się rzecz jasna od ustalenia samego kierunku podróży. Tu bierze się pod uwagę relacje między Stolicą Apostolską a danym państwem, wypadające w danym czasie ważne wydarzenia, rocznice, sytuacje geopolityczne, a także – co nie jest bez znaczenia – pory roku i warunki pogodowe panujące w danym czasie w danym miejscu. Dlatego też Franciszek do Meksyku poleciał w lutym, gdy jest tam sucho i nie ma monsunowych deszczy ani huraganów, a do Tajlandii w listopadzie, kiedy upał nie daje się aż tak we znaki.

Pielgrzymki często obejmują kilka krajów i wtedy składają się z trzech czy czterech etapów. Papież dostaje zaproszenie ze strony lokalnego episkopatu oraz od władz danego państwa i w ten sposób jego wizyta przebiega zawsze dwutorowo. Zazwyczaj zaczyna się od części zwanej wizytą państwową, a potem nadchodzi wizyta duszpasterska.

Zanim jednak do niej dojdzie i wszyscy znajdą się na pokładzie samolotu, a potem wylądują w danym miejscu, rozpoczynają się przygotowania trwające jakieś trzy – cztery miesiące. Trzeba zaplanować całą trasę, zdecydować jakie ważne miejsca Ojciec Święty odwiedzi. Oczywiście ostateczna decyzja należy do niego samego. Gdy decyzje zostaną podjęte, szef Biura Protokołu Sekretariatu Stanu wraz z dwoma współpracownikami ruszają na pierwszy rekonesans i nawiązują kontakty w danym miejscu. Po ich powrocie zaczyna się kreślić bardziej dokładny plan. Dzięki temu służba bezpieczeństwa i osoby zajmujące się logistyką, które wyjadą na kolejne „przeszpiegi”, będą mogły policzyć dokładny czas przejazdów, wybrać odpowiednie środki transportu, a także zorientować się w kwestii bezpieczeństwa.

Odwiedzają oni nie tylko miejsca, gdzie odbywać się będą uroczystości, ale także szpitale, by w razie komplikacji zdrowotnych papieża dotrzeć tam jak najszybciej. Podczas tych wizyt przygotowywany jest też prowizoryczny magazyn, w którym przechowywane będą dary i prezenty jakie otrzyma papież.
Franciszek z czarną torbą, z którą podczas podróży się nie rozstaje. Na zdjęciu głowa Kościoła katolickiego wsiada do samolotu do Bagdadu na lotnisku Fiumicino we Włoszech, 5 marca 2021 r. Franciszek odwiedził Irak, realizując niespełnione życzenie Jana Pawła II. Była to pierwsza podróż papieska po wyhamowaniu pandemii COVID-19, z powodu której odłożono na później wiele pielgrzymek Ojca Świętego. Fot. Riccardo De Luca/Anadolu Agency via Getty Images
Na końcu do danego kraju wybiera się ekipa liturgiczna, czyli przedstawiciele Urzędu Papieskich Ceremonii Liturgicznych z Watykanu z mistrzem ceremonii na czele, która omawia przebieg uroczystości, śpiewy i czytania. Podobnie jak Jan Paweł II, tak i obecnie Franciszek kładzie duży nacisk na inkulturację, a więc na włączanie do liturgii elementów kultury lokalnej. Na przykład podczas pielgrzymki do Meksyku w lutym 2016 roku włączono do niej pieśni w języku żyjących tam potomków Azteków i Majów.

Żeby wyruszyć w podróż, trzeba się także spakować...

Pakowaniem osobistych rzeczy Ojca Świętego zajmują się najbliżsi współpracownicy. Za czasów Jana Pawła II to były siostry sercanki z przełożoną siostrą Tobianą na czele. W okresie Benedykta XVI były to siostry ze stowarzyszenia Memores Domini, Franciszkowi zaś pomaga kamerdyner. Do bagaży trafiają wszystkie potrzebne rzeczy, łącznie z igłami, nićmi i nożyczkami. Lata podróży papieskich to lata doświadczenia, które udowodniły, że i takie z pozoru banalne rzeczy się przydają, bo co zrobić, gdy podrze się sutanna albo odleci guzik? Trzeba go po prostu przyszyć.

Papież Franciszek ma ze sobą małą czarną torbę, z którą się nie rozstaje. Wozi w niej wszystkie najpotrzebniejsze przedmioty, a wśród nich maszynkę do golenia, której używa dwa razy dziennie. Raz o wpół do piątej, bo wstaje bardzo wcześnie, drugi po południowej argentyńskiej sjeście. Żartuje, że nie chce nieogoloną brodą pokłuć dzieci, które do niego przybiegają.

Czy kiedykolwiek papieska walizka zaginęła w czasie podróży?

Tak. Taki incydent miał miejsce w listopadzie 2015 roku, gdy Franciszek po pobycie w Nairobi, udał się do Ugandy. Okazało się, że jedna z walizek została na stole w nuncjaturze. Akcja była błyskawiczna. Walizka musiała dotrzeć na miejsce jak najszybciej, a na domiar złego relacje między Kenią a Ugandą nie pozwalały na swobodny lot kenijskiej floty w przestrzeni powietrznej Ugandy. Ostatecznie bagaż dostarczono maszyną wojskową. Na szczęście to była tylko walizka, a nie ta osobista czarna torba (śmiech).

Chodzą po śladach Jana Pawła II, niczym po jego relikwiach

Święty na mszy opowiadał, jak z Prehyby zjeżdżał na nartach.

zobacz więcej
Poza osobistymi przedmiotami, co jeszcze udaje się w podróż papieską?

Zabieranych jest chociażby kilka tysięcy różańców. Wykonują je zewnętrzne firmy – jedna same koraliki, druga krzyżyki i herb, trzecia opakowania z herbem. Pudełka mają różne kształty i kolory w zależności od tego, jaki typ różańca zawierają. Zazwyczaj są to różańce białe i czarne w brązowych i ciemnozielonych opakowaniach. Te bardziej eleganckie przeznaczone są dla głów koronowanych, ambasadorów czy szefów rządów i znajdują się w białych i purpurowych pudełeczkach. Wszystkie pudła z darami przed wyjazdem są odpowiednio oznaczane i układane w magazynie. Trzeba je włożyć do samolotu w takiej kolejności, by te do krajów, które papież odwiedzi na samym końcu, znalazły się w głębi luku bagażowego, a te, które papież wręczy tuż po wylądowaniu, przewożone były już na pokładzie. To jest ogromna logistyka, która – jak nam mówi doświadczenie – też czasem zawodzi, zwłaszcza, że papież również otrzymuje dary.

Kiedy zawiodła?

W lipcu 2015 roku Franciszek odwiedzał trzy kraje: Ekwador, Boliwię i Paragwaj. W tym pierwszym otrzymał piękną statuę Matki Bożej w szklanym futerale. Zrobiła ona na nim takie wrażenie, że gdy dotarł do La Paz w Boliwii stwierdził, że przekaże ją miejscowej ludności podczas uroczystości, która miała odbyć się następnego dnia. Gdy usłyszał to szef logistyki, zamarł. Okazało się, że figura zabezpieczona wszelkimi środkami i przypięta pasami jest właśnie w drodze do Rzymu na pokładzie samolotu Alitalii, który przywiózł Franciszka do Ekwadoru. I tu kolejna szybka akcja pokazała, że dla papieskiej ekipy nie ma rzeczy niemożliwych. Figura już następnego ranka, pierwszym pasażerskim lotem przyleciała na miejsce i podczas ceremonii stała za ołtarzem w Boliwii.

Wspomniałyśmy o bagażach, o darach, ale czy jest coś jeszcze co zabierane jest w każdą podróż? Taki must have papieskich wyjazdów?

Zapas makaronu, sos pomidorowy, oliwa z oliwek, czosnek, parmezan i woda.

Brzmi apetycznie, ale i zaskakująco...

Te składniki to także efekt doświadczeń jednej z pielgrzymek z udziałem Jana Pawła II. Podczas wizyty w Kazachstanie w 2001 roku okazało się, że żywność zabrana „na wszelki wypadek” była zbawienna, bowiem posiłek przygotowany na miejscu ze względów sanitarnych nie nadawał się do spożycia. Żandarmi szybko zakasali rękawy i na zainstalowanej prowizorycznie kuchence jednopalnikowej, którą ze sobą wożą, przygotowali dla Ojca Świętego i jego grona włoską pastę.
Franciszek pozdrawia pracowników linii lotniczych Meridiana, którzy na cotygodniową audiencję na Placu Świętego Piotra przynieśli model samolotu, 22 października 2014 r. w Watykanie. Fot. Franco Origlia/Getty Images
Czy pokład samolotu, zwłaszcza w tej części, gdzie podróżuje głowa Państwa Watykańskiego, ulegał zmianom?

Gdy Jan Paweł II rozpoczynał swoje rekordowe pielgrzymowanie, wyposażenie samolotów nie było tak nowoczesne i komfortowe. Dlatego przy podróżach interkontynentalnych pojawiło się łóżko. Wyjmowano trzy pierwsze rzędy krzeseł i wstawiano prosty, niedużych rozmiarów mebel. Ojciec Święty odpoczywał w nim trzy razy: w 1979, 1987 i 1995 roku. Był wyposażony w pasy bezpieczeństwa oraz pościel z wyszytym herbem maryjnym. Za czasów Benedykta XVI podczas podróży na Kubę w 2012 roku oprócz łóżka pojawiło się biurko i fotel, a także przygotowano kącik do spotkań z podróżującymi. Franciszek jak we wszystkim, tak i w samolocie ceni sobie skromność, dlatego też miejsce, w którym podróżuje, nie różni się niczym od pozostałych. Poza tym, że naprzeciwko siedzenia na ścianie zawieszona jest ikona Matki Bożej. Franciszek prosi też zawsze, by serwować mu do jedzenia to, co podawane jest pozostałym pasażerom.

Czy papież ma paszport?

Tak, jak pozostali pasażerowie. Tuż po wejściu do samolotu oddają je w ręce żandarma, który jest szefem całej logistyki na pielgrzymce. Przez całą podróż to on trzyma je przy sobie, on załatwia wszelkie formalności. Podobnie, jak w innych sprawach, tak i tu zdarzają się sytuacje awaryjne. Pewnego razu paszport jednego z członków papieskiej świty się zgubił. Pilnujący ich miał taką zasadę, że zaraz po wejściu do hotelu wkładał je do sejfu w swoim pokoju i zostawiał sobie na stoliku kartkę z napisem: „Zabrać dokumenty”. Ten jeden raz wydarzył się w 1999 roku w New Delhi. Gdy okazało się, że paszport zginął, zaczął nerwowo przeszukiwać swoje bagaże i pokój, potem windę, schody. Do poszukiwań włączyła się cała obsługa hotelowa. W końcu okazało się, że paszport znalazł się w... kserokopiarce w recepcji.

Gryźć jego dzieła własnymi zębami

Czegoś z jego refleksji możemy nie zrozumieć, możemy również coś zakwestionować.

zobacz więcej
Wśród tej papieskiej świty są zapewne osoby, które swoje funkcje pełnią przez lata i mają na swoim koncie wiele papieskich pielgrzymek.

To są ludzie legendy. Jednym z nich był Mauro De Horatis, żandarm, który przez wiele lat dbał o to, by nic się nie zgubiło, albo żeby wyjść cało z podbramkowej sytuacji, gdy zaginęła walizka, czy też coś poszło nie tak. Gdy wracaliśmy ze Światowych Dni Młodzieży z Krakowa, to on właśnie odchodził na emeryturę. Na pokładzie samolotu odbyło się jego pożegnanie. Był tort w kolorach Watykanu, który pojawił się na końcu konferencji z papieżem. Były życzenia, owacja, żarty i dużo śmiechu, a zanim dolecieliśmy, samolot zrobił dwa kółka nad miastem Graz w Austrii. Takie pożegnanie, blisko nieba, ma w sobie coś niesamowitego.

Czy w dobie COVID-19 to podróżowanie zmieniło się?

Wiele pielgrzymek przez pandemię musiało zostać odłożonych na później. Takich jak podróż na Cypr, Węgry, do Czarnogóry czy Sudanu Południowego. Na liście był też kraj, który Franciszek chciał odwiedzić realizując niespełnione życzenie Jana Pawła II, czyli Irak. Pierwszym celem podróży, gdy pandemia wyhamowała, był właśnie ten kraj. W marcu 2021 wyruszyliśmy z papieżem w pierwszy lot covid free. Wszyscy musieliśmy mieć zaświadczenia o szczepieniach i podróżować w maseczkach. Świat zmienił swoje oblicze pod wpływem pandemii, ale pielgrzymowanie głowy Kościoła, a jednocześnie głowy najmniejszego państwa świata – Państwa Watykańskiego – trwa nadal.

– rozmawiała Anna Bartosińska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Magdalena Wolińska-Riedi podczas premiery jej książki pt. „Kobieta w Watykanie”, 18 września 2019 r. na Zamku Królewskim w Warszawie. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Magdalena Wolińska-Riedi ukończyła filologię włoską na Uniwersytecie Warszawskim i historię Kościoła na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Ponadto studiowała na Akademii Dyplomatycznej w Warszawie. Jako jedna z nielicznych, świeckich kobiet, przez prawie 20 lat mieszkała w Watykanie. Rozpoczęła swoją karierę zawodową jako prezenterka programów podróżniczych. Od 2014 roku pracuje jako korespondentka Telewizji Polskiej we Włoszech. Prywatnie jest żoną oficera Gwardii Szwajcarskiej. Opublikowała też wywiady z mieszkańcami i pracownikami tego wyjątkowego miejsca pt. „Kobieta w Watykanie” i „Zdarzyło się w Watykanie”. Jej najnowsza książka to „Z Watykanu w świat”.
19.12.2020
Zdjęcie główne: Papież Franciszek (Jorge Mario Bergoglio) wita dziennikarzy podczas lotu powrotnego do Rzymu po tym, jak uczestniczył w VI Azjatyckim Dniu Młodzieży w Korei Południowej. 18 sierpnia 2014. Fot. Grzegorz Gałązka\Archivio Grzegorz Gałązka\Mondadori via Getty Images
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.